Imie

22 4 0
                                    

Ramsay
Królowa pod niektórymi względami jest bardzo podobna do Robba. Mają podobną mimikę twarzy, a oprócz tego oboje zdają się być zamknięci na ukazywanie uczuć. Jedną z głównych różnic między nimi jest kwestia wina, Robb rzadko sięgał po ten trunek, a Sansy kielich nie odstępuje.
- Jak układa się małżeństwo mojego brata?-po tym pytaniu jedna z brwi Królowej wędruje ku górze.
- Wyglądają na szczęśliwych, a Lady Margaery spodziewa się drugiego dziecka - na twarzy kobiety pojawia się delikatny uśmiech.
- A jak William? Jak wygląda? Jaki jest?
- Wyglądowo jest bardziej podobny do Lady Margaery, ale wbrew temu ma w sobie dużo cech Robba. Między innymi mimikę twarzy. W kwestii charakteru, miałem okazję spędzić z nim trochę czasu - w oczach Królowej widnieje ciekawość - Poznałem Robba po tym gdy przyjechałem z Aryą, miała wypadek, jednak po około tygodniu była już w dobrym stanie. Tamtego dnia wdałem się w dosyć długą rozmowę z Lady Tyrell, chciała poznać szczegół tego jak trafiłem na Aryę. W trakcie rozmowy podbiegł do nas William, zapytał czy może potrenować ze mną. Lady Margaery się zgodziła. W trakcie całej tej sytuacji byłem obserwowany, przez Lady Tyrell oraz strażników, aby nic nie zagrażało zdrowiu Williama. Jest bardzo ciekawski i uparty. Oprócz tego jest dokładny w tym co robi, zwłaszcza jeżeli spojrzy się na jego wiek.
- Cieszę się - mówi sięgając po ciastko cytrynowe - Z tego co mówisz zdaje się, że mój brat jest szczęśliwy. Jak to wygląda z tobą? - jedna z brwi Królowej wędruje ku górze. Wygląda na zaciekawioną.
- Jestem głową rodu na ten moment. W kwestii szczęścia sam nie wiem, może tak, może i nie.
- Skąd ten brak pewności?
- Zostałem urodzony jako bękart - odpowiadam z rozbawieniem - Tacy jak ja rzadko mają szczęście.
-Nie tylko tacy jak ty - mówi upijając zawartość kielicha - Moje życie również nie zostało usłane różami.
- A co ze szczęściem Waszej Wysokości?
- Sansa - mówi patrząc mi w oczy. Ma przeszywający wzrok - Mam na imię Sansa, nie musisz używać tytułu. Należysz do niemal wybitego grona osób, które nie są potworami w tym miejscu. Moje szczęście nie obchodzi zbytnio nikogo - delikatnym ruchem odgarnia pasmo włosów za ucho-Jedyne co się liczy to komfort Joffreya. Mnie potrzebuje tylko do jednego, niezbyt z resztą przyjemnego aspektu.
- Lord Stark wspominał o tym, że nie jest to przyjemne dla Ciebie położenie - Sansa jedynie z rozbawieniem kiwa głową - Jest coś co mogę zrobić?
- Nie wydaje mi się - mówi upijając wino-W tej rzeczywistości raczej nic nie jest w stanie jej zmienić.
- Obiecałem Lordowi Starkowi, że zapewnię Ci komfort.
- Tutaj? - pyta z rozbawieniem - Nie wydaje mi się.
- W miarę twych potrzeb - dokańczam zerkając na jej postać. Mimo pobytu w stolicy jej cera nie poddała się słońcu.
- Zamierzasz się z tego wywiązać? - jedna z brwi Królowej wędruje ku górze.
- Nie mam innej opcji - mówię z rozbawieniem - Lord Stark dość jasno nakreślił mi granicę, której się muszę trzymać.
- Robb zawsze był troskliwy - mówi sięgając po ciastko - Kochany starszy brat - spojrzenie Sansy z kielicha przenosi się na mnie - Co ci oferował Robb za to wszystko?
- Opcję wyboru dla siebie małżonki z wysoko postawionego rodu na Północy, abym mógł umocnić pozycję rodu.
- Jest ktoś konkretny kogo miałeś na miałeś na myśli? Ród, z którym chciałbyś nawiązać sojusz?
- Nie zastanawiałem się nad tym. Na tę chwilę najważniejszy jest twój komfort, Wasza Wysokość.
- Nie musisz zwracać się do mnie w ten sposób gdy jesteśmy sami - na twarzy San pojawia się delikatny uśmiech - To ze strachu?
- Z przyzwyczajenia, będąc na moim położeniu nie mogę sobie pozwolić na błędy w takich sytuacjach. W oczach większości Lordów zawsze będę bękartem - mówią wzruszając ramionami - Zwykłym przypadkiem, który ukojenie może znaleźć jedynie w burdelu - w spojrzeniu San nie jestem w stanje odczytać konkretnej emocji. Z jednej strony wygląda to na współczucie, z drugiej jednak sam do końca nie jestem pewien czy moja intepretacja jest adekwatna.
- Oboje przeszliśmy swoje, teraz pozostaje czekać co przyniesie los.


Sansa
Bolton stanowi całkowicie nową osobę na mojej ścieżce życia. Nie widziałam go nigdy w pobliżu Winterfell. Choć, mogło i być tak, że mieliśmy ze sobą wcześniej styczność, jednak znając życie nie zwróciłam na to większej uwagi. Moja młodzieńcze głupota przyćmiła wiele moich działań, przez co po części doprowadziłam się do Królewskiej Przystani. Czasem zastanawiam się, co gdybym jakimś cudem mogła cofnąć to wszystko. Znaleźć rozwiązanie. Nie ma w tym jednak sensu. Nie przywrócę tego, co miało miejsce lata temu. Jedyne co mi pozostaje to nadzieja na przyszłość. Momentami i ona mnie opuszcza. Gaśnie i znika na pewien czas. Zwłaszcza w chwilach gdy jestem poniżana. Na moje szczęście jako Królowa nie cierpię tak jak miało to miejsce kilka lat temu. Ramsay zdaje się być oddany poleceniu Robba. Uważnie mnie słucha i szanuje moją osobę. Aspekt, którego nie doświadczyłam od dawna. Wiadomym jest, że robi to dla własnego bezpieczeństwa. Boi się tego co może go spotkać jeśli zawiedzie Robba. Prócz tego jednak stara się wyjść poza granicę rozkazu. Stara się mnie poznać,zobaczyć kim naprawde jestem.

WolvesWhere stories live. Discover now