1

21 3 0
                                    

Dźwięki wystrzałów wstrząsnęły całą nocną ciszą. Jednak nikt nie przybył. Nikt nie był w pobliżu. Nikogo to nie obchodziło. Co w tym dziwnego? W tym mieście nie ma już żadnego prawa.

Młody mężczyzna stał nad trupem policjanta. Czerwonawa ciecz barwiła podłoże w zawrotnym tempie. Krew zdążyła zamoczyć buty zbodniarza, który sięgał do kieszeni denata. Nie zestrzelił żadnej z kieszeni co było dobrą oznaką. Może trafią się dobre łupy tym razem. Zabrał jakieś drobne duperele i pistolet. Poprzednim razem guzik się dało zarobić z takich fantów. Zniecierpiwiony chłopak opuścił miejsce zbrodni i jak gdyby nigdy nic szedł w stronę lombardu.
Uliczne lampy oraz wschód słońca oświetlały mu drogę. Jak na razie bez żadnej przeszkody. Świt powoli wstawał wraz z każdym mijanym budynkiem. Kolejny poranek w mieście pełnym złych ludzi i cierpienia dla niewinnych. Takie rzeczy stały się już normalnością na tych ulicach. Ci na górze się bawią, ci na dole cierpią katusze.

Gdy właściciel lombardu tylko przyszedł otwierać, mężczyzna powoli podchodził bliżej budynku. Starzec aż uśmiechnął się na ten znajomy już widok.
- coś ty przyniósł tym razem chłopcze?- spytał się tym charakterystycznym ochrypłym głosem.
- coś, strzeszczaj się bo zimno - młodocian warknął w odpowiedzi na co ten wydusił z siebie cichy rechot.
- ty na serio jesteś zabawny młody - po tych słowach otworzył drzwi i wprosił się do środka. Chłopak wszedł zaraz po nim i przy ladzie już wykłada ciekawe skarby. - kogo to tym razem obrobiłeś? Ostatnio była to pani do towarzystwa czy tam modelka do ładnych gazetek
- Przeklętego glinę - młodzieniec obserwował uważnie ruchy sprzedawcy zza lady. Nie miał już co ukrywać przez jego czułym nosem. Starzec już dawno wiedział jaką on ma brudną robotę i mimo to był chętny do pomocy.
Starszy człowiek przyglądał się rzeczom w dokładnością. Później spoważniał widząc uszkodzenia..
- za nędzny zegarek, mały pistolet i wisiorek możesz dostać 300zł. Nic więcej
- to chyba jakiś żart!! Góra 400zł!! - chłopak wkurzył się na słowa właściciela
- ani 400 ani góra. 300 i bez gadania. Stoi? - starzec tylko krzywo popatrzył na swojego klienta. Chłopaczyna tylko spuścił wzrok na podłoge. Znowu trafił szlag. Ale w końcu podniósł głowę i wyciągnął rękę do właściciela lombardu.
- Zgoda. Może być 300.
Starszy pan tylko się uśmiechnął szczerze i chwycił dłoń młodszego.
- Z tobą to się robi interesy. Może chcesz kawy po cało nocnym buszowaniu?
Chłopak tylko parsknął śmiechem i odsłonił kawałek twarzy ukazując już ledwo widoczne strupy.
- Czytasz mi w myślach staruszku - po tych słowach usiadł w jednym z foteli i czekał na trunek i starszego towarzysza.

Gdy kawa była gotowa Starzec przyniósł 2 kubki do stolika i usiadł przez młodym chłopem. Obaj zaczęli pić trunek i opowiadać co się działo od ostatniego czasu ich spotkania.

----------------------------------------------

Inspiracja: różne źródła
Czy będzie z tego książka?: możliwe


~Powieści z palca wzięte~Where stories live. Discover now