prolog

25 8 4
                                    

Pamiętała doskonale pierwsze spotkanie z osobami cierpiącymi z głodu i pragnienia. Współczuła im. Od tamtej pory stwierdziła, że będzie im pomagać. Jednak nie wszystkim się to podobało. Niektórzy z bogatszych rodzin gardzili nią. Nie rozumieli dlaczego pomaga życiowym nieudacznikom, którymi byli w ich oczach ci biedniejsi. Jednak ona pozostawała przy swoim. Dzieliła się tym, co miała i tym, co udało jej się sprowadzić zza granicy. Sama wybrała kraj ogarnięty wojną domową, więc musiała być ostrożna. Starała się unikać tych najbardziej głodnych, którzy postradali zmysły. Jeszcze nie była gotowa, by im pomagać, bowiem wciąż miała w pamięci jedno spotkanie z nimi, które było sceną rodem z horroru. Omal sama wtedy nie zginęła, ale uratował ją chłopak, który patrzył na nią z pogardą w oku. Był to syn samego burmistrza tego miasta. Pewnie wciąż pamiętał jak kiedyś go potraktowała. Nie rozumiała ich toku myślenia, a oni jej. Dlatego dochodziło czasem do sprzeczek między nimi a nią. Mimo to nie żałowała swojej decyzji, choć może czasem, gdy traciła wiarę w siebie, lecz musiała udowodnić ojcu, że da radę. Sprzed paru laty, gdy powiedziała mu o swoim postanowieniu na dalsze życie, wyśmiał ją.  Nie wierzył w nią. Stwierdził, że wróci po tygodniu. Wprawdzie wróciła wtedy, ale oznajmić, że prawdopodobnie ostatni raz widzi się z rodziną. Zapowiedziała, że wracać będzie najprawdopodobniej w szkolne wakacje, jeśli wcześniej nie napotka na żadnego głodnego lwa. Dotrzymała słowa.

- Dominika! - głos jej przyjaciela, z którym pomagała innym dobiegł zza drzwi chatki, która była jej mieszkaniem.

Reakcja dziewczyny była natychmiastowa. Od razu wstała i wybiegała na podwórze. Jej czekoladowy wzrok spotkał się na sekundę z błękitnym spojrzeniem chłopaka. Zaraz potem ujrzała w drewnianej bramie matkę z wychudzonym dzieckiem na rękach. Jej twarz pełna bólu sprawiła, że dziewczyna zaraz wróciła się po największy kawałek chleba, z którego miała zrobić kanapki rano. Podbiegła do nich i oddała im go. Z kolei Borys zaczął opatrywać im rany, najprawdopodobniej po pożarze. Dominika, widząc ulgę w oczach matki dziecka, uśmiechnęła się. Była zadowolona, że od razu jak tu przybyła nauczyła się ich języka.

- Is jy ok? * - zapytała, poczym skarciła się w myślach za to pytanie.

- Reeds ja. Ek is gelukkig omdat ek weet dat u ons sal help, dankie** - kobieta uśmiechnęła się do niej.

- Daarom is ons hier - om te help. Sal u my vertel wat gebeur het? ***

Czarnoskóra zaczęła opowiadać, dając się opatrywać. Naprawdę była szczęśliwa, że ich znalazła, bowiem słyszała o nich dość sporo. Plotki były różne, aczkolwiek zaufała przeczuciu, czym uratowała siebie i dziecko. Jej radość była wielka.

*Wszystko w porządku?
**Już tak. Jestem szczęśliwa, bo wiem, że pomożecie nam, dziękuję.
***Po to tu jesteśmy - by pomagać. Czy powie mi pani, co się stało?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 05, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

GłódWhere stories live. Discover now