Stary zachód.
Zapewne wiele ludzi widzi go jako cud natury. I on tak naprawdę nim jest.
Przyroda i zwierzęta: to wszystko jest piękne i naprawdę może być nazywane cudem.
Ale ludzie nie są i nigdy nie będą cudem.
To trudne czasy. Pewnego dnia do wschodniego brzegu dobili nieznajomi ludzie. Biali ludzie.
Nazywali się Europejczykami. Na początku byliśmy do nich nastawieni pokojowo, wielu z nas ciekawiły ich opowieści o tamtym świecie, w którym żyją oni. Indianie pozwolili im zostać, ale oni nadużyli naszego zaufania. Przestało robić się tak kolorowo, gdy ci zaczęli narzucać nam swoje tradycje i wierzenia. Protestowaliśmy, a oni okazywali agresję. Indianie nie skrzywdziliby muchy, nie chcieli sporów, ale w końcu musieliśmy się bronić. Biali byli potężni, mieli o wiele lepszą broń, o czym się już niedługo przekonaliśmy.
Wywołali chaos. Niszczyli wioski, zabijali ludzi, wyłapywali zwierzęta, które powinny żyć w spokoju jaki my im zapewnialiśmy.
Indianie potrzebowali kogoś, kto nie bał się używać przemocy, a przynajmniej w momentach gdy trzeba było się chronić. Kogoś, kto miał motywacje.
Ameryka została więc podzielona na pacyfistów, białych intruzów i bandytów.
Nazywają mnie Nayakan. Jestem bandytą.
YOU ARE READING
ᴡɪʟᴅ ᴡᴇsᴛ || sᴛᴏʀʏ ᴀʙᴏᴜᴛ ʜᴏᴡ ᴛʜᴇʏ ᴡᴀɴᴛᴇᴅ ᴛᴏ ʙʀᴇᴀᴋ ᴜs
Short StoryGdy europejczycy najechali na Indie, wszelki porządek i spokój został zakłócony. Rdzenni mieszkańce Ameryki nie do końca mieli jak się bronić, nie tylko przez gorszą broń, ale i to, że przemoc nie leżała w ich naturze. Młody czerwonoskóry, któremu...