Prolog

49 4 6
                                    

Tokio, 2059 rok

Wielka metropolia w nocy wyglądała niesamowicie. Bardzo ruchliwa, przypominająca nowoczesne miasta z gier czy filmów science-fiction dla ówczesnych mieszkańców była zwykłą codziennością. Nikt z ponad trzydziestu siedmiu milionów obywateli przebywających w Tokio nie przypuszczał, jaka obława właśnie się szykuje.

W małej, zaciemnionej uliczce zaparkowany był czarny SUV, gotowy w każdej chwili do odjazdu i rozpoczęcia pościgu. Kierowca oraz pasażerowie bacznie obserwowali, jak naprzeciwko szef tutejszej mafii kupuje towar od rosyjskich agentów przybyłych aż z Moskwy.

- Panowie przemierzyli tyle kilometrów, żeby się dorobić na czarnym rynku, a za chwilę czeka ich niemiła niespodzianka z naszej strony - powiedziała brunetka siedząca na przednim miejscu pasażera. Ciemnoskóry kierowca rzucił jej pobłażliwe spojrzenie i parsknął śmiechem.

- Nie możesz się już doczekać, prawda? - zapytał, nie oczekując odpowiedzi. - Musisz uzbroić się w cierpliwość. Wyciszyłaś telefon, prawda?

- Spokojnie, nie zdradzi nas tak, jak ostatnio - zapewniła, unosząc nowoczesne urządzenie niemalże przed nosem mężczyzny. - Zresztą, i tak jesteśmy daleko. Dzieli nas dość ruchliwa ulica, jest hałas. Gdyby nie to, że twoi ludzie podłożyli im pluskwę, nawet nic byśmy nie zrozumieli, co oni tam mamroczą.

W tym momencie kierowca uciszył ją i wszyscy obecni w samochodzie zaczęli uważniej przyglądać się scence rozgrywającej się po drugiej stronie ulicy. Wyglądało na to, że kupcy i sprzedawcy dobili już targu i właśnie mieli się rozejść, zatem L.A.S.T. musiało wreszcie wkroczyć do akcji. W przeciwnym razie ich misja nie skończyłaby się pomyślnie.

Trzech agentów siedzących z tyłu wysiadło i ruszyło za Rosjanami. Pozostali wyjechali z uliczki, podążając za kupcami, którzy właśnie wsiedli do swojego vana. Rosjanie wsiedli na motocykle i szybciej niż Japończycy zauważyli, że ktoś ich śledzi, więc odpalili swoje silniki i z piskiem opon odjechali. Widząc tę sytuację trzech Amerykanów wróciło do SUV-a, który jeszcze nie zdążył zbytnio się oddalić i wsiedli, póki mafiozi zajęci byli pakowaniem się do swojego pojazdu.

- Rosjanie odjeżdżają na motocyklach - poinformował jeden z trzech agentów kierowcę.

- Chris. Zmiana planów. Kod czerwony - rzekł do nadajnika ciemnoskóry mężczyzna.

- Przyjąłem, kapitanie - odpowiedział żartobliwie głos w słuchawce.

- Wyświadcz mi przysługę i nie nazywaj mnie tak - zirytował się kierowca i widząc w lusterku wstecznym znikających między pojazdami siedmiu rosyjskich agentów, wcisnął pedał gazu i ruszył z piskiem opon, gdy tylko japońscy mafiozi włączyli się do ruchu.

- Dobrze, szefie.

Kierowca westchnął głośno i wydał kolejne polecenie:

- Monitoruj z góry każdy ruch agentów SAA i informuj mnie o wszystkim.

- Się robi.

Brunetka popatrzyła na kierowcę i uniosła brew.

- SAA? Mogli wymyślić coś ciekawszego - prychnęła.

- To akronim. Pełna nazwa to Socjalistyczna Agencja Antyterrorystyczna - wyjaśnił, będąc cały czas skupionym na pościgu, który już zrozumieli Japończycy.

Przemierzali ulice Tokio, cały czas oddalając się od Rosjan. Przynajmniej tak myśleli. W rzeczywistości zrobili tylko kółko i dogonili Amerykanów, siedząc im na ogonie. Na radarze latającego nad nimi Chrisa cały czas migotały czerwone kropeczki sygnalizujące położenie wszystkich uczestników pościgu. Kiedy mężczyzna w końcu zrozumiał manewr rosyjskich agentów, natychmiast powiadomił swoich kolegów na dole.

Elements 6Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz