~1~

3.3K 137 110
                                    

Dzisiaj był egzamin maturalny z matmy, byłam strasznie zestresowana.

Szłam nerwowo po chodniku w kierunku do mojego liceum, próbowałam się rozluźnić, ale zawsze stresowałam się samymi sprawdzianami, a co dopiero maturą z matematyki.

Nagle zadzwonił mój telefon, który miałam w mojej kopertówce. W drugiej ręce trzymałam jakieś notatki, nie wiem nawet po co, więc gdy zaczęłam go szukać wśród drobiazgów torebki, wpadł na mnie jakiś facet.

Wszystkie notatki rozleciały się po całym chodniku, do tego telefon wypadł z kopertówki. Wtedy ulotniły się ze mnie wszystkie nerwy i skierowały wprost na tego debila, który nie potrafi chodzić.

- Czy pan jest ślepy? Nie widzi pan, że ktoś idzie?! - Zaczęłam się burzyć.

Mężczyzna miał około trzydziestki. Nawet na mnie nie spojrzał gdy się podnosił z ziemi.

- Nie pomoże mi pan pozbierać tych notatek nawet? - Zirytowałam się.

Nic sobie z tego nie robił, po prostu zaczął odchodzić.

Wypuściłam powietrze i zaczęłam zbierać porozrzucane kartki. Gdy tylko skończyłam, otrzepałam czarne spodnie z pyłu. Nadal byłam nieźle zdenerwowana, już sama nie wiem czy maturą czy zachowaniem tego gościa.

- Hej, to chyba twoje - zaczepił mnie jakiś brunet.

Odwróciłam się gwałtownie do niego, zderzając się przy tym z jego czołem. Było to tak mocno, że osunęłam się lekko do tyłu.

Złapałam się za czoło, cholera lepiej dnia matury nie mogłam zacząć.

- Przepraszam, mam dzisiaj maturę, stresuję się, a jakiś idiota jeszcze mnie potrącił... - westchnęłam, ciągle trzymając się za czoło.

- Spokojnie, nic mi nie jest, chociaż dobrze mi zaorałaś - zaśmiał się nerwowo.

- Tia, dobra ja muszę lecieć, pa - odbiegłam od niego.

Popatrzyłam na zegarek, cholera mam tylko piętnaście minut, jeszcze bardziej przyspieszyłam.

Gdy tylko znalazłam się pod budynkiem liceum, zaczepiła mnie moja przyjaciółka.

- Ala? Dziewczyno napadli cię? - Podeszła do mnie.

- Aż tak źle wyglądam? Jakiś facet wpadł na mnie na ulicy.

- Masz trochę rozwalony kok i czerwoną plamę na czole, tak to nie jest źle. - Obadała mnie wzrokiem.

- Dobra już tam, ciul w to, ważne że zdążyłam.

- Śmiesznie by było, gdybyś przegapiła maturę - uśmiechnęła się.

- Och przestań, to nie czas na żarty. Dobra chodź, bo pewnie zaraz się zaczyna.

***

Gdy tylko zakończyliśmy pisać, wybiegłam z liceum cała w zestresowana. Powoli ulatniał się ze mnie ten stres, chyba poszło mi nawet w porządku.

Sięgnęłam do kopertówki po telefon. Nie było go tam, musiał pewnie zostać na tym chodniku. Świetnie, po prostu zajebiście, pewnie i tak już go tam nie ma.

Wyszłam za bramę szkoły, a tam znowu wpadłam na jakiegoś chłopaka. Tym razem go rozpoznałam, był to ten sam brunet, z którym zderzyłam się czołem.

- Boże, znowu to samo, przepraszam... - powiedziałam do niego, wyciągając rękę, by mógł wstać.

- A tam, nic się nie stało. To chyba należy do ciebie - wyciągnął mój telefon.

Toksyczna| Janusz Walczuk Where stories live. Discover now