Rozdział czternasty.

696 33 0
                                    

Siedziałam w samochodzie Luke'a poinformowana o tym, że drzwi są zablokowane więc nie mam co próbować wysiadać. Po prostu świetnie. Nie dość, że bohater to jeszcze porywacz. Co dalej? Będzie próbował mnie ratować przed sobą samym? Wypuściłam z ust powietrze i grzecznie poprosiłam blondyna, by mnie wypuścił. Ten natomiast zadał mi kluczowe, debilne i chyba retoryczne pytanie. Mianowicie, czy jestem pewna tego, że chcę wyjść i narażać się tym ludziom za przyczepienie się do jakiegoś chłopaka i za to, że rzuciłam kamieniem w auto zawodnika. Co to do cholery ma znaczyć? Jasne, że jestem pewna! A te zasady? Będę sobie rzucała w auto Luke'a, czym chcę i kiedy chcę. Jest takim idiotą, że nie zasługuje na tak drogi i porządny samochód. Spojrzałam na niego ze złością w oczach i nakazałam mu, by odblokował drzwi. Mówiąc to, szarpałam za klamkę ale dostałam tylko jedną z idiotycznych, trafnych ale wciąż idiotycznych, uwag Luke'a, otóż mam być świadoma, że jeśli wyrwę klamkę, to tym bardziej nie wyjdę. Kopnęłam nogą w schowek przede mną, i od razu tego pożałowałam, bo przeszedł mnie promieniujący ból przez całą kończynę. Skoro i tak miałam z nim siedzieć w tym aucie do rozpoczęcia wyścigu, tak jak mi powiedział, to chociaż poprosiłam go o wpuszczenie do środka mojej przyjaciółki. Blondyn popatrzył na mnie kątem oka i zaśmiał się pod nosem mówiąc, że nie będzie robił ze swojego auta miejsca schadzek. No debil! Nie chciałam, by Luna sama stała na zimnym dworze i martwiła się o mnie. Popatrzyłam na nią przez zaparowaną szybę i dostrzegłam, że blondynka uśmiecha się i pokazuje mi dwa wysunięte kciuki do góry. Po prostu nie wierzę.

- Za ile zaczyna się to gówno? - zapytałam obojętnie. Chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść, a najchętniej to w ogóle wrócić do domu.

- Wyglada na to, że właśnie się zaczął. - chłopak zapiął swój pas i to samo kazał zrobić mi. Spojrzałam na niego zszokowanym wzrokiem i zaczęłam ponownie szarpać za klamkę, uderzając dodatkowo w szybę po swojej prawej stronie.

- Jaja sobie robisz? Nie ma opcji, że pojadę z tobą w tym pieprzonym wyścigu. Wypuść mnie Luke, proszę cię! - spanikowałam. Ogromnie się bałam, że może nam się coś stać, biorąc pod uwagę niebezpieczeństwo spowodowane ośnieżonymi ulicami.

- Za późno. Jeśli nie chcesz, żebym spowodował wypadek, to siedź cicho i mnie nie rozpraszaj. - że co słucham? Wypraszam sobie! Czym ja go mam niby rozpraszać? Swoją osobą? To on mnie zamknął w tym blaszanym pudle!

Usłyszałam potwornie głośny dźwięk silnika i od razu zamknęłam oczy, nie chcąc oglądać swoich ostatnich chwil życia. Wolałam zdecydowanie słyszeć, niż widzieć. To i tak było wystarczająco straszne. Piski opon, gwałtowne zakręty, przekleństwa Luke'a, czułam jak wnętrzności podchodzą mi do gardła. Zdecydowałam się również zatkać uszy, ponieważ to wszystko coraz bardziej zaczęło mnie przytłaczać. Blondyn musiał na mnie spojrzeć, bo zaśmiał się słabo i szturchnął mnie lekko, mówiąc żebym przestała panikować i zaczęła obserwować całe przedstawienie. Otworzyłam oczy i skierowałam swoje wystraszone spojrzenie na chłopaka, obwiniając go za wszystko. Dosłownie wszystko. Zaczęłam od samego poznania go, kończąc na obecnej sytuacji. Luke nie odezwał się nawet słowem, mogłam tylko dostrzec jego zrzedniętą minę i złość w oczach.

- Gdybyś nie zgodziła się przyjść na tą głupią imprezę w firmie mojego ojca, nasza znajomość nie miałaby miejsca. - czyli to moja wina? Chyba go pogięło.

- Tobie również nikt nie kazał na nią przychodzić! - krzyknęłam wzburzona. Denerwowała mnie pewność siebie, jaką emanował Luke. - Nazywanie cię idiotą i kretynem jest zbyt mało wystarczające by określić to, co rzeczywiście o tobie myślę. - prychnęłam. Chłopak jedynie pokręcił głową i ponownie skupił całą swoją uwagę na wyścigu.

Zauważyłam, że nie ma przed nami żadnego auta co mogło oznaczać tylko jedno. Byliśmy pierwsi. Nie wiem, czy to nasza sprzeczka tak dodała motywacji chłopakowi, czy po prostu jest w tym tak dobry i wyćwiczony. Przyłapałam się na tym, że już nie miałam zamkniętych oczu ani zasłoniętych uszu. Jeśli nie jemu, to mi dało to motywację do tego, by przezwyciężyć strach. Ale do czasu. Nagle zza nas wyjechał czerwony, sportowy samochód jednocześnie nas wyprzedzając. Zauważyłam niebieskie płomienie ciągnące się za nim przez co mogłam stwierdzić, że uczestnik używał wspomagaczy. Zapytałam Luke'a, czy to w ogóle dozwolone ale nie odpowiedział, tylko wcisnął jakiś przycisk przez który nasz samochód również wypruł do przodu, z niewyobrażalną prędkością. Pisnęłam, będąc na maksa wystraszona tak nagłym obrotem sytuacji. Całe moje ciało zostało wgniecione w fotel i nie miałam nawet siły, by wysunąć do przodu głowę. Zamknęłam szybko oczy i wbiłam palce w boki fotela z taką ilością siły, na jaką było mnie stać.

PART OF MEحيث تعيش القصص. اكتشف الآن