17. Nastał czas, Bello ~ Bella

291 19 3
                                    

Opadłam na łóżko. Wściekła. Nie, nie wściekła. Pełna furii. Nie, to też złe słowo. Gotowało się we mnie wszystko. Krew, żółć, soki żołądkowe, wszystko! Kim on jest, by tak mnie oceniać? By poruszać takie tematy? Kim jest, by mówić mi, jaka jestem, a jaka nie?

Dłoń zaciśnięta na nożu zbielała od siły, jaką wkładałam w tę czynność. Zaciśnięta szczęka już niemalże zaczynała boleć. I te odbijające się po głowie słowa Milana. "Nie musisz taka być!". "Nie umiesz, czy nie chcesz?". Taka byłam. Na taką mnie wychowano. Na indywidualistkę dbającą tylko i wyłącznie o samą siebie. I swój komfort. Właśnie. Ale czy było mi dobrze? Dość tego! Było dobrze. Samotnie, ale dobrze. Musiało tak przecież być. Miałam zadanie. Być samodzielną i przerażającą. Tylko czy się udawało?

Dowiedziałam się dziś, że sprawiam wrażenie sympatycznej. Czyli pewnie nie za bardzo. Albo on kłamał. Albo jest szalony. Kto po spędzeniu pięciu lat w formie kamienia nie oszalałby? Ja wytrzymałam w izolacji dłużej. Ale odwiedzały mnie duchy i mama. Podejrzanie dawno jej nie było. Pewnie jest mocno zajęta swoimi, boskimi sprawami. Nie potrzebuję jej. Radzę sobie.

Coś zawibrowało w kieszeni bluzy. Dziwne uczucie. Ponoć tak działały telefony. Właściwie, to nigdy nie miałam własnego. Widziałam je u innych obozowiczów. Oni mieli do kogo dzwonić. Ja nie. Wyjęłam czarną kopertę. Otworzyłam ją, wysunęłam ostrożnie delikatny skrawek papieru, który się w niej znajdował.

Nastał czas, Bello.

Słowa wypisane ozdobnym pismem brzmiały w mojej głowie jak wypowiadane przez ojca. Gdyby stał tu przede mną, miałby ten pół uśmiech mówiący, że ma już plan idealny. Plan godny umysłu pana podziemi.

Napis zniknął, po chwili pojawił się kolejny. Nie zdążyłam go przeczytać. Do trzynastki weszła Irene. Czy ona może nauczyć się pukać? Było by to całkiem pożądane. Spłoszona, pospiesznie schowałam cieniutki papier do koperty. Przybrałam ten zimny, obojętny wyraz twarzy i podniosłam na nią wyczekująco wzrok.

Speszyła się lekko. Przez chwilę trzymało ją w swych objęciach zawahanie. To była tylko chwila.

- Organizują obozowy pokaz talentów.

Tylko tyle chciała mi powiedzieć? Przerwała mi korespondencję z ojcem by poinformować mnie o jakimś występie, o którym nawet nie chciałam wiedzieć.

- Pomyślałam, że może chciałabyś przyjść.

Otworzyłam usta ze zdziwienia. A Irene wpatrywała się we mnie gotowa na jakiś atak mojej furii. Poszerzyły się jej źrenice, cofnęła o krok. Nie, nie chciałam jej przestraszyć! Właściwie, to całkiem miłe było z jej strony. Ktoś o mnie pomyślał.

- Chętnie.

Uśmiechnęła się. Po moim wnętrzu rozlało się ciepło. To było... przyjemne? Zupełnie, jakby ktoś wpuścił plamkę światła do mojego ciemnego umysłu. Odłożyłam kopertę do szuflady. Nie była mi teraz potrzebna.

- Będąc szczerą, nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Myślałam, że spiorunujesz mnie tym przerażającym wzrokiem i spróbujesz stąd wygonić.

Irene była wyjątkowo szczera. Nie jestem pewna, czy chciałam to usłyszeć. Przynajmniej osiągnęłam to, co chciałam. Moje spojrzenie mogło przyprawiać innych o strach. Poprawiła kosmyk krzywo przypalonych włosów. Nie, nie chciałam przyprawiać jej o lęk. Była niewinna. Nawet miła. Ale czy mogłam jej zaufać?

