7

2.8K 127 6
                                    

Wsiadłam do samochodu i z piskiem opon wyjechałam z pod Mystic Grill. Wystukałam w nawigacji adres i jechałam przed siebie. Włączyłam radio i chwilę mi zajęło zanim znalazłam odpowiadającą mi stację. Nuciłam pod nosem, nie myśląc o niczym. Jestem ja, droga przede mną i radio.

Mijałam kolejne auta i miasta. Zostawiając wszystko za sobą. Naprawdę ciszę sie z tej podróży. Jeszcze nie wiem co będę robić, pewnie zwiedzać. To spontanicznie zaplanowane wakacje. Jeśli mogą takie być.

W końcu zaparkowałam przez hotelem. Ma bardzo dobrą lokalizację i opinię. Zaparkowałam na parkingu i wzięłam swoje torby. Podeszłam do recepcji i odebrałam kartę dostępu. Jeden z pracowników zajął się moimi rzeczami, a ja spokojnie jechałam windą na górę. Kiedy chłopak odstawił moje bagaże na miejscu dałam mu napiwek i wyszedł. Wcześniej jednak poinformował mnie o rzeczach o których powinnam wiedzieć.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Jasne ściany i meble. Utrzymany był w kolorystyce bieli i beżu. Bardzo ładny. Przeszłam przez pokój i podeszłam do okna, otworzyłam drzwi balkonowe i wyszłam na balkon. Piękne widoki. Nowy Orlean z rana był bardzo piękny.

Wróciłam z powrotem do środka i wzięłam prysznic. Przebrałam się i wyszłam aby pozwiedzać. Naprawdę widok zapierający dech w piersiach.

Szkoda, że jej tu nie ma. Oprowadziła by mnie, opowiedziała o wszystkich tych miejscach. Zdradziła mi miejsca które wiele dla niej znaczyły. Pokazała by mi dom w którym się sama wychowała.
- Kogo my tu mamy? Pani Labonair. - zastygłam w miejscu na dźwięk tego głosu.

Odwróciłam się w stronę mężczyzny. Pociągnęłam nosem żeby nie wypuścić łez z oczu. Puściłam mój naszyjnik, którym się znów bawiłam.

- Pan Mikaelson. Co pan tu robi? - odparłam starając się ukryć niechęć i zdziwienie, za razem. 

- Mieszkam. - odparł krótko śmiejąc się z mojego pytania. 

Ty idiotko! Przecież to jak spytać ucznia 'do której szkoły chodzi'.  Po prostu kretynka.

Odchrząknęłam zmieszana. 

- No tak. Nie będę już panu przeszkadzać. - dodałam ze skinieniem. 

- Wszystko w porządku? - przerwał mi. - Mogę w czymś pomóc?

Zmarszczyłam brwi. Kolejne głupie pytanie, tym razem z jego strony. Pokręciłam głową.

- Nie sądzę by to była pańska sprawa. - odparłam chłodno. 

Stałam od niego jakieś dwa metry. Już nie patrzył na mnie z tym nonszalanckim uśmiechem. Teraz współczucie i coś jeszcze, coś co ciężko było mi opisać. Co mnie trochę zezłościło, nie chcę niczyjej litości, współczucia. A już na pewno nie jego.

Kiedy już miałam pożegnać się i odejść w swoją stronę jakiś wysoki brunet przepchnął się przez tłum, przez co wpadłam na starszą kobietę. W ostatniej chwili złapałam staruszkę i postawiłam ją do pionu. 

- W porządku nie się nie stało! - zawołałam głośniej. - Miło z pana strony, ze zainteresował się tym czy nic się nie stało tej kobiecie! - dodałam dobitnie.

Ze złości, cała się gotowałam od środka. Mało brakowało a bym się na niego rzuciła i rozszarpała go gołymi rękoma. Pełnia, mój temperament to kiepskie połączenie. Poczułam jak pod moimi oczami pokazały się pierwsze żyły. Wzięłam głęboki wdech żeby się uspokoić. Na jego szczęście to podziałało. 

Facet w garniturze obrócił się do mnie i lekko zdziwiony zlustrował moją twarz. Następnie spojrzał na Mikaelsona i znów na mnie. 

- Bardzo przepraszam. Nie miałem zamiaru nikomu nic zrobić. - zaczął się tłumaczyć. 

- Wystarczy patrzeć gdzie się idzie. - tłumaczyłam. - Albo użyć prostego zwrotu 'przepraszam'. Do widzenia. - zwróciłam się do Klausa.

Upewniłam się, że starszej kobiecie nic nie jest. Kiedy wszystko było w porządku pożegnałam się z kobietą i odeszłam, zostawiając całą trójkę.

Co za ludzie! Myśli, że założy garnitur i jest wampirem to jest lepszy od wszystkich. Idiota!

Przeszłam na drugą stronę ulicy. Przeszłam jeszcze kawałek i zatrzymałam się przy kobiecie która grała na skrzypcach. Po chwili poczułam czyjś palący wzrok na sobie. Takie rzeczy się czuję, a zwłaszcza kiedy ma się wyostrzone zmysły tak jak ja. Rozejrzałam się dookoła ale nic nie przykuło mojej uwagi.

Zawróciłam na pięcie i postanowiłam wrócić do hotelu, ale dłuższą drogą. Po drodze zatrzymałam się tylko by zjeść. Zajęłam miejsce w kącie i obserwowałam każdego przechodnia i ludzi w restauracji. Może mam paranoję, ale wolę nie ryzykować jego życiem. Nie chcę mieć problemów, są wakacje! 

OriginalWhere stories live. Discover now