"Podniosłam się do pozycji siedzącej zdziwiona, że nic mnie nie boli, nie mam żadnej rany, nie krwawię, ani połowy mojego ciała nie pokrywają bandaże. Dopiero teraz mogłam się porządnie rozejrzeć, nie kojarzyłam jednak tego miejsca. Był to piękny, pokryty barwami jesieni las. Właściwie bardzo rzadko wychodziłam z kryjówki. Czasami Kabuto zabierał mnie do wioski, ale na tym się zwykle kończyło, bo jak to stwierdził, byłam niereso.. nieresolo... nieresocjalizowalna. Czy jakoś tak. - Przestań się już z nią bawić, Itachi. Z chęcią skróciłbym ją o tą pustą głowę. " W wolnych chwilach piszę sobie parodię umieszczoną w realiach Naruto. Oczywiście w roli głównej moje kochane Akatsuki i Michiyuuki - pięcioogoniasta bestia, z której nijak nie da się wyciągnąć bijuu. Zapraszam do czytania. Fabuła może być nieco zmieniona i nie zawsze będzie zgadzać się z oryginałem, szczególnie że Naruto oglądałam bardzo dawno temu i nie wszystko dobrze pamietam.