High Fantasy wyższe od oczekiwań fanów- recenzja serii Pięć Królestw

3 1 0
                                    

Och, Brandonie, mój zbawco! To ty stworzyłeś Basniobór, w którym przeżywałem wspaniałe przygody! To ty nauczyłeś mnie latać na smokach! To ty sprawiłeś że nie ufam sfinksom! (no co- niby taki lew, kot , czy człowiek, siedzi całe życie w jednym miejscu i zadaje ludziom zagadki, na które dawno znają odpowiedź)
Po skończeniu Chorego Piotera, czułem jednoznaczną pustkę. Do momentu w którym znalazłem u siebie w pokoju, książkę o tytule ,,pięć królestw: łupieżcy niebios". Nie lubię sposobu w jaki ilustruje się współczesne okładki książek fantasy. Nie trafia do mnie. Takie, jakieś, zbyt pokręcone i nawiązujące do samej treści. Dlatego kiedy dostałem ów książkę na urodziny, kilka lat wcześniej, odstawiłem ją, myśląc że, jako tytuł nie najcieńszy, będzie świetnie zbierał kurz. Po kilku latach, w czasie mojej po potterowej deprechy, trafiłem na nią. Ze zwykłej ciekawości. I to była jedna z najlepszych przygód w moim książkowym życiu.
Lubię sposób w jaki opowiada swoje historie Mull. W ciągłej akcji, z ciekawymi postaciami, nieświadomie łykamy historię kawałeczek po kawałeczku, niczym szpinak, przemycany do ciasta czekoladowego, przez matkę Rowleya (pozdro dla kumatych;)). W taki sposób, jest przedstawiona fabuła w tej serii. To jest jednak tak samo jej zbawienie, jak i przekleństwo, bo przez ciągłą akcję, nie ma czasu na wyjaśnienie kilku podstawowych spraw. Np. nadal nie wiem co to pierwotne formowanie ( czy to był spoiler? Ja tam się nie znam , dajcie znać w komentarzach). Mi to trochę przeszkadzało, ale i tak czyta się to świetnie.
Mull zna się na pisaniu, to fakt. Uwielbiam jego powieści, acz kilku rzeczy musi się jeszcze nauczyć. Np, robienie spektakularnych, acz spójnych zakończeń. Zamiast jakiejś bitwy, czy walki z prawdziwego zdarzenia, bohaterowie, z antagonistą, na którego polowali, przez bite 500 stron plus kilka wcześniejszych części, po prostu... Rozmawiają. I to nie tylko tu. To widać w każdym finiszu jego książek. Nie uważam żeby, nawet bardzo cięta riposta, była czymś za co zapamiętamy powieść. Jest to takie... niepasujące do całego wydźwięku serii. Druga rzecz, to pozbywanie się postaci. Niby to ma być takie dramatyczne, A perypetie bohaterów, są często niebezpieczne, to zarejestrowałem, dwie, może trzy śmierci w całej serii, w tym tylko jedna wywołała coś poza mrugnięciem.
No okej, za*****ta seria, mająca kilka niedoróbek. A jak to się ma do innych książek tego autora? Okej, Brandon zna się na recyklingu, lecz, ma to też złe strony. Ciągle na pierwszym planie są... dzieci. to już druga seria (po pozaświatowcach) w której dzieciaki trafiają do innego świata. Baśniobór? Nadal na pierwszym planie są bachory. Wojna Cukierkowa? Meh... Brandon, skoro z ciebie taki czarodziej, to weź wyczaruj coś dojrzalszego!
No dobra, wylałem już siebie wszystko co we mnie siedziało. Teraz będę już tylko chwalił.
Lubię w książkach, filmach czy grach motyw rebelii, podziemia. Dlatego, np tak przypadł mi do gustu Wolfenstein, czy właśnie pięć królestw. To ukrywanie się, infiltracja wroga, itp. to wszystko ma swój klimat, niezależnie w jaki uniwersum osadzone. To jeden z kilku punktów, które przypadły mi tu do gustu. drugi, już opisałem go powyżej to sposób opowiadania fabuły. Trzeci, to po prostu uniwersum. Spójne, różnorodne i po prostu... cool, że się tak wyrażę. Aż się chce, wejść do niego i przeżyć to wszystko razem z Col'em, Mirą i Jasonem.

     Czyli jak, w końcu super czy nie super. Odpowiem jednoznacznie . Tak. Super. Wunderbah. A czy ja jestem super? Dajcie znać w komentarzach. Miłego latania na mieczu, i formowania dziwnych rzeczy.

Gierwald z Tatooine

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 15, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

High Fantasy wyższe od oczekiwań fanów- recenzja serii Pięć królestwWhere stories live. Discover now