Rozdział 19

1.1K 37 14
                                    

„Zawsze możemy być uprzejmi dla tych, co nas nie obchodzą."

Oscar Widle – „Portret Doriana Graya"


Błyskawicznie podbiegłam do zamkniętych drzwi i chwyciłam za klamkę, która jednak została w mojej dłoni, bo z drugiej strony nic jej już nie trzymało. Jęknęłam niezadowolona i próbowałam jakoś wsadzić ją w odpowiedni otwór, ale było to kompletnie bezsensowne.

- Zostaw, to nic nie da. - brunet zbliżył się do mnie.

- Jesteśmy tu teraz zamknięci, jak możesz być taki spokojny? - sama nie wiem czemu na niego nakrzyczałam, ale on i tak ani trochę się tym nie przejął, tylko wzruszył ramionami.

- Blase wie, że tu przyszliśmy, więc prędzej czy później zorientuje się, że nas nie ma i przyjdzie nas wypuścić.

- O ile nie nawali się resztą alkoholu, który został w ogrodzie. - odłożyłam klamkę na półkę i popatrzyłam na bruneta. Na spokojnie podszedł do krzesełka ustawionego obok regału z winami i usiadł na nim, wyciągając przed siebie swoje długie, szczupłe nogi. Nawet przez dżinsy mogłam dostrzec jak umięśnione były jego uda, co niestety coraz mocniej przyciągało mój wzrok w tamtym kierunku. Byłam pewna, że nie tylko ja traciłam rozum widząc takie mięśnie. To była ogólna przypadłość kobiet.

- Zawsze jest Cheryl. Ona też widziała.

- Nie mówię, że wątpię w jej bystrość, ale jeżeli mamy na niej polegać, to jeszcze trochę sobie poczekamy. Najpewniej do końca życia,bo prawdopodobnie teraz próbuje zabić Blancę. - odwróciłam się znów w stronę drzwi i zaczęłam w nie uderzać otwartymi dłońmi, modląc się, że ktoś nas usłyszy przez dudniącą muzykę. Miałam opory przed spędzeniem chwili w towarzystwie bruneta, a co dopiero być z nim zamkniętą przez nie wiadomo ile w małym, ciemnym pomieszczeniu.

- Przestań hałasować, nikt i tak nas nie usłyszy przez muzykę. I dlaczego do cholery Cherrie miałaby chcieć coś zrobić Blan?

- Bo przystawiała się do Blase'a? - prychnęłam. - Widocznie ma ochotę na kanapkę z braćmi Renson. - moje słowa oczywiście wywołały śmiech u bruneta.

- Kiedyś ze sobą kręcili, ale to już przeszłość. Blase jest jaki jest, ale zależy mu na Cher.

- Mam nadzieję, że wiesz co mówisz, a teraz pomóż mi i coś wymyśl, żeby otworzyć te drzwi, a nie się rozsiadłeś jak wielki pan. - znów walnęłam w płytę.

- Czemu jesteś taka spięta? Przecież nic nam tu nie grozi, bo nawet myszy tu nie ma. Jest cicho, spokojnie, w miarę widno i na pewno się nie odwodnimy. - w zabawny sposób poruszył brwiami, ruchem głowy wskazując półki z winami za sobą. - A poza tym, mi tam ani trochę nie przeszkadza, że jesteśmy tu zamknięci. - nonszalancko wzruszył ramionami.

- Słucham? Nie wygłupiaj się, tylko coś wymyśl.

- W końcu możemy sobie na spokojnie porozmawiać. - poklepał miejsce obok siebie, abym na nim usiadła, jednak ja nie miałam zamiaru tego robić. Już i tak sam fakt, że byliśmy tu zamknięci, wywoływał u mnie arytmię.

- Nie ma szans. Już wiem, co zrobimy. Po prostu do niego zadzwonisz, bo ja nie wzięłam komórki. Została w torebce Cheryl.

- Ja też nie mam telefonu.

- Kłamiesz! - ruszyłam pewnym krokiem w jego kierunku. - Nie ruszasz się nigdzie bez telefonu i Cher twierdzi, że masz go nawet w toalecie, bo ostatnio stamtąd do niej dzwoniłeś, więc nie wmawiaj mi, że akurat teraz go nie wziąłeś.

Powiedz jej, że jest pięknaWhere stories live. Discover now