#papieroweZCOC
Siadam przy jasnoszarym stoliku, a Jake stawia na nim tacę z moją sałatką. Sam zajmuje miejsce naprzeciwko. Blond włosy ma w lekkim nieładzie, więc nachylam się i poprawiam je dłonią, na co posyła mi uśmiech.
– Dzięki.
Unoszę kąciki ust, po czym siadam wygodniej na kanapie i zabieram się do jedzenia. W knajpce panuje zadziwiający spokój, chociaż większość stolików jest zajęta. Zebrało się sporo osób, chyba głównie gości skacowanych po imprezie u Coopera, którzy przyszli tutaj i nie mają nawet sił mówić głośniej. Jake na szczęście tyle nie wypił, dlatego możemy patrzeć z udawanym współczuciem na kilka znajomych osób. Pewnie po jakiejś kolejnej domówce ktoś będzie spoglądał w ten sam sposób na nas.
– Może pojedziemy jutro nad wodę? – proponuję, popijając sok.
Jake unosi brwi.
– A może posiedzimy u mnie nad basenem?
– Tam nie masz plaży – rzucam.
– Mogę ci załatwić piasek pod leżak.
Przewracam oczami.
– A może jednak nie?
Chłopak śmieje się cicho.
– Eve i Dean z nami pojadą? – pyta.
– Pewnie tak. Może Chris też będzie chciał? Zbierzemy większą paczkę i w ogóle.
Jego twarz nieco się rozjaśnia.
– Brzmi fajnie – stwierdza. – Ale do południa, bo potem organizujemy sobie krótki mecz z chłopakami. Wpadniecie z Eve?
Biorę kolejny kęs jedzenia, zerkając na burgera, którego wybrał Jake. W sumie też miałabym na niego ochotę. Tyle że w tym tygodniu i tak już zjadłam za dużo niezdrowych rzeczy, więc nie powinnam.
– Mhm. Lubię patrzeć, jak grasz – odpowiadam lekko.
Jake jest jednym ze skrzydłowych w szkolnej drużynie futbolowej. Razem ze swoim przyjacielem Chrisem. I z Shane'em Campbellem, z którym nieustannie rywalizują. Chociaż zwykle wszyscy trzej pojawiają się na boisku lub zmieniają w trakcie meczu między sobą i jeszcze z dwoma innymi zawodnikami, Jake uznaje wyjście od początku rozgrywki za sprawę honorową. To chyba dlatego w głównej mierze nie cierpi Shane'a. On nigdy nie grzeje długo ławki, co mojemu chłopakowi się zdarza.
– A ja lubię, gdy patrzysz, jak gram – rzuca, przywracając mnie do rzeczywistości.
Uśmiecham się szerzej. Lubię Jake'a. Kiedy zaprosił mnie ponad miesiąc temu na pierwszą randkę, byłam zaskoczona, ale ostatecznie zgodziłam się z nim wyjść. Zabrał mnie do kina i na kolację, a potem powtórzyliśmy to jeszcze raz, i kolejny. Na początku nie miałam co do naszej relacji większych nadziei, bo wcześniej uważałam Jake'a za nadętego, porywczego i sztywnego chłopaka, jednak znaleźliśmy wspólny język. Powoli się poznajemy i zaczynam czuć się swobodniej w jego towarzystwie.
– Może wpadniemy do mnie na film? – pyta chłopak, gdy kierujemy się już na parking przed knajpką.
Ziewam, a on obejmuje mnie ramieniem.
– Nie, jestem trochę zmęczona. Zasnęłabym.
– Nie mam nic przeciwko.
Śmieję się.
– No oczywiście, że nie. Ale powinnam wrócić, żeby się upewnić, że mój pokój jeszcze nie poszedł z dymem.
Jake otwiera mi drzwi swojego samochodu, więc wsuwam się na siedzenie pasażera. To jakiś szpanerski model, o którym już wiele mi opowiadał, tyle że nie jestem fanką motoryzacji. Kompletnie się na tym nie znam.

CZYTASZ
Zawsze chodziło o ciebie [WYDANE]
Teen FictionCo? © _verai_ 2020 Wszelkie prawa zastrzeżone