15

394 38 43
                                    

Castiel czekał na lotnisku zestresowany. Stresował się bardziej niż wtedy, gdy nie był w stanie otworzyć listu z uczelni z informacją czy go przyjęli, czy nie. Nie wiedział czego spodziewać się po tym spotkaniu. Owszem, Dean odpisał na jego post na Instagramie, ale wątpił, aby to oznaczało, że wszystko jest w porządku. Ich wczorajsza rozmowa przez telefon i to, że Dean faktycznie przylatywał sprawiał, że miał nadzieję na to, że wszystko im się ułoży. Tyle, że to byłoby chyba za dużo dobrego na raz. 

Jego tata wydawał się... inny – to chyba było najprostsze co mógł o nim teraz powiedzieć. Rano zobaczył na komodzie broszurę o grupie wsparcia dla rodziców osób nieheteronormatywnych. Czy możliwe, że jego tata tam chodził i stąd ta zmiana? Tyle, że to się kłóciło z jego gadaniem o rzekomym wyborze. A może dopiero miał tam iść, bo zrozumiał, że jednak nie zachował się jak ojciec wyrzucając syna z domu? Pytań było więcej niż odpowiedzi i dlatego ciężko było mu cieszyć się z tego, że jego tata się zmienił – nie był pewien ile było w tym prawdy. Musiał odkryć o co mu chodzi – nie mógł pozwolić sobie na naiwność.

Dostał dzisiaj informację od szefa, że zatrzyma go po okresie próbnym. Tyle, że Castiel nie wiedział czy tu zostanie, dlatego poprosił o czas na podjęcie decyzji do jutra – jeśli nie pojawi się w pracy to rezygnuje. Jeśli się pojawi, miał podpisać umowę zaraz po przyjściu.

Gdy zobaczył Deana, uśmiechnął się niepewnie, bo uświadomił sobie, że nie wiedział jak go przywitać. Dean odwzajemnił uśmiech i rzucił się biegiem w jego stronę, przyciągając go do siebie i obejmując, gdy tylko znalazł się tuż obok. 

Castiel uśmiechnął się i wtulił w jego klatkę piersiową. Dopiero teraz dotarło do niego jak bardzo w rzeczywistości za nim tęsknił.

— Nie uciekaj mi tak więcej, proszę — powiedział cicho Dean. 

Castiel uśmiechnął się na te słowa i delikatnie musnął jego szyję. 

— Nie rozmawiajmy tutaj — poprosił Castiel, a Dean przytaknął. 

Castiel splótł ich palce i zaprowadził Deana do samochodu. Wsiadł za kierownicę i czekał aż Dean usiądzie obok, aby ruszyć.

— Możemy porozmawiać tutaj?

— Śledzi nas paparazzi, a podejrzewam, że mimo wszystko trochę na siebie nawzajem nakrzyczymy, więc nie róbmy tego tak, żeby media miały pożywkę.

Dean spojrzał na niego zdezorientowany.

— Skąd wiesz?

Castiel wskazał na mężczyznę, który wyglądał jakby rozmawiał przez telefon, a w drugiej ręce miał aparat. Wyglądało, jakby po prostu go trzymał, ale co jakiś czas jego palec minimalnie drgał, co musiało sygnalizować, kiedy robi zdjęcia.

— Dobry jesteś — pochwalił Dean, bo w życiu by się nie domyślił, że to paparazzi.

— Stał przed wejściem na lotnisko, poszedł za mną, gdy mnie zobaczył. Musieli wiedzieć, że przylecisz — stwierdził, odpalając silnik i wyjeżdżając z parkingu.

— Nie wiem czy to ma dla ciebie znaczenie, ale nie skończę na ulicy — zaczął rozmowę Dean, chcąc trochę rozluźnić atmosferę. — Nie wyrzucą mnie.

Na twarzy Castiela pojawiła się ulga.

— Dzięki Bogu — westchnął.

— Za co?

— Za to, że przeze mnie nie jesteś bezrobotny. 

Dean pokręcił głową uśmiechając się lekko, ale spoważniał, widząc powagę na twarzy Castiela. Ta rozmowa jednak nie będzie łatwa – to, że się przytulili, a Castiel musnął mu szyję niczego jeszcze nie oznaczało.

Narzeczony [Destiel AU]Where stories live. Discover now