❤️🏳️‍🌈

63 11 77
                                    

Nikt tego nie mógł przewidzieć. Nikt nie umiał go powstrzymać przed tym, co zrobił. A wszyscy cierpieli. Może nie równomiernie, ale i tak.
Jednak to, jak mocno cierpiałem ja, ukrywałem doskonale. Zresztą, w ukrywaniu swoich prawdziwych uczuć jestem mistrzem. Nikt nigdy nie wie, co czuję - nigdy nie płaczę przy innych. Dopiero będąc sam, zaszywam się w kącie, a z moich oczu lecą ogromne łzy.
Zastanawiacie się pewnie, przez kogo tak cierpiałem.
Alex był jedynym, który potrafił mnie zrozumieć. Przy nim byłem w stanie pokazać prawdziwego siebie bez obawy, że mnie oceni. Zachwycała go moja osobowość, a mnie fascynowała jego. Nie patrzył na wady ani dziwactwa, tylko kochał. Uwielbiał całować blizny na moim brzuchu, masować je. Wtedy przez moje ciało przechodziły przyjemne dreszcze, czułem ekstazę. Jego dotyk działał na mnie szaleńczo.
Już nigdy nie poczuję tego. Alex nie pocałuje mnie w usta, nie będzie bawił się moimi włosami, nie obejmie mnie ramieniem. Zniknął. A ja nie potrafiłem go kurwa powstrzymać. Przez to, co zrobił, straciliśmy go wszyscy.
Do tej pory płaczę, gdy myślę o nim.
I te cholerne maliny, które przypominają mi nasze wspólne wakacje.

* * *

Lato jest moją ulubioną porą w roku. Dla mnie mogłoby ono trwać wiecznie - leżenie na trawie pod drzewem, rozkoszowanie się owocami, ciepłe temperatury. Miód na moją duszę. Najbardziej kocham maliny; są owocami zmysłowymi i soczystymi, skrywają w sobie pewną tajemnicę. Wypływający z nich sok był słodki, spływał po moich palcach niczym krew.
Właśnie w lato poznałem Alexa. Wybierałem się z moją rodziną na wakacje do Zanzibaru. Marzyłem o odwiedzeniu tego miejsca od dziecka. Teraz miałem okazję - byłem świeżo po moich osiemnastych urodzinach, na które dostałem sporo pieniędzy. Dodatkowo posiadałem moje długoletnie oszczędności, więc mogłem pozwolić sobie i rodzinie na porządny urlop.

— Maxime, masz wszystko? — zawołała moja mama z dołu.

— On się grzebie jak mucha w smole! — wtrąciła się moja młodsza siostra, Jane.

— Pal gumę — powiedziałem. — jestem już spakowany!

— To schodź z walizką na dół.

Zapiąłem więc mój bagaż szybko i wyciągnąłem jego rączkę. Zszedłem z tym na dół, odetchnąłem chwilę, po czym schowałem walizkę do bagażnika. Wsiadłem do tyłu obok mojej siostry. "No zajebista podróż", pomyślałem, przywracając jej dokuczanie towarzyszące mi za każdym razem. Wygrzebałem z mojego plecaka pomarańczowe opakowanie, w których znajdowały się moje leki uspokajające. Wyjąłem z niego jedną tabletkę, wziąłem i popiłem sokiem jabłkowym. Wziąłem głęboki oddech i oparłem twarz o szybę. W duchu modliłem się tylko, by nie siedzieć obok Jane w samolocie.

Jakieś pół godziny później dotarliśmy na lotnisko. Tata zaparkował samochód, a na jego twarzy królował uśmiech. Nie rozumiałem, co go tak cieszy. Wcześniej był mocno sceptycznie nastawiony na tę podróż. A teraz się szczerzył jak głupi.
Mama przypomniała nam, że nasz lot jest za trzy godziny. Pomyślałem sobie, że to idiotyczne przyjeżdżać tu tak wcześnie. Przewróciłem oczami i pociągnąłem swoją walizkę. Skierowaliśmy się do poczekalni. Tam usiadłem od mojej rodziny tak daleko, jak to możliwe. Skrzyżowałem ręce i odrzuciłem głowę do tyłu. Właśnie tego nie lubiłem, kiedy moi rodzice byli mocno przezorni jeśli chodzi o czas. Pogrzebałem jednak w swoim plecaku, by poszukać czegoś, czym mogę się zająć przez ten czas. Znalazłem ostatecznie książkę, którą zacząłem czytać dwa dni wcześniej. Nie poczytałem jej jednak za długo. Usiadł obok mnie chłopak - kręcone, krótkie brązowe włosy, duże orzechowe oczy, dosyć wysoki i chudy. Wyglądał zniewalająco. Był mniej więcej w moim wieku. Starałem się na niego nie patrzeć i mu nie przeszkadzać. On natomiast nie spuszczał ze mnie wzroku. Kiedy wreszcie na niego spojrzałem i on się uśmiechnął, moje policzki zapłonęły.

taste of raspberries [one shot]Where stories live. Discover now