~ 5 ~

199 18 17
                                    

,, Ultimately it was all about saving one human, right? " - Metatron, 9x23 Do You Believe In Miracles

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

,, Ultimately it was all about saving one human, right? " - Metatron, 9x23 Do You Believe In Miracles

Dean tego nie wiedział, nie miał prawa tego wiedzieć, ale Castiel cały czas przy nim był. Obserwował swojego człowieka, słyszał jego wieczorną modlitwę. Miał wiele okazji, aby ukazać się Deanowi, ale tego nie robił. Miał jakąś wewnętrzną blokadę. Castiel uratował Deana, by ten mógł wygrać wojnę i żyć dalej. Czy to na łowach, które były dla Winchestera całym życiem i innego nie znał, czy spokojne życie u boku kogoś kto pokocha go całym sercem jak on to zrobił i być może będzie miał jedno dziecko lub dwójkę. Nie chciał psuć wizji szczęśliwego i wolnego życia nie tylko dla Deana, ale i Sama. To blokowało upadłego anioła, który w obecnym Niebie był najważniejszym bohaterem. Ważniejszym niż Jack - nowy Bóg - bo to od niego, Castiela wszystko się zaczęło. Od niego i Deana, bo gdyby nie wyciągnął deanowej duszy z Piekła, nic z tego co się stało by się nie wydarzyło. Nie zbuntowałby się, nie zakochał, nie walczył tylko dlatego, że to uszczęśliwiało Deana. Owszem, miewał wzloty i upadki, ale pod koniec zawsze kończył po dobrej stronie tarczy.

Castiel nie miał za złe Deanowi, że wybrał łowy, a w międzyczasie zmagał się sam ze sobą by to rzucić w cholerę - o czym świadczyła aplikacja do pracy jako mechanik leżąca na biurku łowcy. Dean robił to co kochał, w czym czuł się dobrze. Cas nie interweniował. Nie widział takiej potrzeby, bo wiedząc, że Dean nadal tkwi po zepsutej stronie świata, wiedział, że będzie bezpieczny. Upewniał się za każdym razem kiedy wraz z Samem wyruszał na polowania. Nie chciał się znowu mieszać, bo jak wspominał... Od kiedy się pojawił na Ziemi wszystko się zmieniło. To on sprowadził anioły, a z tym większy armagedon niż sam Lucyfer. Pragnął dla nich obu, a przede wszystkim dla Deana, jego Deana spokojnego życia mimo wszystko. Jednak tego dnia, w którym ponownie spojrzał w zmęczone spojrzenie zielonych tęczówek, pierwszy raz od dłuższego czasu zakwestionował swoją chęć nie pokazywania się Winchesterowi.

Tego dnia kiedy polowali na wampiry - mimy jak to nazwał starszy z braci, obserwował ich stojących przy Impali. Czuł niepokój, ale nic z tym nie mógł zrobić. Jack wyraził się jasno; nie będzie się mieszał w sprawy świata jak zrobił to Chuck, bo to było największym błędem Boga. I miał rację. Chuck skończył jako człowiek i największy przegryw w historii. Jack chciał jedynie pomagać ludziom na tyle ile mógł bez większej ingerencji, bo jak mówił: Jestem wszędzie, Cas. Ludzie nie potrzebują mnie, a wiary we mnie. Miał świętą rację. Kto by pomyślał, że syn Lucyfera zostanie nowym Bogiem? Nikt, a na pewno nie Cas.

— Myślisz, że mógłbym się im pokazać? Pomóc jakoś? — spytał Castiel stojącego obok Jacka.

Jack pokręcił głową. Wiedział jak ta misja się skończy. Wiedział, że po tym Dean będzie szczęśliwszy niż kiedykolwiek, a Sam da sobie radę.

| UNSAID - Destiel |Where stories live. Discover now