Rozdział 1

4 0 0
                                    


Obudziłam się. Policzyłam do pięciu. Westchnęłam. Nadal żyje, wyłączyłam wyjący alarm w telefonie i zakryłam twarz poduszką w nadziei na łaskawość losu, tylko dziesięć minut pomyślałam.

Zerwałam się na równe nogi zanim dobiegł do mnie straszliwy huk dobiegający z kuchni. Byłam zdezorientowana, mimo, że zdarzało mi się już wcześniej reagować na coś co miało za chwilę nastąpić, nie to niemożliwe pomyślałam, mój mózg nie chciał dopuścić takiej możliwości do racji. Nie mógł już wrócić, w pośpiechu zerknęłam na kalendarz, który leżał moim biurku – o nie, o nie zaczęłam panikować, było za wcześnie mój mózg jeszcze nie zdarzył się obudzić.

 -Jeszcze dziesięć dni na pewno!- wrócił, cholera, spojrzałam w pośpiechu na dzisiejszą datę w telefonie . Tak to dziś, jak mogłam zapomnieć! 

Przez ostatni czas miałam sporo na głowie między innymi najważniejszą rzeczą którą się przejmowałam była moja kłótnia z najlepszą przyjaciółką a za razem jedyną którą miałam, nie pamiętam, żebyśmy kiedykolwiek się kłóciły, myślałam, że to nas nie dotyczy, niestety pokłóciłam się z Sue na dobre mam nadzieję że szybko się pogodzimy, przez to wszystko kompletnie wypadł mi z głowy powrót ojca. Dziesięć dni przeleciało mi przez palce nie wiadomo kiedy.

 Od razu posmutniałam, nie byłam w szkole od dziesięciu dni, nikt na to raczej nie zwrócił uwagi.

 Nie byłam zbyt popularna ze względu na statut mojego ojca i mój charakter, był biznesmenem! przecież powinnam! Przynajmniej zawsze bogate laski są popularne, poniekąd było mi z tym dobrze jeśli miałabym być przed sobą szczera, ale z czasem zaczynałam co raz bardziej odczuwać samotność, nie zawierałam mimo to nowych relacji, być może ze względu na to że nie chciałam być wykorzystywana przez wzgląd na to że mam kasę , z której nawet nie korzystałam. Nie kręciło mnie picie i imprezowanie to zupełnie nie w moim, nawet jakby tak było nie miałabym z kim chodzić na imprezy! Nie miałam, żadnych znajomych oprócz Sue. 

Kolejny trzask, uświadomiłam sobie, że muszę jak najszybciej zbiec na dół w połowie moich myśli zauważyłam, że już jestem na miejscu.  Wpatrywałam się martwym wzrokiem w twarz ojca. Tak dobrze znałam ten wyraz twarzy. Zamarł z talerzem uniesionym na wysokości swojej głowy. 

Skierował się w moją stronę, zmienił się od kiedy widziałam go ostatni raz, jego blond włosy miały poszarzałe pasemka, jego fryzura przypominała teraz grzybka wyglądał tak tylko, gdy wiedział, że cały dzień spędzi w domu, nigdy by się tak nie pokazał by nie zabrudzić swojego wizerunku w mediach. Zawsze był bez błędnie ubrany. Jego twarz pokryły lekkie zmarszczki, wzrok skierowany na mnie a niebieskie oczy błyszczały z fascynacji i furii, nozdrza szybko pulsowały od adrenaliny a na jego ustach spoczywał szyderczy uśmiech, nawet nie zadrżałam, zbyt dobrze znałam ten wyraz twarzy. Spoglądał na mnie z zadowoleniem. Wiedział, że przyjdę. Zawsze przychodziłam.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 22, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

VitaminWhere stories live. Discover now