31

783 46 16
                                    

Londyn zbliżał się wielkimi krokami.

Każdy poranek przynosił mi to uczucie niepewności, że za kilka dni nic już nie będzie takie samo. Każdy poranek spędzałam na patrzeniu, jak śpi. Każdy poranek był coraz gorszy.

Anglię zaatakowały deszcze, więc codziennie, gdy się budziliśmy duże krople uderzały o szyby. Czasem ulewy były tak potężne, że ściana deszczu przysłaniała widoki z balkonów, a my musieliśmy wyjeżdżać przed samymi koncertami, licząc że zdążymy na ich rozpoczęcie. Ale widziałam, że Alex i tak chciał wykorzystywać te dni.

Czasem zaszywał się w hotelowej łazience i nie wychodził dłuższy czas. Później znikała gitara, a ja ucząc się na łóżku słyszałam ciche dźwięki, od których z trudem się odrywałam. Jakbym miała się dowiedzieć, co gra to robiłby to przy mnie. Martwiło mnie jednak, że po wyjściu rzucał mi jedynie smutne spojrzenie i szedł palić na balkon.

Ale nie pytałam. Chciałam, ale czułam, że nie powie mi prawdy.

_

- Nie mam siły dziś jechać - wymruczał w poduszkę, gdy obudziliśmy się w akompaniamencie deszczu. Zmrużyłam oczy i przez chwilę zastanowiłam, czy urwie mi za to głowę.

- Alex. - zaczęłam, a brunet wyjął nos z poduszki i spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem. Rozpływam się. - A co jeśli... co jeśli ja poprowadziłabym twój samochód? - spytałam.

Obserwowałam, jak wyraz jego twarzy się zmienia. Najpierw pełna konsternacji mina, potem powolne oblizanie dolnej wargi i coraz szerszy uśmiech. W końcu wybuchnął śmiechem i szturchnął mnie palcami w czoło.

- Nie ma mowy, Clem - powiedział po chwili, przenosząc palce na mój policzek. Ostatnio znów powstrzymywał się od dotykania mnie, ale czasem było to silniejsze od niego. Czułam, że dziś był ten dzień.

- Jesteś zmęczony. A nie czeka nas aż tak długa droga - mówiłam wciąż, zerkając na niego tylko czasem. Wyglądał dziś tak idealnie, że wolałam nie targać swoimi uczuciami.

- Nikt oprócz mnie nie jeździ tym autem. Czasem chłopcy, ale to tyle - mruknął. Westchnęłam i przymknęłam powieki.

- Jesteś uparty. Widzę, że już ci się nie chce - mruknęłam. Między nami rozparła się chwila ciszy. Słyszałam tylko bicie swojego serca, jego spokojny oddech i deszcz.

- Clem? - spytał w końcu, a ja zerknęłam na niego spod przymrużonych powiek. Uśmiechnął się i powoli owinął kosmyk moich włosów na palcu, a ja wiedziałam, że się zgodził.

*

- Przysięgam, jeśli spowodujesz wypadek, to...

- To będzie to moja wina. Jestem świadoma - powiedziałam, wyjeżdżając z parkingu. Deszcz był upierdliwy, a trasa wcale nie taka krótka, ale uznałam, że zasłużył na dzień odpoczynku od jazdy. A ja wciąż chciałam mu dać wszystko.

Szamotał się na siedzeniu przez kilka długich minut. Ciągle zmieniał pozycję, majstrował coś przy guzikach koszuli, bębnił palcami o okno i układał się, niczym małe dziecko.

- Alex, ogarnij się - powiedziałam w końcu. Mężczyzna odetchnął i przestał się poruszać. Odchylił za to głowę do tyłu i zamknął oczy.

- Nie jestem przyzwyczajony do jeżdżenia jako pasażer.

- Może czas to zmienić? - spytałam, a on od razu pokręcił głową.

- Nie. Kocham jeździć. - powiedział takim głosem, że czułam niemal poczucie winy, że odebrałam mu tę przyjemność. - Na drodze wszyscy są równi.

backstage | a.tOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz