Dzisiaj wyjeżdżamy ale jesteśmy już razem, wspomnienia pozostaną jak różowe tatuaże. Co to wszystko jest warte, czy wolność to tak wiele nie wiem gdzie trafimy ale nie miniemy się z celem.
- Ginny... Gin obudź się - rudowłosa usłyszała głos swojego od siedmiu godzin narzeczonego, jak przez mgłę - Kochanie proszę cię wstawaj, musimy się pospieszyć.
Uchyliła lekko powieki. Pokój pogrążony w mroku oświetlany był nikłym światłem świec. Draco w pełni przygotowany stał przy szafie i byle jak wrzucał ubrania do szkolnych kufrów. Przy drzwiach, oparte o ścianę stały ich miotły. Rudowłosa spojrzała na zegar wiszący na przeciw łóżka. Była czwarta trzydzieści.
- I po jakiego mnie budzisz tak wcześnie? - zapytała z wyrzutem.
Draco odwrócił się twarzą w jej stronę. Był strasznie spięty lecz w jego oczach można było dostrzec tak rzadko widywaną w śród ślizgonów odwagę. Podszedł do niej i złożył na jej ustach krótki pocałunek.
- Uciekamy stąd, tam gdzie będziemy mogli być szczęśliwi, a przede wszystkim żebyście byli bezpieczni - wyszeptał.
No tak jeśli tu zostanie w krótkim czasie będzie zmuszona wyjść za Adriana Pucey'a.
Usiadła na łóżku i wsunęła nogi w puchate kapcie. Złapał ją straszliwy skurcz w łydce. Wydała z siebie cichy jęk zwracając tym uwagę chłopaka.
- Skarbie co się dzieję - zapytał zmartwiony blondyn.
- To tylko skurcz - mruknęła - nic mi nie jest. - zaczęła rozmasowywać łydkę i po chwili ból ustał. Dziewczyna wstała i wzięła pierwsze lepsze dresy, T-shirt i bluzę oversize i powolnym krokiem skierowała się do toalety.
Pół godziny później stali przed bramą Malfoy Manor. Było zimno i ciemno, gęsto padający śnieg ograniczał widoczność. Ginny wtulała się w blondyna, aby się ogrzać. Coś zaszeleściło. Rudowłosa podskoczyła ii gdyby nie to, że Draco ją obejmował poślizgnęła by się na zamarzniętej kałuży.
- Draco? - usłyszeli głos Narcyzy.
Draco zapalił różdżkę. W otaczającym ich mroku spostrzegli zarys postaci. Po chwili w kręgu światła stanęła zakapturzona kobieta której długie, platynowe włosy opadały na czarną pelerynę podróżną.
- Matko gdzie maż bagaże? - zapytał blondyn.
Pani Malfoy spojrzała na syna z litością. Kufry narzeczonych były byle jak zapakowane i ledwo się domykały. Chwyciła kufry, otworzyła i wyjęła spod peleryny różdżkę i stuknęła w bagaże. Ubrania ułożyły się tak jakby ktoś spędził cały dzień na składanie każdego ciucha. Kobieta wykonała kolejny ruch różdżką i kufry zmniejszyły się do rozmiarów portfela.
- Jesteś czarodziejem synu i ukończyłeś siedemnaście lat - rzekła wyniośle. - Jaki masz plan? Miotły czy będziemy się tam deportować? Chyba im szybciej tym lepiej prawda?
- Użyjemy nielegalnego świstotlika. Wylądujemy na wrzosowiskach blisko Finmory, później polecimy na miotłach do domku stojącym na klifie, oddalonym od wioski o dwie mile, a sąsiedztwie jest tylko niewielkie gospodarstwo w którym hodują bydło i owce. W ten sposób nie powinniśmy zostać zauważeni. - Wyciągnął mugolski dramat Williama Shakespeare'a.
YOU ARE READING
To nie tak miało być • Drinny
FanfictionMiłość to uczucie, które potrafi zmienić bardzo wiele w naszym życiu. Każda miłość jest trochę inna i różni się w zależności od naszego wieku, doświadczeń czy miejsca narodzin. Świat czarodziejów jest w niebezpieczeństwie. Lord Voldemort jest u szc...