Ta opowieść niekoniecznie jest wspaniała, ale nie szkodzi - Gęś jest. Uprzejmie proszę czytelników o pamiętanie o tym i nie poddawanie w wątpliwość majestatu Gęsi. Jeśli wydaje Ci się, że znasz bohaterów tego fanfiction, choć niekoniecznie pod takimi imionami, pod jakimi występują, masz rację tylko wtedy, jeśli kiedyś było Ci zielono. Pomysł na pisanie zrodził się z żałoby, a ja właściwie świetnie się przy tym bawię. Garść konkretów, by uniknąć u czytelników poczucia rozczarowania: - To jest fanfiction potterowskie. - Gatunkowo ciężko mi je sklasyfikować bez stosowania koszmarnie długiej wyliczanki w stylu obyczajowe/psychologiczne/tajemnica/czarna komedia. - Jako że najważniejszy wątek powieści dotyczy rozwijającej się między głównymi bohaterami relacji, siłą rzeczy narzuca to wolniejsze tempo prowadzenia akcji. Szczęśliwie lub nie, nie będzie to tasiemiec wlekący się bez końca; główna fabuła MMJD została już opracowana i nieuchronnie zbliżam się do wielkiego finału. - Myślę, że pisanie wychodzi mi nieźle i być może Wam się spodoba. Jeśli nie, możecie napisać, co Was odstraszyło, wezmę to sobie do serca.