~♡~

149 22 11
                                    

wątły nastolatek usłyszał pukanie do drzwi sali, w której mieszkał przez swój pobyt w szpitalu. oderwł wzrok od zadania z matematyki i poprosił osobę o wejście do środka.

"cześć, kujonku~," w sali rozległ się przyjemny głos nastolatka, który wywołał u hospitalizowanego uczucie ciepła w klatce piersiowej. "znowu się uczysz?"

"a co mam robić całymi dniami? zaległości same się nie nadrobią," posłał różowowłosemu uśmiech, gdy ten był już przy jego łóżku.

kiedy stanął na przeciwko renjuna, wyciągnął zza pleców bukiet słoneczników. brunet zdziwił się na jego gest, ale przyjął kwiaty, nie spuszczając z nich wzroku.

"skoro jutro wychodzisz ze szpitala, pomyślałem, że mogę ci zrobić taki jakby prezent," zakłopotany jaemin podrapał się po karku.

"dziękuję, nikt jeszcze nigdy nie przyniósł mi kwiatów," chińczyk zwrócił twarz do młodszego i posłał mu szczery uśmiech, przez który na policzki różowowłosego wpłynął blady rumieniec. "jutro moi rodzice nie mogą mnie odebrać i chciałem się zapytać... czy może ty byś jutro chciał po mnie przyjść?" tym razem to huang spłonął rumieńcem.

"pewnie! dla ciebie wszystko~," jaemin usiadł na ksześle obok szpitalnego łóżka i zerknął na zapiski starszego. "wow~ ty na prawdę rozumiesz ten temat? mógłbyś mi z nim pomóc?" brunet przytaknął z uśmiechem i zaczął tłumaczyć jaeminowi matematykę, uprzednio odkładając bukiet na szafkę. nie wiedział jednak, że pomiędzy kwiatami było coś ukryte...

wizyta jaemina minęła jak zwykle w przyjemnej atmosferze . kto by pomyślał, że chłopcy, którzy spotkali się przypadkiem na oddziale, mogą zżyć się ze sobą aż tak bardzo. gdy w końcu na pożegnał się z chińczykiem i opuścił salę, starszy znowu wziął w ręce bukiet. przyglądał mu się przez chwilę i pomiędzy słonecznikami zauważył kopertę w kolorze pudrowego różu.

przez moment patrzył na kopertę, uprzednio wyciągając go z bukietu, po czym postanowił wyjąć jej zawartość. wyciągnął z niej złożoną na cztery kartkę, a następnie zaczął czytać, co było na niej napisane.

"jestem tchórzem i nie potrafiłem się przełamać, żeby powiedzieć ci to osobiście, więc postanowiłem ci to napisać. gdy pierwszy raz cię zobaczyłem, nie myślałem, że aż tak bardzo się do siebie zbliżymy. zanim zaczęliśmy pierwszą klasę liceum, nigdy cię nie widziałem, więc zupełnie cię nie kojarzyłem. na początku roku mnie zainteresowałeś. po miesiącu od rozpoczęcia roku nagle zniknąłeś. gdy dowiedziałem się, że zostałeś hospitalizowany, przestraszyłem się, bo myślałem, że to coś poważnego. od twojego znajomego dowiedziałem się, że już od dziecka miałeś problemy ze zdrowiem i często spędzałeś w szpitalu sporo czasu. potem to ja musiałem stawić się w szpitalu na kontroli u lekarza sportowego, wtedy spotkałem ciebie, siedzącego na kanapie w holu, czytającego książkę i robiącego notatki z chemii. zebrałem w sobie odwagę i zagadałem do ciebie. gdy zacząłeś opowiadać o tym, że w końcu mogłeś porozmawiać z osobą w swoim wieku, zauważyłem te iskierki w twoich oczach, mimo że mówiłeś bardzo nieśmiale. od tamtego dnia zdecydowałem, że codziennie będę cię odwiedzać, by dotrzymać ci towarzystwa. z każdym dniem, gdy do ciebie przychodziłem, dziwne uczucie ciepła w mojej klatce piersiowej stawało się coraz mocniejsze. wspólne odrabianie lekcji, rozmawianie na każdy temat, słuchanie muzyki... wszystko, co do tej pory robiłem sam lub z kimś innym, z tobą wydawało się takie inne. za każdm razem, gdy udało mi się sprawić, że się uśmiechnąłeś lub zaczynałeś się śmiać, mój humor również się poprawiał. twój śmiech jest zdecydowanie jednym z najpiękniejszych, jakie słyszałem w całym swoim życiu. gdy słuchaliśmy muzyki i zaczynałeś nucić, by potem zacząć śpiewać, słuchałem ciebie jak w transie, bo nie mogłem uwierzyć, że twój głos brzmi tak idealnie w każdej piosence. zakochałem się w jego brzmieniu. no właśnie, zakochałem się... twój głos to nie jedyne, co w tobie pokochałem. kocham twoje poczucie humoru, że jesteś mądry, miły, otwarty, pomocny, kocham... ciebie. gdy jestem przy tobie, czuję się lepiej. dlatego tak trudno było mi powiedzieć ci to w twarz. pewnie zacząłbym się jąkać i ostatecznie bym się ośmieszył. chcę, żebyś wiedział, że znaczysz dla mnie wiele i nie chciałbym cię stracić. pewnie po tym, gdy przeczytasz ten list, coś się pomiędzy nami zmieni, lecz jeśli nie odwzajemniasz tego, co ja do ciebie czuję, chcę cię prosić, żebyś nie zmieniał swojego podejścia do mnie. nie potrafię sobie wyobrazić, że tak nagle znikasz z mojego życia. i teraz ostatnie... jest to pytanie do ciebie i chciałem się zapytać, czy... czy zostaniesz moim chłopakiem?"

