Rozdział I

1.6K 20 9
                                    


- Jak to możliwe, że znowu przytyłaś - kobieta w średnim wieku spojrzała z niedowierzaniem na córkę.

- Bywa - mruknęła Lara starając się nie przejmować wylewającą się znad paska spódnicy okazałą fałdą tłuszczu.

- Nie bywa, dziewczyno, ta spódnica była na ciebie dobra... - matka przymknęła oczy.

- We wrześniu, to był stresujący rok szkolny, mogłam trochę przytyć - dziewczyna wzruszyła ramionami, zastanawiając się, jak ma niby teraz ściągnąć z siebie ten kawałek materiału.

- O kilka rozmiarów - wytknęła jej starsza z pań i z obrzydzeniem wskazała na brzuch  - jak mogłaś się tak zapuścić?

- Trudno - Lara w końcu ściągnęła z siebie przyczynę sprzeczki i przyjrzała się sobie uważniej.

   Rzeczywiście przybyło jej ciałka w paru ostatnich miesiącach, ale klasa maturalna, same egzaminy i rozstanie z Alim dostarczyło jej wiele okazji do podjadania.

- Jak ty teraz pójdziesz na urodziny...

- Nie pójdę - Lara oblizała się na samą myśl o torcie, ale bardziej od słodyczy ceniła sobie święty spokój.

- No dobrze... - nie mogła pozbyć się wrażenia, że po tej deklaracji ujrzała ulgę na twarzy matki.

***

    Zamiast udać się na przyjęcie z krytyczną rodzicielką, Lara udała się na wieczorny spacer, układając trasę tak, aby zahaczyć o nowo otwartą cukiernię. Początkowo miała to być nagroda za godzinę aktywności na świeżym powietrzu, ale dosyć szybko z tego zrezygnowała. Przyjemny zapach wypieków zdawał się ją kusić już z naprzeciwka, jakoś nie potrafiła mu się oprzeć.

    Przeszła przez jezdnię i weszła przez szerokie drzwi, które bardziej przypominały bramę od garażu niż wejście do małej osiedlowej cukierni.

- Zaraz zamykamy - rozległ się przyjemny głos, w którym nie było nawet odrobiny irytacji.

    Po chwili, Lara zobaczyła niewysoką i lekko zaokrągloną dziewczynę za ladą, porządkującą coś na pułkach tyłem do niej.

- Ale ja tylko... - poczuła się trochę zbita z tropu. Jej brzuch już stworzył pokaźnej wielkości menu z wystawionych tutaj słodkości.

    Ekspedientka w końcu się do niej odwróciła. Różowe włosy idealnie pasowały, do obcisłego różowego uniformu, a urocze rumieńce dodawały jej urody. Lara poczuła na sobie wzrok kobiety, starając się zasłonić rękami oponkę, żałując, że nie wybrała większej bluzy. Co ją pokusiło z tym żółtym sweterkiem?

- Spokojnie, dla ciebie mam czas - mrugnęła do niej sprzedawczyni i wyciągnęła rękę - Nel Armast. Siostrzenica właścicielki.

- Lara Mart - odruchowo przedstawiła się i uścisnęła podaną dłoń.

- Co dla ciebie? - różowo włosa uśmiechnęła się promiennie, a w jej policzkach pokazały dwa urocze dołeczki

- Mhm - Lara zarumieniła się i jednym tchem zaczęła wyliczać waszystko to, na co miała ochotę.

- Widzę, że apecik dopisuje - Nel zajęła się wypełnianiem zamówienia - zjesz ze mną? Co prawda miałam już wychodzić, ale kolację tak jakoś lepiej je się w towarzystwie.

- Jasne - Lara pomyślała o tym jak jej twarz robi się coraz bardziej czerwona i w milczeniu zajęła miejsce na sofie przy jednym ze stolików.

   Po chwili Nel przyniosła całe zamówienie i postawiła je przed Larą. Dopiero wtedy doszło do niej ile tego było. Wyobraziła sobie minę matki na widok takiej ,,kolacji" i pełne obrzydzenia spojrzenia twarze przyjaciółek.

