Prolog

60 10 0
                                    


Patrzyłam na twarz w lustrze. Patrzyłam ale nie widziałam. Do łazienki wpadało tylko słabe światło zza okna, padając na część mojej twarzy. Wyglądałam jak ciemna bogini, jak Hekate albo Persefona w objęciach Hadesu. Albo jakaś świetlista hera. Nie wiem. Nieważne. Po prostu, nie jak ja.

Obok umywalki leżały nożyczki. Jeszcze raz przyjrzałam się kasztanowej czuprynie, była skołtuniona a końcówki rozdwojone i połamane. Mateusz powiedział kiedyś że te włosy są śliczne, ale teraz nie obchodziło mnie już zdanie Mateusza. Chciałam mu zrobić na złość. Zosia zaś nierzadko czesała właśnie te włosy. Chwaliła ich długość, teraz już nie będzie miała czego podziwiać. Ach młoda Zofia! Cóż to była za dziewczyna. Wnet długie pęki leżały na posadce. Chciałam znów spojrzeć na swoje odbicie, ale bałam się. Bałam się, że zmiana będzie niewystarczająca. Że nie zapomnę starego wizerunku, że w nowym odbiciu też nie odnajdę swojej twarzy.

-Coś ty, do cholery zrobiła?! -Do toalety wpadła stara kobieta, wyjątkowo zbulwersowana zastanym widokiem. Oglądałam jej twarz z odległości niecałego metra. Jej mimika zmieniała się jak nocne niebo, by zastygnąć, przedstawiając dezaprobatę. Zapewne właśnie teraz podjęła decyzje. Zawsze tak wygląda gdy owe podejmowała. 

Policzki czerwone jak pomidoryDonde viven las historias. Descúbrelo ahora