Nienazwana część 1

6 0 1
                                    


Postremus oparł się o burtę i zapatrzył w wodę. Miał nadzieję, że mimo prędkości, Mewa śmieszka pruła fale morza zachodniego jakby wiozła wodę życia, uda mu się wypatrzyć delfiny. Chwilami wydawało mu się, że widzi ciemne kształty pod wodą, ale żaden nie wypłynął na powierzchnię.

Wiedział, że ryzykuje wracając. Od zniszczenia jego rodziny minął niecały rok. Ktoś mógł pamiętać jego twarz albo imię. Jedno wypowiedziane nie w porę słowo mogło zniszczyć wysiłek wszystkich, którzy go ratowali. Postremus lubił myśleć o sobie jak o samotnym wilku, ale wiedział też, że sam nie uciekłby z obławy. Zastanawiał się czasem komu zawdzięczał ratunek.

Poczuł jak w gardle zbiera mu się żółć. Pozostali członkowie rodu odcięli się od jego rodziny gdy tylko zobaczyli pierwszych strażników Rady. Uratowanie go miało pewnie przebłagać Furie. Albo uspokoić sumienia.

Z wody wynurzył się wierzchołek skały. Zaskoczony Postremus podniósł wzrok. Inne statki dawno odbiły już na północ lub południe, ale Śmieszka mknęła prosto na Harpie Skały. Szybkim krokiem, patrycjusz bowiem biega tylko w bitwie, podążył na mostek. Kapitan i sternik stali pochyleni nad mapą, dyskutując o czymś żywo.

-Płyniemy prosto na skały- oświadczył Postremus.

- Płyniemy przez Harpie Skały- poprawiła go Liwia Felixa, na chwilę podnosząc wzrok znad mapy.- Mówiłam, panie, że to będzie niebezpieczna podróż.

- Sądziłem, że chodzi o piratów, pani- odpowiedział. Sternik parsknął cicho.

- W zatoce koryjskiej nie ma piratów- pouczyła go.- Powinniśmy bezpiecznie przepłynąć przez Skały.

- Jeśli ta mapa jest dokładna- mruknął sternik, przejmując od chłopca stery. Dzieciak pognał na główny pokład.

- Zawsze są- kapitan stanęła przy barierce.- Jeśli wolisz, zejdź pod pokład, panie- zwróciła się do Postremusa. Czyżby uważała, że się bał?

- Zostanę- wyprostował się.- To rzadki widok.

- Z pewnością- uniosła lunetę i przestała zwracać na niego uwagę.

Minęli wrak osadzony na mieliźnie i wpłynęli między jasne skały. Pozornie wszystko wyglądało zwyczajnie. Słońce dogrzewało, mijane skały były daleko, statek kołysał się wesoło. Ale kapitan opuszczała lunetę tylko by zerknąć na mapę, a sternik zaciskał usta w wąską linijkę.

Postremus podszedł bliżej burty. Wody Harpich Skał były błękitne i przejrzyste, widział biały piasek na dnie. Ciekawe, skąd wzięli tę mapę, musiała być warta więcej niż statek wraz z załogą. Może dlatego kapitan nazywano Szczęśliwą? Może powinien spróbować ją wynająć? Ale czy upadł aż tak nisko?

- Po lewej, kapitan- odezwał się sternik. Statek zwolnił, Postremus przeszedł na drugą stronę mostka. Uderzył go kwaśny, drapiący w gardło smród. Pospiesznie naciągnął chustę na nos. Trzy wysokie skały tworzyły małą zatoczkę. Woda w niej wrzała, a nad wszystkim unosiła się mgła. Śmieszka płynęła tuż na granicy spokojnej wody.

- Kwas?- Liwia pochyliła się i zaznaczyła coś na mapie.- Odpływamy.

Postremus cofnął się i usiadł na jedynym na pokładzie krześle. Mdliło go od smrodu, a skóra na czole swędziała. Oby to nie była trucizna. Nie obawiał się śmierci, ale nie mogła nadejść za szybko. Miał pomścić swoją rodzinę, nie umierać na korsarskim statku.

Kiedy podniósł wzrok, przepływali przez szeroki basen między skałami. Gdyby nie wrak statku po prawej, widok byłby wręcz sielankowy. Postremus ściągnął chustę z twarzy i odetchnął głęboko. Zanim zdążył się ucieszyć, że wszystko skończyło się dobrze, dotarło do niego, że bosman wydziera się na załogę, a kapitan i sternik razem mocują się z kołem.

- Fortuna sprzyja śmiałym- wydyszał modlitwę mężczyzna. Śmieszka skręcała w prawo, w stronę wraku.

Postremus zerwał się. Co jeśli statek zatonie? Nie da radę wpław dopłynąć do brzegu, ale może szalupą? Czy powinien już do niej biec? Podbiegł do schodów prowadzących z mostka na pokład i wtedy ją zobaczył.

Początkowo wziął ją za kobietę w ciemnej sukni, ale kobieta nie stałaby na wodzie. Po chwili zrozumiał, że to co wziął za spódnicę, to macki ośmiornicy, a włosy nieznajomej przypominają wodorosty. Patrzył na jedną z córek Neptuna. Musiał wydać jakiś dźwięk, bo kapitan podniosła wzrok i też ją zauważyła.

- Butelki!- wrzasnęła tak, że pewnie usłyszeli ją po obu stronach zatoki.

Każdy z marynarzy wydobył butelkę albo niewielką amforę i rzucił nią w fale. Kapitan wcisnęła Postremusowi w dłonie trzy, wszystkie zapieczętowane woskiem.

- Rzuć je jak najdalej- nakazała, po czym wróciła do walki z kołem.- Szybko, bo nas zabiją.

Wychylił się i rzucił najmocniej jak potrafił. Butelka poleciała łagodnym łukiem, ale zanim wpadła do wody, chwycił ją tryton. Zaśmiał się i zniknął pod falami.

- Płacisz im za bezpieczną drogę?- spytał Postremus, biorąc zamach do kolejnego rzutu.

- Rozdaję prezenty- sapnęła kapitan.

Kolejne dwie butelki także złapał tryton. Albo jego bracia, trudno było ich rozróżnić. Córka Neptuna uniosła rękę, statek nagle wyrwał do przodu, Postremus stracił równowagę i wylądował na deskach pokładu. Przetoczył się i wstał. Liwia stała przy kole dumnie wyprostowana, załoga wiwatowała. Mijali ostatnie skały. Przed nimi rozciągały się spokojne wody zatoki, a dalej widać było Lysande. Postremus strzepnął płaszcz i poprawił kaftan. W ustach nadal czuł kwaśny posmak, a serce waliło jak oszalałe, ale to nie miało znaczenia.

Miał zadanie do wykonania.

Has llegado al final de las partes publicadas.

⏰ Última actualización: Oct 21, 2020 ⏰

¡Añade esta historia a tu biblioteca para recibir notificaciones sobre nuevas partes!

#pinktober dzień dziewiąty- KwasDonde viven las historias. Descúbrelo ahora