Płuca opatulone dymem, serce smutkiem
Popełniłem wiele błędów, wiele grzechów,
Stałem się wyrzutkiem
Nie mogącym znieść ich śmiechówLecz wtedy zjawiła się ona
Dziewczyna niczym ze snów
Delikatna, piękna, zakręcona
Aż brakowało mi tchu
Odczuwałem smak utraconej radości
Z tobą świat znowu nabierał kolorów
Przy tobie mój umysł wpadał w stan niewładności
W oczach blask neonówLecz znów popełniłem błąd
Demony powróciły, niszcząc mnie w środku
Lecz spadł na nie twój osąd
Niszcząc je w zarodkuJednak ten jeden zdołał,
Nie poddając się, walcząc do końca
Oczekiwaniom innym sprostać
Podłożyć zaskrońca
Rosnąc w sercu, podpuszczał do złego
Nie dając się zniszczyć
Oparł się wszelkim błaganiom
I stało sięDo dziś pamiętam kłótnie, krzyki
Nieprzespane noce, przelane łzy
Nie chciałem, lecz skrzywdziłem
mojego anioła