Rozdział 9 - To miejsce miało pozostać puste

69 14 90
                                    

Kinga stanęła przed drzwiami swojego mieszkania i zerknęła na telefon, sprawdzając ostatnie połączenie, którego nie odebrała, jadąc samochodem. Westchnęła, widząc numer Sylwii. Kobieta nienawidziła, kiedy ktoś nie odbierał i za każdym razem robiła Kindze wyrzuty, mimo że ta spokojnie próbowała jej wytłumaczyć, że podczas jazdy autem woli się skupić na drodze, a nie na rozmowie.

Schowała telefon i otworzyła drzwi, wchodząc do środka.

— Hej, już jestem! — zawołała, schylając się, aby zdjąć buty.

Uśmiechnęła się na widok mieszkającej po sąsiedzku nastolatki, która wyłoniła się z kuchni.

— Przepraszam, że się spóźniłam, mam nadzieję, że rodzice nie są na ciebie źli... Oczywiście zapłacę ci więcej... — wymamrotała, wyciągając pieniądze, a dziewczyna się roześmiała.

— Pani Kingo, niedawno miałam osiemnaste urodziny, nie powinno ich dziwić, że wracam później do domu — oznajmiła beztrosko, wkładając pieniądze do kieszeni.

— Dziwić może nie, ale martwić na pewno — odpowiedziała już pogodniej, odkładając portfel. — Zwłaszcza, że skończyłaś te magiczne osiemnaście lat.

— Niech się pani tak nie przejmuje, napisałam im SMS-a. — Wzruszyła ramionami, nie przestając się uśmiechać.

Kinga skinęła głową, zerkając w stronę pokoju syna.

— Jak wam minął dzień? Poszliście w końcu do skateparku? — zwróciła się do nastolatki.

— Tak, Łukasz poznał nowych kolegów, na pewno pani opowie — oświadczyła ze śmiechem. — Podobno jeden z nich szczycił się tym, że jakaś dziewczyna jest w nim zakochana i muszą się spotykać po kryjomu, bo jej były jest zazdrosny.

Kinga stłumiła śmiech i zapukała do chłopaka, który delikatnie uchylił drzwi. Widząc matkę, rozpromienił się i mocno ją przytulił. Kobieta kątem oka spojrzała na rozbawioną dziewczynę.

— Iza już idzie? — odezwał się w końcu Łukasz

— Tak, rodzice czekają na mnie z filmem — odparła, a dostrzegając udawaną irytację na twarzy Zielińskiej, roześmiała się. — No co, zapytała pani, czy się nie martwią, a nie, czy z czymś czekają!

— Dobra, to leć już do nich.

Iza wykrzywiła usta w szerokim uśmiechu i skierowała się do drzwi.

— Jutro o tej samej porze?

— Tak, jeśli ci nie przeszkadza...

— Pani Kingo — westchnęła, przenosząc wzrok na kobietę. — Fajnie spędza mi się czas z Łukaszem, a poza tym, to pani jest moją pracodawczynią, więc raczej to pani powinna ustalać warunki — stwierdziła, uśmiechając się krzywo.

Kinga skinęła do niej głową, spoglądając na zamyślonego syna, a później ponownie na nastolatkę, która pożegnała się wesoło i wyszła. Chwilę potem Zielińscy przeszli do kuchni, gdzie Kinga nastawiła wodę na herbatę.

— Jadłeś już kolację, prawda?

— Tak, Iza zrobiła tosty — powiedział, siadając przy stoliku.

— I co o niej myślisz? — zapytała, odwracając się. Oparła się o blat i wpatrzyła w jasne oczy chłopaka, który nieśmiało odwzajemnił spojrzenie. — Lubisz ją?

— Chyba tak. — Wzruszył ramionami. — Jest miła i często się śmieje.

— A jak się dzisiaj bawiłeś? Iza mówiła, że kogoś poznałeś — kontynuowała pogodnie.

Niewyjaśniony przypadek JuliiOù les histoires vivent. Découvrez maintenant