z każdym kolejnym przeczytanym słowem, uśmiech na twarzy renjuna się powiększał, a jego policzki coraz bardzieł płonęły od ciepła. gdy zobaczył pytanie pod koniec listu, nie mógł uwierzyć, że to naprawdę było tam napisane. zamrugał kilka razy, po czym znowu spojrzał na kartkę i stwierdził, że to nie jest sen.

przycisnął list do klatki piersiowej i opadł do tyłu na poduszkę. nie spodziewał się, że jego sympatia odwzajemni jego uczucia. był tak podekscytowany spotkaniem jaemina następnego dnia, że trudno było mu zasnąć. radość wręcz rozrywała go od środka.

następnego dnia była sobota, więc nie musiał się martwić, że różowowłosy opuści lekcje, by móc odebrać go ze szpitala.

ostatni raz spojrzał na pokój, w którym spędził ostatenie dwa miesiące, by upewnić się, że niczego nie zapomniał. mimo, że miejsce nie zachęcało do siebie swoim wyglądem, renjun wiedział, że wydarzyły się w nim jedne z najprzyjemniejszych chwil jego życia, które zostaną w jego pamięci na zawsze.

opuścił pomieszczenie niosąc na ramieniu torbę sportową ze swoimi rzeczami, a w dłoniach bukiet wraz z listem. skierował się w stronę recepcji, gdzie odebrał swój wypis, a potem usiadł w poczekalni odkładając rzeczy na krzesło obok.

zaczął się trochę stresować, bo w prawdzie to był pierwszy raz, gdy ktoś wyznał mu miłość i to do tego w taki sposób.

spojrzał na kwiaty leżące na jego torbie, a potem jeszcze raz na kartkę papieru w jego dłoniach. poraz kolejny czytał spisane na niej myśli koreańczyka, po czym uśmiechnął się sam do siebie.

po chwili usłyszał dźwięk wywołany przez rozsuwające się drzwi wejściowe, podniósł wzrok w ich stronę i zobaczył znajomą sylwetkę młodszego od niego chłopaka idącego w jego kierunku z uśmiechem, który renjun odwzajemnił.

na szedł dosyć żwawym krokiem, lecz zatrzymał się, gdy zauważył, co chińczyk trzyma w rękach. w oczach różowowłosego starszy zauważył lekką panikę. a dlaczego? ponieważ nie wiedział, jaką dostanie odpowiedź.

renjun nie chiał go już dłużej straszyć, więc jak najszybciej wstał z krzesła, zostawiając na nim list, i pobiegł w stronę jaemina. zatrzymał się dopiero, gdy dosłownie wbiegł w wyższego i go obiął. uśmiechnął się, gdy usłuszał bicie jego serca, kłądąc głowę na jego klatce piersiowej.

jaemin przez chwilę nie wiedział, co ma ze sobą zrobić, leczy gdy odzyskał zmysły, od razu przyciągnął niższego jeszcze bliżej. zaciągnął się zapachem jego włosów, które połaskotały go w nos.

po niedługim czasie stania w takiej pozycji, renjun podniósł wzrok na twarz nany.

"odpowiedź brzmi tak," uśmiechnął się szczerze, a jaemin potrzebował chwili by przeanalizować jego słowa. krótko po tym na jego usta również wkradł się uśmiech i nie mógł się powstrzymać od zrobienia jednej rzeczy.

zmiejszył odległość pomiędzy ich twarzami i przymykając oczy delikatnie złączył ich usta. chińczyk też zamknął oczy i oddał pocałunek, przy czym poczuł jak na się uśmiecha.

"nawet nie wiesz, jak się cieszę," różowowłosy uśmiechnął się do bruneta jeszcze szerzej po zakończeniu pocałunku.

"a ty nie wiesz, jak ja się cieszę," renjun skierował się w stronę krzeseł, by zabrać swoje rzeczy i wrócił do koreańczyka, który splótł ich dłonie, po czym skierowali się w stronę wyjścia ze szpitala.

__________________

ojej nawet nie wiecie jakiego mam teraz raka xD

🎉 Zakończyłeś czytanie 𝐡𝐨𝐬𝐩𝐢𝐭𝐚𝐥𝐢𝐳𝐞𝐝 | renmin 🎉
𝐡𝐨𝐬𝐩𝐢𝐭𝐚𝐥𝐢𝐳𝐞𝐝 | renminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz