🥀

736 70 12
                                    

- Zróbmy sobie dzidzie - powiedział młodszy chłopak, wchodząc doniewielkiej altanki

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

- Zróbmy sobie dzidzie - powiedział młodszy chłopak, wchodząc do
niewielkiej altanki. Wbił wzrok w siedzącego na ławce blondyna, który słysząc słowa swojego ukochanego, odłożył na bok zeszyt z notatkami.

Uśmiechnął się delikatnie, nieco rozbawiony jego słowami.

- Nie zrobimy sobie dzidzi, kochanie - odpowiedział mu spokojnie. Chwycił jego nadgarstek delikatnie, pociągnął w swoją stronę, sadzając bruneta na swoich kolanach.

- Seungin mają dzidzie - prychnął urażony, sygnalizując tym, że nie przyjmuje odmowy oraz obrazi się poważnie, gdy tamten ponownie nie przestanie na jego propozycję.

- Wiesz, że oni wpadli - rzekł miękko, starając się jakkolwiek zachować w głosie stanowczość i fakt, że nie zgodzi się na to, chociażby miał do końca roku spać na niewygodnej kanapie umiejscowionej w salonie.

- Channie.. - mruknął prosząco, przytulając się do niego mocno. Pocałował farbowanego blondyna w policzek, mając nadzieję, że chociaż tam uda mu się przekupić go.

Znał swojego chłopaka wystarczająco długo, mieszkali razem odkąd Lee skończył szkołę średnią, a parą byli już niemal sześć lat. Z perspektywy czasu wszystko to wydawało się dla nich tak nierealne, zupełnie nieosiągalne.

- Nie przekupisz mnie, sun - zaśmiał się cicho, odwracając w jego stronę twarz i łącząc ich usta w delikatnym pocałunku.

- Chce dzidzie - uformował niewielką dłoń w pięść i uderzył dwudziestopięciolatka w bark, ukazując swoją frustrację. Może miał już dwadzieścia jeden lat, ale nadal był dzieckiem i wiele osób przez jego zachowanie, czy wygląd nigdy w to nie wierzyło... Zdanie zmieniali zazwyczaj dopiero, gdy Felix odzywał się, a jego głęboki, mocny głos działał jak terapia wstrząsowa.

- Dzidzia dopiero jak skończysz studia i po ślubie, już się nie bulwersuj... Wiesz, że cię kocham, mógłbym mieć z tobą całe przedszkole, ale jeszcze za wcześnie, honey - pogładził go po głowie i cmoknął przelotnie w nos.

- Będziemy mieć conajmniej czwórke - skrzyżował ręce na piersi, opierając głowę o ramię swojego chłopaka. - I mam w dupie czy chcesz, chuju, czy nie - oznajmił pewnie, uśmiechając się przy tym uroczo, co zupełnie zaprzeczało wypowiedzianym słowom.

- Jeśli cię to uszczęśliwi, to możemy mieć nawet dwa razy więcej.

- Uszczęśliwi mnie dzidzia, teraz.

- Tak się nie bawimy - zaśmiał się. - Najpierw skończ studia.

- Nie umiesz się bawić - przewrócił oczami. - Dobra, wyjmij kija z dupy.. Kocham cię, Channie.

Z relacji dwójki nieznajomych osób, które spotykały się jedynie w celach ściśle związanych z edukacją, przeszli do czegoś pięknego.

Stali się dla siebie niezwykle ważni.

Zawsze bowiem ciężko przeżywają rozłąke dłuższą niż dwa dni czy pojawiające się sporadycznie sprzeczki.

Felix w oczach Chrisa był kimś wyjątkowym. To on potrafił odciągnąć go od pracy zaledwie jednym słowem, sprawić, że uśmiechnie się szeroko nawet przez najbardziej idiotyczny żart, który śmieszny jest tylko, gdy wypowiada go brunet. Australijczyk nie wyobrażał sobie dalszego funkcjonowania bez młodszego, nie widział samotnego życia, nie mógł przyswoić do siebie wiadomości, że mógłby budzić się bez mniejszego ciała wtulonego w jego bok.
Nawet jeśli to on irytował najbardziej, to nie zmieniłby tego za nic.
Traktował go jak najcenniejszy skarb, nieraz dziękował [sam nie wiedział do końca komu] za to, że jest przy nim, mimo wielu wad, błędów, które popełniał często.

W oczach młodszego Bang był kimś wręcz idealnym, wpatrywał się w niego jak w obrazek i żywił ogromny szacunek w stosunku do niego. Na każdym kroku chciał okazać mu wdzięczność za wszystko, co kiedykolwiek dla niego zrobił. Dlatego często przytulał się do niego, całował w policzek, robił kawę, gotował obiad, trzymał za dłoń, nie gniewał się gdy znowu powiedział coś głupiego przez zmęczenie. Chris z początku był jak jedna wielka układanka, która w kawałkach wydawała się zupełnie szara. Bo Lee tak z początku go postrzegał - jako szarego, nudnego studenta, który swoją osobą do zaoferowania ma jedynie dość ładny uśmiech i spalone przez rozjaśniacz włosy. Z biegiem czasu okazało się, że jest jedną z najbardziej wartościowych osób, jakie tylko mógł poznać w życiu.

Pomyśleć, że obaj mogli nigdy tego nie zaznać. Ich znajomość mogła zakończyć się na korepetycjach z koreańskiego i na wymuszonych usmiechach skierowanych w swoją stronę.

Całusy, noce spędzone razem, niewielki domek na obrzeżach miasta, miłość, przyjaźń, zaufanie... To wszystko nie istniało by gdyby nie jedno na pozór nic nie znaczące zdanie, które wypowiedział Chris, gdy ich spotkania wreszcie znalazły odwzorowanie w ocenach Lee.

Na świadectwie zakończenia jednej z klas szkoły średniej pojawił się pozytywny stopień z koreańskiego, a Felix przepełniony euforią i masą wdzięczności rzucił się (jeszcze wtedy wyższemu) Australijczykowi na szyję, niemal go dusząc, szepcząc ciche podziękowania.

- Pachniesz jak różany ogród.

Właśnie to powiedział wtedy Chan, taka była odpowiedź na każde słowo podzięki, które kierował w jego stronę Felix.

To jedno zdanie doprowadziło, że siedzą w ich ukochanej altance, otoczeni pięknymi, czerwonymi różami, przytuleni do siebie, zupełnie nie myśląc o tym co dzieję się za drzwiami, na zewnątrz.

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


.・。.・゜✭・.・✫・゜・。.

Dla imhamster

sunshineWhere stories live. Discover now