- Nie wiedziałam, że jestem tak...

- Nie jesteś okropna! - czy ona czyta w myślach...? - Jesteś samotna, antypatyczna. Ale nie okropna! Przynajmniej nie dla mnie. To ja wypytuję i jestem irytująca.

- Dociekliwa i entuzjastyczna - poprawiłam ją. Ne jest jej winą, że taki typ mnie denerwuje. Właściwie, to po prostu ludzie mnie irytują. Nawet, jeśli są to ludzie tylko w połowie.

- Tak myślisz?

Pokiwałam głową.

Usiadła na łóżku obok. Uśmiechnięta, trochę niepewna. Ciekawa mojej przemiany. Przerażało mnie, jaki wpływ wywarły na mnie słowa chłopaka, którego znałam od maksymalnie dwóch dni. Tak bardziej to dnia i nocy. Ja bałam się tego, co się stało. Ona wydawała się być zachwycona.

- Jakiś czas temu pytałaś się mnie, kim byłam.  Nadal chcesz poznać odpowiedź?

Co ryzykowałam? Nic. To tylko historia. Można powiedzieć, że całkiem ciekawa. Nie musiałam jej mówić o Hadesie, który znalazł metody jak do mnie dotrzeć.

Skwapliwie, ochoczo pokiwała głową. Jej oczy urosły do rozmiarów trudnych do opisania, ciekawość rozszerzyła jej źrenice. Zwróciła się w moją stronę, gotowa na opowieść.

- Matka zmarła przy porodzie, nigdy jej nie poznałam. Ale ojciec, on mnie nie porzucił. Zabrał do swojego pałacu w podziemiach. Miałam swój pokój, opiekowały się mną duchy, szkielety-gwardziści i inne demony. Trwało to krótko. Ojciec stworzył plan. Miał dość siedzenia z dala od innych. Izolacji, wyobcowania. Chciał się wydostać, ale to wymaga wielu zabiegów. Raczej tych nieetycznych. On nie mógł wychodzić, ale ja tak. Więc zaczął mnie trenować. Walka nożami, walki wręcz, włócznią. Nigdy nie używałam miecza.

- Dlatego szepczą, że nie umiesz walczyć?

Irene wybiła mnie z rytmu. Spojrzałam na nią. Musiałam znów użyć jednego z tych spojrzeń z serii przerażających. Była gotowa przepraszać, uciekać z trzynastki. Odpowiedziałam jej szybciej, niż zdążyła to zrobić.

- Tak. Źle mi idzie na lekcjach szermierki.

Pokiwała głową. Zaczynała rozumieć. Wróciłam do mojej opowieści.

- Bałam się go, ale fascynowała mnie bijąca od niego potęga. Też chciałam taka być. Dlatego przykładałam się do treningów. Chociaż byłam całkowicie dzieckiem. Zaczęło się, kiedy miałam z cztery, może pięć lat. Ale kiedy podrosłam, jego tajemny plan się wydał. Hermes wziął mnie na Olimp. Chcieli mnie tam zabić. Ale on się za mną wstawił. Mam na myśli Hermesa. Polubił mnie. Więc ogłoszono głosowanie. Kiedy wypadało po sześć głosów za śmiercią, a sześć za ocaleniem, dopuszczono do głosu i Hestię. Przeżyłam.

- To ciekawa historia.

- Trudna historia. Jej zwieńczeniem jest następne osiem-dziewięć lat w zamknięciu.

- Przynajmniej żyjesz.

- Gdybym nie żyła, wróciłabym do mojego pokoju w obsydianowym pałacu ojca. Czego by nie mówić o nim, to zawsze mu zależało.

Przynajmniej taką miałam nadzieję. Nadzieję na to, że zależało mu na mnie, a nie na jego "genialnym" planie.


~~~

Oto i koniec dzisiejszego maratonu.

Chociaż kto wie? Dobrze mi się pisze. Wyjątkowo dobrze.

The Daughter Of  Hades - Córka HadesaWhere stories live. Discover now