1

2 0 0
                                    

                                                                                         17.03.2020                                                                                                                  Siemka. Jestem Jan, właściwie to.. Jestem Jasio, tak na mnie mówią, mieszkam w Łowiczu, mam depresje i to miasto mnie niszczy. Tyle o sobie mogę powiedzieć. Generalnie bardzo lubię czytać książki i interesuję się przyrządzaniem kawy i zwierzętami. Nie jestem introwertykiem. Lubię spotykać się z ludźmi nawet tymi fałszywi (nie mam w sumie wyjścia bo innych w moim mieście nie znam). Nie lubię o sobie zbytnio opowiadać, dowiedzie się o mnie więcej w dalszej części.                          

        Dziś znowu pokłóciłem się z mamą co nie jest nowością, poszło o to samo. O mój wyjazd do Warszawy. Rozumiem martwienie się i w ogóle, ale cholera! Dam sobie rade! To tylko jeden dzień! Tak jej powiedziałem..

- Jak ty się odzywasz! Nigdzie już nie pojedziesz, oj, ja ci dam wyjazdy! Zajmij się egzaminami!

- Ale mamo! Nie rozumiesz, że ja tu nie wytrzymuje?!

Mama się rozpłakała, ja też bo zawsze jak widzę, że ktoś płacze to od razu lecą mi łzy.

- Wiem synku, ale wyjdziesz z tego wierzę w ciebie, że naprawdę z tego wyjdziesz..

Jakoś dziwnie mnie to rozzłościło:

- Wyjdę? Nie wyjdę! Ile razy mi to powtarzacie: ty, Pani psycholog i inni. Bujda! Wciskacie mi to, żeby mnie jakoś pocieszyć, ale nie wychodzi wam to!

         Nie zważałem już czy mama płaczę czy nie. Sam powstrzymałem łzy dopóki nie doszedłem do pokoju. Włączyłem sobie dołujące filmiki co miało mi poprawić humor, ale tego nie zrobiło. Gdy atmosfera trochę opadła poszedłem sobie zrobić kawę. W końcu była dopiero dziewiąta rano, a ja już po kłótni z mamą. Co prawda nie był to rekord, ale jakoś wcześnie było.

        Jak co dzień rano, włączyłem ekspres, on się przeczyścił i wydalił z siebie tą bardzo śmierdzącą i brudną wodę. Pomyślałem: "Jejku! Jak ten ekspres wypuszcza takie coś to co musi się dziać w kanałach" i od razu chciało mi się wymiotować. Gdy wlewałem mleko, do kuchni przyszła mama. Miała jeszcze zapłakane oczy, ale zanim zdążyłem się odezwać powiedziała:

- Przepraszam.. Rozumiem cię, ale nie mogę na to wpłynąć.

Poczułem się dziwnie, że to właśnie ona mnie przeprasza, jak to ja nie mam w sobie za grosz pokory.

- Nie, to ja cię przepraszam. Zachowuje się jak rozwydrzony bachor przez to że nie mogę zrozumieć twojego myślenia..

Może kiedyś zrozumiem - dodałem w myślach.

- To jak? Przeprosinowa Kawa? - tak nazywałem kawę, którą zawsze robię nam po kłótniach.

- Jakbym mogła odmówić? - popatrzyła tym swoim głębokim wzrokiem i uśmiechnęła się.

        Wyjęła z paczki czynnik niosący śmierć, wyszła na balkon i odpaliła. Patrzyłem na nią przez chwile i doszedłem do tego samego wniosku co zawsze. Mam wspaniałą mamę.

        Z opresji wyrwał mnie dźwięk lejącego się mleka. Mama zawsze piła kawę w kubku po prababci, ja natomiast piłem ją w kubku, który mama dostała od przyjaciółki. Postawiłem kawę na stole. Wyjąłem z mojej szuflady z zapasami jeszcze pierniki, które dostałem od taty, takie prawdziwe z Torunia. Kochaliśmy je z mamą. Tata ciągle pracował. Sześć dni w tygodniu po dwanaście godzin. Dzięki niemu mieliśmy wystarczająco pieniędzy, żeby żyć na dosyć wysokim stanie. Po pierwszym łyku kawy odezwała się mama:

- Dzwoniła ciocia Magda, pytała kiedy do nich przyjedziesz.

Uśmiechnąłem się.

        Ciocia mieszkała w Warszawie co skutkowało tym, że wyjazdy do niej były super. Wiecie shoppingi i w ogóle, ale ogólnie są bardzo sympatyczną rodziną. Bardzo miło mi było spędzać z nimi czas.

