Rozdział 9

936 58 2
                                    


           Jenna czuła się otępiała. Gdy weszła do swojego mieszkania i zamknęła za sobą drzwi, nie wiedziała co miała zrobić następnie. Na stoliku wciąż stał talerzyk z tostami z poprzedniego dnia, na których widok zemdliło kobietę. Odwróciła głowę w przeciwną stronę i od razu po zdjęciu butów, udała się do łazienki. 

Płacz już dawno jej przeszedł, jednak w dalszym ciągu czuła się zdecydowanie źle. Jej szef zginął na jej oczach. Mężczyzna, który jako pierwszy dojrzał w niej nie zagrożenie, a potencjał. Potencjał, który odpowiednio wykorzystany mógł zdziałać wiele dobrego. Pokręciła głową i złapała drżący oddech. Spojrzała na swoje ręce i na bransolety, z którymi praktycznie nigdy się nie rozstawała. Chwilę na nie spoglądała po czym sięgnęła do rozpięcia, ściągając jedną i drugą, po czym odłożyła je na stoliczek obok umywalki. Zielonowłosa przysiadła na zamkniętej muszli klozetowej i opierając łokcie o kolana, ponownie przyjrzała się swoim dłoniom. Palcami wykonywała delikatne ruchy, przez co na jej dłoniach zaczynały pojawiać się małe niebieskawe iskierki. Przeskakiwały, delikatnie się skrząc. Jenna patrzyła na to niewidzącym spojrzeniem. 

Cisza była dla niej w tamtej chwili ogłuszająca. Oblizała usta i dokładniej przyjrzała się zjawisku na swoich rękach. Nadal powodowała ładunki elektryczne. 

Fury chciał by z tego korzystała, głównie dzięki temu chciał ją wcielić w swój sławetny już projekt Avengers. Jednak ona niemal na wstępie podziękowała. Sama uważała, że nie nadaje się na bohaterkę, zawsze gdy przychodziło większe zagrożenie, wpierw analizowała sytuację pod siebie. Czy ona sama będzie bezpieczna i dopiero potem działała. Nie było to heroiczne zachowanie. Zamiast tego wybrała proste życie agenta. Jak dziś pamiętała, jak praktycznie dniami próbowała urobić jednookiego o zaprojektowanie ograniczników jej zdolności, które równocześnie miały działać jak przetwornice. Dzięki temu głównie, wciąż mogła razić ludzi prądem, lecz nie na tak wielką skalę jak bez nich. Jednak to jej zawsze wystarczało. Doskonale zdawała sobie sprawę, że same moce nie są w stanie zapewnić jej ochrony, dlatego zawsze polegała na walce wręcz. I musiała to sobie przyznać, była w tym dobra. Jednak teraz, gdy wiedziała, że samo to może nie wystarczyć, że tym razem będzie musiała się ujawnić czuła stres. 

Ostatni raz gdy korzystała ze swoich mocy zabiła grupę ludzi. Jenna zmarszczyła brwi i zaczęła wykonywać nerwowy ruch nogą. 

To było dawno temu, przecież wiem, że potrafię nad tym panować. Czym ja się tak stresuję. Kobieta przestała tworzyć ładunki elektryczne i wstała na proste nogi. Sięgnęła do rozpięcia bluzy Rogersa i odłożyła materiał na półce gdzie leżały bransolety. Ściągnęła szarą bluzkę również od Steve'a, po czym zdjęła spodnie i bieliznę i wskoczyła pod prysznic. 

Musiała zmyć z siebie wczorajszy dzień, który zdecydowanie zbyt mocno na nią osiadł.


           Triskelion wydawał jej się dziwnie pustym budynkiem.  Świadomość tego, że dyrektor nie żyje, przyprawiał ten obiekt o niespodziewanie przytłaczjącą atmosferę. Casey wciąż nie mogła pojąć, że od teraz tak będzie wyglądała jej praca. Miejsce Fury'ego zajmie inny człowiek, a życie agencji potoczy się dalej.

Kobieta nie spędziła dużo czasu w swoim mieszkaniu, tak po prawdzie wzięła tylko prysznic, przebrała się w czyste ubrania i od razu udała się do bazy głównej. Gdy była jeszcze w szpitalu, już wtedy Rumlow gonił ją do bazy. Jenna oczywiście nie była zachwycona faktem, że tamten mężczyzna miał czelność jej jeszcze rozkazywać, jednak na tamten czas nie miała siły się z nim wykłócać, więc jedyne co zrobiła, to posłała mu mordercze spojrzenie i warknęła coś o nadętym bucu. 

ELECTRA┃BUCKY BARNESWhere stories live. Discover now