Prolog

54 8 1
                                    

31.08.1977

_ _ _

Trójka nastolatków przebywała właśnie na sporej polanie nieopodal domu Potterów. Ciemnowłosy chłopak w okrągłych oprawkach srebrnych okularów i zmierzwionych włosach latał właśnie nad łąką, trenując przez nadchodzącym sezonem Quidditcha. Drugi - o miodowych tęczówkach, włosach w odcieniu ciemnego blondu i wielu zadrapaniach na urokliwej twarzy - czytał książkę, od czasu do czasu zerkając na poczynania przyjaciela. Ostatni, zdecydowanie najmniej dojrzały, siedział pod topolą i jadł czekoladowe żaby, sporadycznie uganiając się za nimi. Miał przylizane, mysie włosy, okrągłą twarz i przysadzistą sylwetkę.

Mimo że każdy z nich względnie zajęty był sobą i wykonywanym zajęciem, łatwo można było zauważyć, że czegoś im brakuje. Jak szybko się okazało chodziło o czwartego chłopaka, który w rozpiętej do połowy, czarnej koszuli zmierzał powolnym krokiem w stronę przyjaciół. Jego czarne włosy średniej długości były roztrzepane, ubranie pomięte, a w stalowych tęczówkach można było zauważyć, dobrze znane wszystkim uczniom Hogwartów, buntownicze iskierki. Od całej jego postawy biła nonszalancja, pewność siebie i pewna ignorancja w stosunku do całego świata.

- Jak tam udała się randka? - spytał drugi chłopak - Kolejne serce złamane?

- Niestety. Byłoby fajnie, gdyby nie była taka nudna i już na drugim spotkaniu nie oczekiwała ode mnie zobowiązań - mruknął czarnowłosy opierając się o korę drzewa.

- A najlepiej, żeby nie oczekiwała ich nigdy? - spytał okularnik zeskakując z miotły i stając w pobliży przyjaciół.

- Przestańcie się wreszcie z tego śmiać. Ja nie uganiam się za rudowłosą kujonką od prawie czterech lat, James - stalowe tęczówki skierowały znaczące spojrzenie na chłopaka, który prychnął - Każda z nich chce jakichś czułości czy nudnego, ustabilizowanego życia i związku do końca życia. A ja nie potrzebuję stabilizacji, tylko adrenaliny i rozrywki. Tym bardziej że nie ma żadnej, która ochroniłaby się przed moim urokiem osobistym.

- Myślę, że przeceniasz swoje możliwości, Syriuszu. Jest jedna osoba, która sprostałaby twoim oczekiwaniom. Problem polega na tym, że potrafi oprzeć się twojemu niezawodnemu urokowi i prędzej to ona złamie twoje serce niż ty jej - zauważył inteligentnie chłopak z zadrapaniami.

- Masz na myśli postrach Hogwartu, księżniczkę Slytherinu, przyjaciółkę Regulusa i największą łamaczkę serc w całym Londynie? - upewnił się James.

- Oczywiście, że ma na myśli ją - westchnął Syriusz - Tylko nie rozumiem, dlaczego uważacie, że sobie z nią nie poradzę.

- Na przykład dlatego, że ona nie poniosła nigdy porażki? Albo dlatego, że jest osobą, która ma głęboko w nosie uczucia innych? No albo dlatego, że nauczyciele trzymają ją na dystans, a jedno jej spojrzenie jest w stanie zamknąć buzię Smarkerusowi?

- Może jest trochę zdystansowana i zamiast serca ma kamień. Na razie każdą dziewczynę, o której tak mówiliście rozkochałem w sobie do szaleństwa -odpowiedział pewnie.

- Czyli uważasz, że jesteś w stanie złamać serce Mireli Delii Harris? - spytał Potter obserwując przyjaciela z lekkim podziwem.

- Tak.

_ _ _

W jednej z komnat w Harris Mansion, położonej na obrzeżach Cambridge, mimo późnej godziny, wciąż paliło się światło. Na ogromnym łóżku z baldachimem leżał szesnastolatek z rozbrajającym uśmiechem. Miał czarne, lekko falowane i w nieładzie opadające na czoło włosy; czarne, bystre tęczówki.

