♡♡♡

357 36 133
                                    

     Wysoka temperatura oraz rażące promienie słoneczne letniego popołudnia niejednych zniechęcały do wyjścia, lecz zdecydowanie nie dwójkę aspirujących siatkarzy. Znajdowali się na niewielkim wzgórzu, oddalonym znacznie od zabudowań. Wyraźnie było słychać życie niewielkich żyjątek w swoim środowisku, szum wysokiej, otaczającej ich zewsząd trawy oraz liści tego jednego, jedynego drzewa rosnącego nieopodal. Czuć było zapach roślin. To wszystko składało się na wręcz idealne popołudnie.

    Hinata czuł się szczęśliwy; uwielbiał lato, a jeszcze bardziej uwielbiał granie w siatkówkę ze swoim przyjacielem. Pełen energii to podrzucał piłkę, to odbijał, to atakował, szczerząc się od ucha do ucha. Kilka minut temu nawet się zamienili; spróbował znowu wystawiać Kageyamie, co mimo chęci i zapału nie wychodziło mu wcale. Nic dziwnego, nie był stworzony na pozycję rozgrywającego. Gdy po raz pierwszy poprosił przyjaciela, by go nauczył, został wyśmiany. W końcu jednak dopiął swego, choć dobrze wiedział, że mu nie będzie to wychodzić. Mimo to...
Nie chciał kończyć; obserwowanie go jak atakuje, to taki niecodzienny, niesamowity widok. Tym bardziej, że jego celem było kolekcjonowanie ich w pamięci jak najwięcej, dopóki mógł. Był też kolejny powód ‐ nim trzeci rok dobiegnie końca, chciał się nauczyć czegoś nowego, a skoro członek jego drużyny był w tym praktycznie niezawodny, to czemu by nie od niego, póki ma okazję? 

    Zgiął lekko kolana, przygotowując się do wyskoku. Uniósł ręce, wymierzył i…. bam! 
Padł jak długi na ziemię, obijając boleśnie kość ogonową. Trawa, na której się poślizgnął, trochę zamortyzowała upadek, ale nie tak, jakby sobie tego życzył. Skrzywił się, gdy usłyszał za sobą szyderczy chichot.

— Wiele razy widziałem, jak upadasz, ale ten raz serio wyglądał komicznie, wiesz? — Mimo to podszedł do chłopaka, kucając.

— Och, przymknij się!

Kageyama uniósł brwi.

— To jest śmieszne.
 
Cisza.

— To było śmieszne.

— Co niby? 

— To, że bez problemów startowałeś do ataków w chaszczach, a zrobiłeś bam! do wystawy jak ostatni frajer.

Parsknął cicho na widok miny Hinaty. Zauważył błysk w jego oku i już znał następne jego słowa.

— Jeszcze raz! —  Gwałtownie podniósł się do siadu, spoglądając na Tobio z ekscytacją. — Tym razem rozegranie mi się uda!

— Ta, jasne.

— Hej! Więcej wiary! 

    Z tymi słowami szturchnął przyjaciela, przez co ten zachwiał się niebezpiecznie. Spojrzał na niego z oburzeniem i popchnął. Ten tylko wyszczerzył się niebezpiecznie i trącił go z niemałą siłą,czym spowodował jego upadek. Wystawił język na to małe zwycięstwo, lecz nie dane mu było się nim długo cieszyć. 

    Kageyama od razu się pozbierał i rzucił na Hinatę. Spowodowało to ich kolejną z wielu przepychanek. Tarzali się po ziemi, non stop atakując się nawzajem. Shoyo zablokował rękę chłopaka i otoczył jego biodro swoją nogą. Ten natychmiast się wyrwał z niebezpiecznego uścisku i rzucił się do przodu, próbując pochwycić dłonie przeciwnika. Nie powiodło mu się; tamten w porę przeturlał się na bok. Tobio padł na ziemię jak kłoda. Warknął. 
Nim zarejestrował co się dzieje, poczuł jak ktoś na niego upada. Stęknął; Hinata był cięższy, niż mogłoby się zdawać, a on nie był na to przygotowany. Próba zrzucenia go z siebie przyczyniła się do serii sapnięć i jęków; najwyraźniej rudzielec potrafił się nieźle przyczepiać do ruchomych celów. Uspokoił się na kilka sekund. Zebrał się w sobie, ułożył odpowiednio dłonie, jak do pompek, i z całej siły się podniósł. Poskutkowało. Radość trwała moment. Shoyo krzyknął cicho. Spadł z Kageyamy i poczuł, jak spada jeszcze niżej - ze wzgórza. Instynktownie chwycił się koszulki przyjaciela, tym samym pociągając go ze sobą. Wydał z siebie dziwny dźwięk., coś pomiędzy głuchym krzyknięciem, a skrzekiem ptaka.

playing in the summer || kagehina one-shotWhere stories live. Discover now