- No śmiało, zaraz do ciebie dołączę, kochana - zaśmiała się ekspedientka i kołysząc biodrami oddaliła się od niej.

    Lara zrobiła wszystko, aby nie rzucić się na jedzenie. Tylko powoli nałożyła sobie na talerz czekoladową muffinkę. Przed oczami pojawiła się jej tablica kaloryczna, ale już przy pierwszym kęsie zniknęła. Smak ciasta był nie do opisania. A słodycz... Może dla normalnego człowieka byłoby to za słodkie, ale dla niej...

- Jedz jedz - Nel zajęła miejsce na przeciwko niej - domowej roboty.

- Powinnam przejść chyba na dietę - mruknęła Lara, odgarniając długie blond włosy z twarzy.

- Co ty mówisz?! - ekspedientka wydała się autentycznie zaskoczona tym stwierdzeniem - jest dobrze.

- Ale nie widziałaś mnie parę miesięcy temu - blondynka nie wiedziała, dlaczego zwierza się równo włosej, nowo poznanej dziewczynie, ale chyba po prostu potrzebowała się wygadać.

- Byłaś wtedy jak te wszystkie patyki? - westchnęła Nel i wgryzła się w pokaźnych rozmiarów bajaderkę, brudząc sobie nosek.

- Nie, ale... no... Nie zmieściłam się w spódnicę, które była na mnie dobra jeszcze we wrześniu - Lara sięgnęła po pączka i wgryzła się w niego z przyjemnością - tak, wiem jak to wygląda. Marudzę i się obżeram, przyjaciółki się ze mnie śmieją. Ciągną na siłownię, ale ja...

- Tobie pasuje to, jak wyglądasz? - zapytała jakby z nadzieją Nel, pochłaniając w zawrotnym tempie ciastko, sięgając po kolejne.

- Chyba tak - Lara była zaskoczona, że z taką łatwością to wyznała.

- Ja też siebie lubię - wyszczerzyła zęby jej towarzyska i złapała się za jedną z fałdek na brzuchu, chociaż powiem ci szczerze, że chciałbym być trochę... Większa.

    Zaskoczona blondynka, prawie nie upuściła eklerki.

- Ja też - powiedziała po chwili, tylko moja mama...

- Nią się nie przejmuj. Przyjdź jutro rano, to... No przedstawię ci kogoś - Nel oblizała palec i wepchnęła sobie do buzi garść kokosanek - ale na razie jedz.

***

    Jakąś godzinę po niej do domu wróciła matka. Wyłączyła telewizor i usiadła przed Larą na fotelu.

- Była Sara z córką - oznajmiła - Roza wyglądała zjawiskowo. Jest taka szczuplutka i...

- Malutka. Ma dwadzieścia dwa lata a nadal wygląda na siedemnaście - blondynka przewróciła oczami, i położyła dłoń na pełnym brzuchu, zastanawiając się czy wczasie swojej wizyty w cukierni nie pochłonęła tygodniowej dawki kalorii filigranowej Rozy.

- Może, ale to nie zmienia faktu, że wszyscy patrzyli się tylko na nią - matka utkwiła wzrok w oponce na brzuchu córki - musisz coś z tym zrobić.

- To moja sprawa - warknęła Lara.

- Dopóki tu mieszkasz...

- Nie mam nadwagi - zaryzykowała blondynka - jestem zdrowa.

- Tak? To wstań ma wagę.

- Wieczorem, przecież... - zaczęła niepewnie.

- Odejmę półtora kilograma.

   Lara że ściśniętym gardłem kiwnęła głową i udała się za rodzicielką do łazienki. Po chwili była już na narzędziu tortur modląc się gorąco o pomyślny wynik.

- Siedemdziesiątych dwa - jęknęła matka - to na granicy.

- Ale jest wszystko w porządku - mruknęła Lara - a teraz przepraszam, ale idę spać.

Hej, jak się podoba pierwszy rozdział?

My lovely feedeWhere stories live. Discover now