- Jak najszybciej!

- Teraz masz szkołe, egzaminy i w ogóle.

Na tym rozmowa o Warszawie się urwała, stwierdziłem, iż nie ma sensu dalej o tym dyskutować bo i tak wyjdzie na to samo. Gadaliśmy jeszcze o różnych filmach i serialach bo kochaliśmy razem oglądać filmy i seriale. To było jedno z moich ulubionych zajęć. Potem siadaliśmy i rozmawialiśmy o emocjach, które odczuliśmy podczas filmu. Po skończeniu kawy poszedłem do pokoju. Zadzowniłem do Ani i przegadałem z nią z godzinę. Potem zadzwoniła Adele. Nazywaliśmy ją tak bo śpiewała na apelach, właściwie to nie znam jej prawdziwego imienia. Zapytała się czy idę na jakiegoś energetyka do sklepu, nie lubiliśmy się, więc odpowiedziałem:

- A co cię tak naszło, że się mnie pytasz?

- Nikt nie chce wyjść - odpowiedziała, jakby pełnym przekonania głosem, że się zgodzę. Przecież jej mniemanie o sobie było porażające i myślała że każdy chce z nią wychodzić, więc odpowiedziałem:

- aha, okej, nie idę - i się rozłączyłem.

         Czytałem chyba z dwie, trzy godziny. W sumie to nie wiem ile czytałem bo straciłem poczucie czasu. Pod wieczór zadzwoniła Kinga:

- Siemka, idziemy z Julką i Piotrkiem do kina. grają teraz ten nowy horror, chyba "Pozory". Chciałbyś z nami?

        Była już 21:30. Horror grali o 22:15 bo było to kino całodobowe. Zapytałem się mamy, na co odpowiedziała jak zwykle to samo:

- A szkoła?

- Jutro lekcje odwołane, pierwszoklasiści mają pokaz sztucznych ogni i wszyscy nauczyciele na to idą.

- Okej, idź, ale wracasz sam! - krzyknęła jak już zakładałem kurtkę.

        Ubrałem się cały na czarno przez co nie było mnie w ogóle widać. Trochę się bałem w drodze na przystanek, więc zadzwoniłem do Ani. Gadałem z nią chwile na kamerce.

        Czekałem pięć minut na autobus i nagle podjechał. Powiedziałem do Ani:

- okej, autobus podjechał ja kończę papa!

         Wchodząc widziałem Kingę i Piotrka. Julka pewnie podjedzie innym autobusem. Kupiłem bilet i znalazłem miejsce.

- Hej Jasio! - zanim zdążyłem usiąść Kinga wstała i przytuliła się do mnie.

- No hej! Jak tam u was?

- Generalnie matka zrobiła mi aferę o to, że późno wychodzę, ale nie mogę przegapić tego filmu! Za nic! - powiedział jakby przygnębiony Piotrek. Nie było to do niego podobne. Zawsze na imprezach to on rozkręcał zabawy, a na co dzień był bardzo wesoły.  

        Podjechaliśmy pod kino, przystanek był zaraz obok. Julka już tam stała. Weszliśmy i kupiliśmy bilety. Na początku pani się mnie spytała ile mam lat. Widziałem, że tylko mnie nie poinformowali, albo zapomnieli poinformować o tym, że seans jest od jakiegoś większego wieku niż nas. Gdy tylko zauważyłem Kingi błagalny wzrok wiedziałem co powiedzieć:

- Szesnaście - inni odpowiedzieli to samo i kupiliśmy bilety. Byłem zadziwiony tym, że trafiłem z wiekiem. Do mnie to było niepodobne. 

        Do seansu zostało piętnaście minut, w związku z tym stwierdziłem, że pójdę do toalety. Piotrek poszedł ze mną. Toaleta była na dole, oczywiście jak zwykle na schodach światło paliło się i zgaszało.

- Nigdy chyba nie wymienią tej żarówki - powiedziałem swoje myśli na głos.
- No, haha. Jasio mam do ciebie sprawę..

- Co tam?

        Przystanęliśmy, złapał się poręczy jakby ta sprawa była tak poważna, że gdy ją mówi ciężko mu oddychać. Ciężko mi się było skupić przez to migające światło, ale jakoś wyostrzyłem swoje myśli i popatrzyłem na jego pełne powagi oczy..

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 19, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Miłosna OdległośćWhere stories live. Discover now