Piękna brunetka, o idealnej sylwetce, nieskazitelnej cerze i arystokrackich rysach twarzy, pochylała się właśnie nad szkolnym kufrem, dopakowując ostatnie rzeczy. Jej twarz, zwykle obojętna, wykrzywiła się teraz lekko w grymasie irytacji i zmęczenia.

- Co się tak krzywisz? - sarknął chłopak.

- Bo mogę - burknęła niebieskooka.

- Czyżby randka się nie udała?

- Lepiej się zamknij i nie testuj mojej cierpliwości - prychnęła - Chodzi o to, że od jutra wracam do Hogwartu. Lubię to miejsce, ale będę się nudziła. Wszyscy ciekawi chłopacy są już odhaczeni w mojej głowie i skreśleni, po tym, jak wyznali mi miłość. Potrzebuję przygody, aby wyluzować się po tym udawaniu idealnej.

- Nie wszyscy, Dellie - spojrzał się na nią z figlarnym błyskiem w oku - Znam jeszcze przynajmniej trzy osoby, które są ciekawe, szalone, w miarę przystojne i nie ma ich na twojej liście miłosnych podbojów.

- O kim ty mów... - przerwała pytanie uświadamiając sobie w połowie o co chodzi - Nie ma szans, Reg. Dobrze wiesz dlaczego.

- Twoja matka się nie dowie, przecież i tak rodziny z nikim nie założysz, a możesz zabawić się ich kosztem i przy okazji upokorzyć - zasugerował lekko.

- Dobra, może i masz rację. Ale, na Merlina, Huncwoci?! Potter od lat ugania się za Evans, Lupin ciągle ma szramy, co mnie odraża, Petera nawet nie biorę pod uwagę, a Syriusz...

- Tylko nie wyjeżdżaj mi tu z tekstem, że jest moim bratem - przerwał jej natychmiastowo- Uciekł z domu ponad rok temu, u mojej rodziny jest skreślony, a ja nic do niego nie mam. Tylem, że nie mogę się z nim zadawać, a on mnie nienawidzi. Nie wmawiaj mi, że czułabyś się nie w porządku wobec mnie, bo ty nie umiesz współczuć.

- Miło z twojej strony - fuknęła.

- Szczerość złotko - brunetka podsumowała jego słowa pokazowym wywróceniem oczami - Weź przestań. Jedynym argumentem, przeciw szybkiemu romansowi z moim bratem, jest to, że jest na tym samym poziomie uwodzicielstwa i łamania serc, co ty. Tchórzysz, Delio?

Delia wyprostowała się momentalnie i powoli odwróciła w jego stronę. Była uparta i sprytna, ale nienawidziła prowokacji. Nienawidziła, bo nie umiała przegrywać. Mało osób wykorzystywano to przeciwko niej, ze zwyczajnego strachu przed jej mściwością. Jednak jej najlepszy przyjaciel, strachu wyzbył się jakieś dziesięć lat temu i od tej pory, gdy chciał ja do czegoś zmusić, stosował tę taktykę.

- Idź do diabła.

- Mam to rozumieć jako tak? - spytał, ale widząc spojrzenie Delii wiedziała, że już podjęła decyzję - Gdzie idziesz?

- Do garderoby, idioto. W końcu jak mam podbić serduszko naszego casanovy, to muszę się postarać - zauważyła, kierując się ku rzeźbionym drzwiom - Pomożesz mi czy będziesz tu leżał, całkowicie bezużytecznie?

_ _ _

Witam w pierwszym z trzech ff o Huncwotach. Mam nadzieję, że się podoba. Rozdziały (planowo) będą pojawiać się w poniedziałki, środy i piątki.

Uwaga: W opowiadaniu występują pewne nieścisłości z potwierdzonymi informacjami na temat postaci, dla dobra fabuły fanfiction. Między innymi zmieniony jest wiek kilku postaci (np. Regulus, Narcyza, Bellatrix).

Do następnego💜 

𝑂𝑛 𝑡ℎ𝑒 𝑡𝑟𝑎𝑖𝑙 𝑜𝑓 𝑚𝑎𝑑𝑛𝑒𝑠𝑠Where stories live. Discover now