Plac Zabaw

8 3 1
                                    

Dziś zacznę od nowa. Powiedziałam sobie. Zeszłam na dół ubrana w czarne spodnie i białą koszulę. Kremowe trampki i zegarek. Brązowe włosy związałam w koński ogon. Mama jak co roku patrzy na mnie krytycznym wzrokiem. I jak zawsze nic nie mówi. To już tradycja. Ubrałam jeszcze bluzę i wyszłam z domu. Poszłam do garażu po moją hulajnogę i pojechałam do szkoły. Gdy już tam byłam postawiłam "pojazd" za szkołą ale potem poszłam jednak do sprzątaczek. Podziękowałam i ruszyłam na rozpoczęcie roku. Dziś zacznę od nowa. Powiedziałam sobie jeszcze raz, a potem weszłam do sali.

***

Po całej "ceremoni" poszłam odebrać plan lekcji i kluczyk do szafki. Sprawdziłam czy taka szafka na prawdę istnieje i poszłam po moją hulajnogę. Pojechałam do sklepu i kupiłam sobie jakieś chrupki. Potem zapiełam hulajnogę przy drzwiach biblioteki. Weszłam i poprosiłam o zrobienie karty czytelnika. Zapłaciłam i od razu poszłam wybrać sobie jakieś książki. Wypożyczone rzeczy wpakowałam do plecaka i ruszyłam w drogę do domu. Gdy weszłam powiedziała, że za jakąś godzinę będzie obiad. Weszłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Mieszkam tu już miesiąc, a moje pudła ciągle są zamknięte. Postanowiłam zrobić coś z tym przez tą godzinę. Wypakowałam ubrania i poukładałam je w szafie. Potem zabrałam się za wyjmowanie książek z kartonów. Tego to nawet było więcej niż ubrań. Gdy książki znalazły się na swoim miejscu mama weszła do pokoju i zaprosiła na obiad. Czyli wyrobiłam się w godzinę. Zeszłam na dół i od razu weszłam do jadalni. Na stole stał garnek z zupą i talerz z ziemniakami i koteletem. Usiadłam przy stole i zabrałam się do jedzenia. Potem dało się słyszeć otwieranie drzwi i do jadalni wszedł tata. Pogłaskał mnie po głowie i usiadł obok mamy. Drzwi łazienki otworzyły się i wyszedł z nich mój brat. Miał już 23 lata. Właśnie skończył trzeci rok studi medycznych. W październiku zacznie czwarty. Usiadł obok mnie i bez słowa nalał sobie zupy. Żeby nie było u nas zawsze tak jest. Nigdy się do siebie nie odzywamy. My czujemy się z tym dobrze. Nasi rodzice już nie.
Ciągle mówili, że mamy się dobrze dogadywać. Dlatego siedziałam koło niego przy stole.

- Jak tam w szkole Kira? - spytał tata. Wiedziałam, że to pytanie w końcu padnie. On zadawał to pytanie nawet wtedy kiedy były wakacje.

- Och całkiem dobrze.

- A znalazłaś sobie koleżankę? - spytała mama

- Tak ma na imię Ola i jest naprawdę fajna. - powiedziałam z sarkazmem. Niestety moi rodzice nie znają czegoś takiego i dlatego...

- To przyprowadź ją jutro na obiad. - powiedziała szczęśliwa mama.

- Ona... eee... jutro nie może. Ani pojutrze. Ani nigdy. Ona chodzi na zajęcia w każdy dzień tygodnia i wraca dopiero po dwudziestej. Więc nie ma kiedy.

- Kochanie. - zwróciła się mama do taty - zapiszmy też tam Kirę. A powiedz mi co się tam robi?

- Eee... Gra... To znaczy siedzi się przed komputerem i się programuje. Nie moja bajka.

- Aha. - powiedziała mam zrezygnowana. - I tak ją tam zapiszemy.

- Mamo. Skoro jej się to nie podoba to nie marnuj na nią kasy. - wtrącił się mój brat. On się odezwał! Moi rodzice spojrzeli na niego wielkimi oczami. Najwyraźniej nie dowierzali temu co się stało. On jakby nic się nie stało jadł teraz kotleta. Mama patrzyła na niego jak na siódmy cud świata. Za to tata jak na wariata. Ja nie reagowałam podobnie, bo słyszałam jak całymi godzinami gadał przez telefon z jego dziewczyną, o której nikt nie wiedział. Tylko on i ja. Miałam go czym zmuszać do tłumaczenia mi maty. Po posiłku wstałam i posprzątałam po sobie. Talerze umyłam i schowałam. Potem poszłam do siebie. Tam się zamknęłam. Położyłam się, a potem szybko usiadłam. Przecież dopiero co zjadłam. Nie mogę leżeć. Postanowiłam iść się przejść. Przed wyjściem przebrałam koszulę na białą koszulkę i kurtkę jeansową. Wyszłam z domu. Ruszyłam chodnikiem i w ten sposób znalazłam się na placu zabaw. Było tam dużo dzieci. Jeden z nich właśnie zrzucił drugiegi z karuzeli. Ten zatoczył się i upadł. Prosto na kamienie. Jego mamy chyba nie było w pobliżu, więc poszłam w jego stronę. Najpierw klęknęłam, a potem usiadłam.

- Hej, wszystko w porządku? - spytałam. Chłopczyk spojrzał na mnie. - Nic ci nie jest? - spytałam jeszcze raz. Nagle ktoś gwałtownie pociągnął mnie do tyłu. Usłyszałam śmiech kilku starszych chłopaków. Wstałam i popatrzyłam na tego co mnie przewrócił. Był dość wysoki. Miał blond włosy i śliczne, ciemnoniebieskie. Ubrania miał lekko brudne ale jemu to nie przeszkadzało. Śmiał się razem z innymi.

- A wy tu czego? - rozległ się kobiecy głos, na co cała banda zamilkła. Z cienia wyszła starsza pani z miotłą w ręce. - Mówiłam wam to tyle razy. Może jak was pobiję to już nigdy was tu nie zoczaczę. - zaśmiała się. Dziwna staruszka. Podeszła do tego, który mnie przewrócił i popatrzyła mu w oczy. - Ty z nich wszystkich najbardziej mnie rozczarowałeś. - powiedziała. Czyżby ich znała? - Moi kochani chłopcy, czy wy nie możecie znaleść sobie innego miejsca do zabawy? Nie ważne. Logan! Marsz przeprosić tą dziewczynę. - wskazała na mnie. A więc to jakiś Logan mnie przewrócił. Już miałam powiedzieć, że nic mi nie jest, ale starsza pani złapała mnie za rękę i podeszła do niego. Ten niechętnie podał mi swoją.

- Przepraszam. - wymamrotał. Teraz mogłam już podejść do tego chłopczyka. Ale go już tam nie było. Pewnie uciekł. Trudno.

- To ja... eee... już pójdę. - powiedziałam i ruszyłam do wyjścia. Potem poczułam jak ktoś chwyta mnie za rękę. - Czego? - spytałam wrednie. Logan patrzył na mnie swoimi oczami.
Ciekawe co chciał. Nie dowiedziałam się, bo wyrwałam rękę i pobiegłam do domu.


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 22, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Półbóg I ŚmiertelniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz