10

171 11 17
                                    

-Może jednak chcesz zapałki? - zapytałam Rogera który pół godziny temu wymyślił, że rozpali ognisko za pomocą patyków i kamieni.

-Dam sobie rade- odpowiedział przez zaciśnięte zęby ciągle próbując stworzyć jakąś iskrę.

Westchnęłam i poszłam do kuchni gdzie zastałam Mercurego wyciągającego kiełbaski z lodówki turystycznej. Pomogłam mu przygotować resztę jedzenia. Ustawiliśmy wszystko na tacy i ruszyliśmy na zewnątrz, zabierając ze sobą paczkę zapałek.

Odrazu usłyszeliśmy przekleństwa zdenerwowanego blondyna. Chyba dał sobie już spokój z rozpaleniem ogniska na jego sposób.

Chwilę po nas przyszli John i Brian, niosący jakieś koce. Usiedliśmy na sporej ławce i zaczęliśmy smażyć smakołyki. Moje pianki chyba znalazły się za blisko ognia bo bardzo szybko zaczęły się roztapiać. Próbowałam je jakoś uratować ale zsuwały się z patyka.

May widząc moje poczynania oddał mi swój patyk zabierając jednocześnie mój. Ściągnął słodycz kraksrsem i zaczął jeść. Chciałam również zacząć jeść ale poparzyłam tylko usta.

Siedzący koło mnie Deacon szybko zamaskował śmiech, który był spowodowany moim bólem. Przymrużyłam oczy i spojrzałam na niego zaciskając usta.

Za moment zobaczyliśmy Taylora wracającego z domku, niasąc skrzynkę z alkoholem. Z tego co można było zauważyć postanowił ją dawno otworzyć. Usiadł koło nas i uśmiechnął się szeroko.

Siedzieliśmy tam parę godzin rozmawiając i śmiejąc się. W pewnym momencie już bardoz pijany Roger chciał iść się wykąpać w jeziorze ale go powstrzymaliśmy i zanieśliśmy do domku. Mercury też sobie nieźle wypił ale nie był w takim stanie jak perkusista. John pomógł mu wejść po schodach, bo sam pewnie spadłby. Ja z Brianem posprzątaliśmy rzeczy i wyrzuciliśmy śmieci do kosza.

Kiedy wracałam do ogniska zatrzymałam się na skraju małego lasku przy plaży i spojrzałam w niebo.

Noc była bezchmurna i piękna. Widziałam miliony świecących gwiazd. Od małego miałam słabość do patrzenia w niebo. Czasami nie spałam w nocy, tylko po to żeby zobaczyć ten piękny widok. Stałam tam chwilę, ale usłyszałam jak wola mnie loczek. Wróciłam do niego uśmiechając się. Weszliśmy do naszej hatki i chciałam iść spać ale brunat złapał mnie za rękę i zaczął gdzieś ciągnąć. Wyszliśmy na balkon i gestem pokazał żebym usiadła na ławeczce. Spojrzałam na niego lekko zdezorientowana.

-Widziałem przedtem jak patrzysz w gwiazdy. Myślałem że moglibyśmy oglądać je razem.

Uśmiechnęłam się szeroko, kiedy usłyszałam te słowa. Usiadł koło mnie i zarzucił koc na nasze ramiona. Wpatrywalam się w gwiazdy, słuchając Briana, który opowiadał mi o wszystkich planetoidach. Uwielbiałam jego ciepły i spokojny głos. Spędzilismy tam całkiem sporo czasu. W pewnym momencie usnęłam wsłuchana w głos bruneta.

Obudziłam się około ósmej rano w moim łóżku, słysząc hałas dobiegający z kuchni. Wykonałam poranną toaletę i poszłam w tamtym kierunku. Zastałam Johna robiącego tosty. Odrazu zapytał czy chce jednego na co skinęłam głową. Za moment dołączyli do nas chłopcy. Zjedliśmy śniadanie w spokoju, a Deacon zaproponował żebyśmy poszli popływać. Wszystcy się zgodzili i odrazu po posilku poszliśmy się przebrać w stronę kąpielowe.

Wyciągnęłam z walizki dwa dwuczęściowe komplety: jeden czarny, bez ramiączek drugi czerwony z wiązaniem za szyją. Po chwili namysłu wybrałam ten pierwszy. Ubrałam klapki oraz okulary przeciwsłoneczne i zeszłam na plażę zabierając ze sobą ręcznik. Cały zespół był już w wodzie i przyglądali mi się jak idę.

Taylor spojrzał na mnie, zagwizdał i zaczął się śmiać. Przewróciłam oczami ale też się zaśmiałam. Ostrożnie weszłam na pomost i położyłam się na części która wyglądała najsolidniej.

-Czemu nie wejdziesz do wody? - zapytał Freddie podpływając do mnie.

-Narazie nie mam ochoty. Poopalam się przez chwilę i potem do was dołączę.

Leżałam twarzą do słońca wsłuchując się w krzyki Rogera i Johna, którzy się chyba podtapiali. Co chwilę spoglądałam na nich z uśmiechem, żeby mieć pewność że nic im nie jest. Nagle poczułam chłód.

-Ty to się chyba jeszcze dzisiaj nie kąpałaś.

Otworzyłam oczy patrząc na usmiechniatego gitarzystę. Chwilę później podniósł mnie i biegł ku końca pomostu. Wierzgalam nogami i krzyczałam żeby mnie puścił, ale ten tylko się śmiał. Owinęłam ręce wokół jego szyi kiedy znaleźliśmy się w powietrzu. Zaraz po tym poczułam wokół siebie lodowatą wodę. Szybko wypłynęłam na powierzchnię i wzięłam głęboki oddech. Zaraz po mnie na powierzchnię wypłynął zadowolony z siebie, śmiejący się brunet.

Miałam ochotę go zabić.

Rzuciłam mu spojrzenie pełne mordu i ruszyłam w jego stronę. Jednak nie skończyło się to za dobrze bo grunt usunął mi się spod nóg, a ja znowu zanurzyłam się pod wodę. Wyciągnęłanie para silnych rąk i odrazu przyciągnęła do siebie. Widziałam, że Brian jest bardzo przerażony.

-Nic ci nie jest? Boże, nie rób tak więcej, myślałem że się utopisz.

Przytulił mnie mocno do siebie, co powodowało że było mi odrobinę cieplej. Zapewniłam go że wszystko wporządku. Wyniósł mnie na rękach do miejsca gdzie poziom wody sięgał mi do szyi. Potem już pływaliśmy i chlapaliśmy się wspólnie. Po około godzinie wyszłam z wody jako ostatnia, trzęsąc się z zimna.

Widziałam jak Roger biegnie po pomoscie w stronę moich rzeczy. Ucieszyłam się, że mi je przyniesie ale uśmiech szybko zszedł mi z twarzy widząc że blondyn owija się w mój ręcznik. Stanęłam i wpatrywalam się w niego wzrokiem którym gdybym mogła, zabiłabym go.

Na szczęście ktoś od tyłu zarzucił mi na plecy tkaninę. Odwróciłam się widząc uśmiechniętego Briana. Podziękowałam mu po cichu idąc z nim w stronę domu. Natychmiastowo ruszyłam w stronę swojego pokoju żeby się przebrać. Wzięłam ciemne spodenki i białą, krótką koszulkę.

Potem zeszłam na dół i wspólnie z zespołem zjedliśmy posiłek oglądając telewizję.

Save MeWhere stories live. Discover now