20. Ucieczka

208 28 16
                                    

Dzisiaj wyjeżdżamy ale jesteśmy już razem, wspomnienia pozostaną jak różowe tatuaże. Co to wszystko jest warte, czy wolność to tak wiele nie wiem gdzie trafimy ale nie miniemy się z celem.

- Ginny... Gin obudź się - rudowłosa usłyszała głos swojego od siedmiu godzin narzeczonego, jak przez mgłę - Kochanie proszę cię wstawaj, musimy się pospieszyć.

Uchyliła lekko powieki. Pokój pogrążony w mroku oświetlany był nikłym światłem świec. Draco w pełni przygotowany stał przy szafie i byle jak wrzucał ubrania do szkolnych kufrów. Przy drzwiach, oparte o ścianę stały ich miotły. Rudowłosa spojrzała na zegar wiszący na przeciw łóżka. Była czwarta trzydzieści. 

- I po jakiego mnie budzisz tak wcześnie? - zapytała z wyrzutem.

Draco odwrócił się twarzą w jej stronę. Był strasznie spięty lecz w jego oczach można było dostrzec tak rzadko widywaną w śród ślizgonów odwagę. Podszedł do niej i złożył na jej ustach krótki pocałunek. 

- Uciekamy stąd, tam gdzie będziemy mogli być szczęśliwi, a przede wszystkim żebyście byli bezpieczni - wyszeptał.

 No tak jeśli tu zostanie w krótkim czasie będzie zmuszona wyjść za Adriana Pucey'a. 

Usiadła na łóżku i wsunęła nogi w puchate kapcie. Złapał ją straszliwy skurcz w łydce. Wydała z siebie cichy jęk zwracając tym uwagę chłopaka.

- Skarbie co się dzieję - zapytał zmartwiony blondyn.

- To tylko skurcz - mruknęła - nic mi nie jest. - zaczęła rozmasowywać łydkę i po chwili ból ustał. Dziewczyna wstała i wzięła pierwsze lepsze dresy, T-shirt i bluzę oversize i powolnym krokiem skierowała się do toalety.

Pół godziny później stali przed bramą Malfoy Manor. Było zimno i ciemno, gęsto padający śnieg ograniczał widoczność. Ginny wtulała się w blondyna, aby się ogrzać. Coś zaszeleściło. Rudowłosa podskoczyła ii gdyby nie to, że Draco ją obejmował poślizgnęła by się na zamarzniętej kałuży. 

- Draco? - usłyszeli głos Narcyzy. 

Draco zapalił różdżkę. W otaczającym ich mroku spostrzegli zarys postaci. Po chwili w kręgu światła stanęła zakapturzona kobieta której długie, platynowe włosy opadały na czarną pelerynę podróżną. 

- Matko gdzie maż bagaże? - zapytał  blondyn. 

Pani Malfoy spojrzała na syna z litością. Kufry narzeczonych były byle jak zapakowane i ledwo się domykały. Chwyciła kufry, otworzyła i wyjęła spod peleryny różdżkę i stuknęła w bagaże. Ubrania ułożyły się tak jakby ktoś spędził cały dzień na składanie każdego ciucha. Kobieta wykonała kolejny ruch różdżką i kufry zmniejszyły się do rozmiarów portfela. 

- Jesteś czarodziejem synu i ukończyłeś siedemnaście lat - rzekła wyniośle. - Jaki masz plan? Miotły czy będziemy się tam deportować? Chyba im szybciej tym lepiej prawda?

- Użyjemy nielegalnego świstotlika. Wylądujemy na wrzosowiskach blisko Finmory, później polecimy na miotłach do domku stojącym na klifie, oddalonym od wioski o dwie mile, a  sąsiedztwie jest tylko niewielkie gospodarstwo w którym hodują bydło i owce. W ten sposób nie powinniśmy zostać zauważeni. - Wyciągnął mugolski dramat Williama Shakespeare'a.

To nie tak miało być • DrinnyWhere stories live. Discover now