✹✹✹

730 36 16
                                    

Jeongguk uciekał

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jeongguk uciekał.

Nadgarstki związane ciasno cierniami broczyły obficie krwią. Im bardziej się oddalał, tym więzy mocniej się zaciskały, tym samym płynęło więcej krwi, a on tracił siły. Z pewnością już się zorientowali, że nie ma go w celi i wysłali pościg. Nie mógł się teraz zatrzymać. Błagał tylko w myślach, aby nie gonił go żaden z braci czy synów Erisa. Ciskające ogniem bestie. Zadawanie bólu sprawiało im tyle radości. Znów połamaliby mu wszystkie kończyny i spalili włosy, które zdążyły odrosnąć do zadowalającej długości, lecz nie myślał nawet o tym, że miną lata, zanim znów będą długie do pasa. Tym razem byliby zapewne ostrzejsi. Zniszczyliby go doszczętnie. Blizna po bliźnie, aż nic by z niego nie zostało. Na koniec odesłaliby szczątki Księciu z krótką informacją: „Tak od razu skończy każdy następny szpieg". Bo przecież powinien być wdzięczny, że nie zabili go natychmiast po pojmaniu, a jedynie trochę poturbowali i zatrzymali jako zakładnika.

Trochę. Zacisnął mocniej zęby, kiedy ciernie wbiły się we wrażliwą skórę.

Gdzie on jest? Czy źle policzył dni? Nie, był pewny, że nie. To na pewno dziś. Ktoś miał na niego czekać. Na Kocioł, zapomnieli? Oszukali go? Może to wszystko było spiskiem? Może chcieli, żeby uciekł, aby mieć powód do wykonania egzekucji? Tym bardziej nie mógł się zatrzymać. Musiał dobiec do granicy i przedostać się na Dwór Zimy, a tam już będzie bezpieczny. Prawdopodobnie.

Spiczaste uszy wychwyciły dźwięk łamanych gałęzi i szelestu liści. Coś biegło przez las. Starał się ustalić, czy biegnie w jego stronę, ale był wycieńczony, osłabiony przez upływ krwi i jego zmysły nie były już tak wyostrzone. Czuł, że zwalnia. Nogi odmawiały posłuszeństwa. Rąk już w zasadzie nie czuł. Kolce wżerały się w skórę, lecz on już niczego nie czuł. Chciał tylko chwilę odetchnąć. Złapać oddech, zachwycić się pięknem lasu, nawet jeśli las ten przynależał do ziem Dworu Jesieni.

Potknął się o wystający korzeń. Przez związane nadgarstki nie mógł zamortyzować upadku. Ziemia nigdy nie była tak kusząca, jak w tamtej chwili. Pragnął już tylko leżeć, wdychać zapach trawy i przysłuchiwać się szelestowi liści. Mógł tu teraz umrzeć. Tylko, na Kocioł, niech umrze, zanim ponownie go złapią i zanim zadadzą ból. Chciał umrzeć spokojnie, pośród tych barwnych drzew. Chciał, aby ta chłodna ziemia pochłonęła jego udręczone ciało. Chciał...

‒ Tylko mi tu nie mdlej!

Uchylił powieki i spojrzał na osobę, która przy nim kucnęła. Zamrugał, nie dowierzając własnym oczom. Promienie słońca zbladły przy tym, który sam był ucieleśnieniem światłości. Idealnie wykrojone, proporcjonalne usta rozciągały się w uśmiechu, który sięgał szczenięcych oczu o kształcie migdałów, w kolorze gorzkiej czekolady z przebijającymi gdzieniegdzie plamkami złota. Był to najpiękniejszy uśmiech na świecie, który sprawiał, że przystojna, pociągła twarz z rumianymi policzkami i lekko zadartym nosem zmieniała się całkowicie. Mężczyzna mógł wyglądać w jednej chwili zabójczo, a w następnej całe jego ciało mówiło: „Chodź, przytulę cię i wszystko będzie w porządku". I to właśnie mówiło w tej chwili, kiedy pochylał się nad ledwo żywym Jeonggukiem. Włosy mężczyzny, równie ciemne jak oczy, były dłuższe niż Jeongguk pamiętał. Teraz delikatne fale okalały promienistą twarz i zapewne już niedługo będzie je można wiązać w mały kucyk. Był to najpiękniejszy widok przed śmiercią. Poczuł, jak w kącikach oczu zbierają mu się łzy ulgi.

The Legacy | BTS | one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz