4

173 12 10
                                    

Nie mogła uwierzyć, że to rzeczywiście ma miejsce. Wszyscy młodzi ludzie byli zebrani w jednym miejscu oraz przekomicznie ubrani. Dziewczyny miały na sobie białe, wykrochmalone koronkowe sukienki. Faceci -niebieskie "garnitury" bardziej przypominające niebieskie dresy. Wszyscy gromadzili się w jednym miejscu, na coś czekali.

Nieśmiało stanęła przy Marnie, która rozmawiała z innymi. Zaprosiła ją do konwersacji. Jaśmina poznała matki: Sama oraz Sebastiana -Jodi i Robin. Okazało się, że Maru i Sebastian są rodzeństwem. Sądząc po wyglądzie, Sebastian mógł mieć innego ojca. Maru miała ciemną karnację, a on zdecydowanie jaśniejszą. Oczywiście, nie dopytywała się o szczegóły. Nie chciała, żeby uznano ją za wścibską. Na pewno kiedyś się sprawa sama wyjaśni.

Minęło trochę czasu zanim pojawił się Sam, ale nie martwiła się tym zbytnio. Doskonałą rozrywką były opowieści matek o swoich dzieciach, jak to były młodsze. Urocze i rozbrajające. Właśnie Marnie miała opowiedzieć historię o tym jak jej siostrzeniec Shane rozpłakał się, gdy jego matka nie pozwoliła mu zabrać od cioci ze wsi kury -ale w tym momencie wkroczył Sam.
  - Hej, super że przyszłaś! Chodź, musimy porozmawiać -powiedział szybko i wyciągnął ją z matkowego kółka różańcowego.
  - Jest taka sprawa, że brakuje nam dziewczyny do pary. Abigail zatruła się czymś. Nie da rady wyjść z domu...
Nad głową Jaśminy pojawił się wielki znak zapytania.
  - Słucham? Nie rozumiem?
  - No ubieraj się, wskakuj w sukienkę -powiedział Sam i wręczył jej w dłonie biały materiał z mnóstwem koronek.
  - Nie.
  - Jak to nie? Masz męża??- Sam podniósł głos, a Sebastian się wciąż nie odzywał.
  - Nie...? A co to ma do rzeczy?! Nie zrobię tego...! -odpowiedziała cicho.
Sam popatrzył na nią swoimi wielkimi oczami, wyglądając jak mały psiaczek, któremu zabrano zabawkę.
  - Już powiedziałem wszystkim, że zastąpisz Abby...
Jaśmina wyłączyła się. Nienawidziła, kiedy ktoś, siłą, bez jej zgody umieszczał ją w takiej sytuacji. Uratuj świat, bez swojej zgody. Dodatkowo świat kończy się, wszyscy czekają tylko na nią. Przecież nie umie tańczyć (w ogóle, co oni mają tańczyć? Kankana?). A wszyscy czekają tylko na nią, aby rozpoczął się główny gwóźdź programu? Zażenowanie -to właśnie czuła.

  - Zatańcz ze mną. To jest bardzo proste. Masz długą sukienkę, nikt nie bedzie widział jakie stawiasz kroki. Poprowadzę. Również co roku staram się tego uniknąć, ale bezskutecznie -powiedział spokojnie Sebastian. Sam dodał również, że tradycja jest zbyt silna w Stardev Valley, żeby z nią walczyć.

Jaśmina zawstydziła się i była pewna że jej twarz stała się czerwona niczym burak. Co zrobić w takiej sytuacji? Podjąć męską decyzję? Udawać że nikt nie patrzy?

Odeszli na bok, gdzie dokładnie wytłumaczyli jej jak ma się poruszać.

  - Dwa kroki w prawo, dwa w lewo. To będą nasze lustrzane odbicia -wasze kroki. Jak bedziemy już blisko -Sebastian zacznie cię prowadzic. Nic trudnego. Rób to co dziewczyny obok. Maru bedzie po prawej, imituj ją...

Wysłuchała tej litanii kroków, po czym powtórzyła im to, co zapamiętała.

  - Idealnie. Dasz radę -Sebastian podniósł kciuk do góry.

Tak więc stanęli na przeciwko siebie. Wszyscy mieli dziwne miny, coś w stylu "zróbmy to szybko i zapomnijmy". Kącikiem oka zauważyła jak Robin przesyła uśmiech do syna i ... się zaczęło.

Oj się zaczęło!

Została odtworzona jakaś muzyka w stylu country z głośników. Jaśmina starała się za wszelką cenę nie patrzeć Sebastianowi w oczy, zerkała raz na Maru, raz na Sama, gdzie jakoś bardziej mogła się skupić. Raz, dwa trzy i... Sebastian stanął z boku, delikatnie poprowadził ją do przodu i do tyłu.

Miała wrażenie, że ten krótki pokaz umiejętności tanecznych (a dokładniej ich braku) trwał wieczność.

Obrót i ciach. Ukłony w stronę partnerów, ukłony w stronę widowni.

Uh, widownia, wszyscy jakby patrzyli na nią...

Koniec, uff!

W pewnym momencie nawet zaplątały jej się nogi, ale jak miała obiecane nikt tego nie zauważył. Na koniec wszyscy klaskali i się cieszyli, oczywiście starsi. Młodsi chcieli się przebrać jak najszybciej i zapomnieć co się właśnie stało.

Chociaż... Jedna z par ewidentnie odstawała od reszty. Blondynka i szatyn mieli miny wyrażające zadowolenie i dumę. Na jej głowie widniał uroczy wianek z białych kwiatów.

Spomiędzy włosów Jaśminy co najwyżej mogło wystawać sianko.

  - Niepotrzebnie tak spanikowałaś, Jaśmino - powiedział jej Sam, już w normalnym stroju. Na co ona wzruszyła niedbale ramionami. Cóż mogła rzec?
 

Zapach Jaśminu (Stardew Valley Fanfiction) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz