Rozdział 4 „Fobia społeczna"

15 5 0
                                    

Sen. Słowo, które zazwyczaj przywodzi pozytywne skojarzenia. We śnie człowiek może stać się kimkolwiek chce i urzeczywistnić wszystkie swoje marzenia. Sen dostarcza nam także sił, aby przetrwać każdy dzień. Sen jest dobry. Pod warunkiem, że jest nieprzerywany. Pod warunkiem, że nie powoduje, że twoje serce każdej nocy nienaturalnie przyspiesza rytm. Pod warunkiem, że teleportuje cię do twoich marzeń, a nie koszmarów.

Mój sen od kilku lat nie spełnia żadnego z tych warunków.

Mój sen od kilku lat nie spełnia żadnego z tych warunków

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Obudziłam się z mocno łomoczącym sercem. Sięgnęłam po telefon, aby sprawdzić godzinę. Dochodziła piąta rano. Zbyt wcześnie, żeby wstać, jednak sen okazał się zbyt okropny, bym nie bała się ponownie zasnąć.

Oddychałam głęboko, starając się równocześnie ocucić się z wrażenia bycia dotykaną przez dłonie obcych. Dłonie, które nie tylko dotykały mnie bez mojej zgody, ale także ciągnęły mnie w dół – a ż d o d n a, gdzie brakowało tlenu. Stąd właśnie mój kłopot z zaczerpnięciem tchu.

Wciąż nie mogłam się uspokoić. Serce dalej łomotało mi w piersi.

Zrzuciłam z siebie kołdrę, porzucając ostatecznie myśl o powrocie do snu. Podeszłam do wielkiego okna i spojrzałam na panoramę miasta rozciągającą się przed moimi oczami. Wydawała się taka piękna, malownicza... idealna – w odróżnieniu do mnie. Ja stanowiłam wrak tego, kim powinnam być. Człowiekiem.

Całe życie mierzyłam się z problemami większymi niż ludziom w moim wieku przychodziło się mierzyć. To złamało każdy element mojej osobowości – złamało moją duszę, moje serce, moją psychikę. Wyczerpało mnie.

To prawdziwy powód mojego wyjazdu. Wyczerpanie.

Miałam wrażenie, że jedyne, co mogłam zrobić, aby sobie pomóc, to odciąć się. Porzuciłam wszystkich, na których mi zależało, ze świadomością, że to nie jest dobra decyzja. Jednak czasem w życiu człowieka zdarza się tak, że z której strony nie patrzeć – nigdzie nie ma dobrego wyboru. Uznałam, że tak było w moim przypadku. Mogłam wybrać tylko pomiędzy ranieniem siebie przez całe życie i zranieniem raz innych. Może to egoistyczne, ale wybrałam siebie.

Czułam się senna, ale strach wciąż trzymał mnie w garści, dlatego i tak nie zamierzałam ponownie się położyć. Wolałam się męczyć z powodu niedospania, niż potem cierpieć mocniej przez te okropne wizje, które mój mózg generował podczas snu.

W końcu zdecydowałam się pójść do kuchni i zrobić sobie kawę. To był jedyny sposób na rozbudzenie się o tak wczesnej porze. Odnalezienie kawy w kuchni zabrało mi trochę czasu, ale i tak mniej niż na początku. Pomieszkiwałam u Sally już tydzień, a więc wystarczającą ilość czasu, aby zacząć się odnajdować w nowym środowisku. Bałam się jednak przyzwyczaić. Nic nigdy nie było trwałe.

Wstawiłam wodę na gaz i zostało mi tylko czekać, aż się zagotuje. Włączyłam cicho radio i ustawiłam losową stację muzyczną. Akurat leciała piosenka wokalisty, który był ulubieńcem mojej mamy. Przez moment coś ścisnęło mnie w środku, a potem przełączyłam kanał.

Wind upWhere stories live. Discover now