6. Czy to randka?

14 1 0
                                    

P.O.V Syriusz

- Jak to będziecie udawać związek? - spytał Potter kolejnego razu tego poranka.

- Normalnie. Tłumaczyłem ci to już, Łosiu - westchnąłem.

- Tyle że ona jest wariatką! Jest nieprzewidywalna i niebezpieczna - żachnął się.

- To, że raz była dla ciebie odrobinkę brutalna, bo jej nie słuchałeś, nie znaczy, że jest jakaś okropna - wtrącił się Remus.

- Właśnie. Zwłaszcza że sam byłeś jednym z pomysłodawców tego zakładu - wytknąłem.

- Tak, ale miałeś złamać jej serce, a nie igrać z ogniem! - krzyknął - To jest wariatka, a ty chcesz powstrzymywać się od uczuć do niej i prowokować ją? A co jak to nie wypali?

- Dramatyzujesz - mruknąłem lekko podirytowany jego nastawieniem.

- W gruncie rzeczy on może mieć rację, Łapo - znów wciął się Lupin - Obydwoje z Delią macie silne charaktery i podobny światopogląd. Co, jeśli to jednak nie wypali i przegrasz? - spytał, przyglądając mi się badawczo.

- Bardzo mi miło, że się o mnie martwice - zacząłem - Chociaż nie zrozumieliśmy się. Nie jestem zdolny do uczuć i nie zakocham się. A wy, zamiast prawić mi kazania, których i tak nie posłucham, moglibyście zając się sobą. Ty Remus z tego, co wiem, miałeś w końcu porozmawiać z Vivian, a twoich podbojów, James, miłosnych i starań o Lily nie będę kolejny raz komentował - zakończyłem temat i wzruszając ramionami, wszedłem do łazienki.

Nie do końca rozumiałem strach Jamesa. Wiem, że Delia nie jest jedna z jego ulubionych osób, ale nie przesadzajmy. Zdaję sobie również sprawę z tego, że chce dla mnie dobrze. Ale ja i tak wplątałbym się w jakąś dziwna relacje, więc co za różnica. Już chyba lepiej jedna, lekko niezrównoważona ślizgonka niż dziesiątki innych dziewczyn, każdego miesiąca.

Dzisiaj oficjalnie miała rozpocząć się nasza zabawa i byłem ciekawy, jak to wszystko się potoczy. Dziewczyna ma swoje zdania na każdy temat i udawanie pary wraz ze spędzaniem ze sobą czasu, może być lekko męczące, ale wydaję mi się, że może wyniknąć z tego coś naprawdę nietypowego i fascynującego.

Stanąłem nad umywalką i spojrzałem w sporej wielkości lustro. Moje włosy były zbyt ułożone, więc roztrzepałem je po bokach, aby układały się w lekkie fale. Tak wyglądały dużo lepiej. Przemyłem twarz lodowatą wodą na otrzeźwienie myślenia.

Nigdy się nie stresowałem, bo to nie było w moim stylu. Teraz jednak byłem lekko niepewny, bo obawiałem się, że Delia nie zagra odpowiednio. Na pierwszy rzut oka nie wydawała się dobrą aktorką, ale może grała cały czas i jeszcze mnie zaskoczy? Nie mi to oceniać, choć wolałbym być pewny jej zdolności i intencji. Postanowiłem zaprosić ją na randkę przed większością szkoły, aby na razie wyglądało to na początek pięknej relacji. Specjalnie na tę okazję wybrałem ciemnoszare, materiałowe bojówki z łańcuchem na boku i białą rozpiętą do połowy koszule. Jakby się zastanowić to bardzo podobnie ubierałem się przez większość czasu, ale dzisiaj ta stylizacji miała dodać mi elegancji i nonszalancki. Nie, żebym potrzebował jej więcej, bo sam w sobie byłem idealny, ale chciałem przekonać do tego zdystansowaną ślizgonkę.

Westchnąłem z nadzieją, że to się uda i sięgnąłem po jedną z wielu fiolek moich perfum. Różne na różne okazje. Dziewczyny to kochały, a ja kochałam płeć żeńską, więc nie narzekałem. Dzisiaj wybrałem perfumy o mocnej cytrusowej woni, uzupełnionej o drzewne nuty zapachowe. Były idealne na podkreślenie pewności siebie. Większość osób nie zwracałaby na to zbytniej uwagi, a Remus i James wręcz śmiali się z mojej obsesji na punkcie perfum. Nie rozumieli, że wszystko musi być idealne, bo ja taki musiałem być.

Wyszedłem z pomieszczenia, starając się ignorować rozbawione spojrzenia Remusa i Petera oraz przerażenie Rogacza. Bawiło mnie jego nastawienie, ale poniekąd rozumiałem je. Brunetka zadbała doskonale o to, aby był do niej niezbyt przyjaźnie nastawiony.

Spojrzałem na swoje buty i zaśmiałem się w myślach z faktu, że szykuje się jak zdesperowana i zakochana nastolatka. Trochę jak zakochana we mnie odkąd sięgam pamięcią Dorcas Meadowes - jedna z przyjaciółek Lily Evans, mulatka i kolejna ofiara ze złamanym serduszkiem. Jednocześnie jedyna dziewczyna, która przeleciałem, i z którą mógłbym się przyjaźnić. Jedyna, której uczucia zrobiły na mnie, choć minimalne wrażenie. Co prawda wciąż nie potrafiłem jej współczuć, ale przynajmniej nie wyśmiałem jej, tylko wytłumaczyłem, że ja po prostu nie potrafię czuć. Ciemnowłosa była naprawdę sympatyczna, interesująca i zabawna, ale przez to, że na siłę próbowała wzbudzić moje zainteresowanie, musiałem zerwać z nią kontakt. Dla swojego spokoju i jej dobra.

W końcu zdecydowałem się ubrać moje ukochane glany. Nie wiem, czy pasowały do całości, ale je uwielbiałem. Zasznurowałem ciasno toporne obuwie i, wciąż udając, że nie widzę spojrzeń moich przyjaciół, skierowałem się do wyjścia z pokoju.

Kiedy byłem już w pokoju wspólnym, zauważyłem dziwnie patrzącą się na mnie Evans. Zmarszczyłem brwi, kiedy zawołała mnie ruchem głowy. Podszedłem do niej i zdezorientowany spytałem:

- Co jest, Ruda?

- Idziesz może na śniadanie? Chciałabym z tobą pomówić - wyjaśniła, jak zwykle opanowanym tonem.

𝑂𝑛 𝑡ℎ𝑒 𝑡𝑟𝑎𝑖𝑙 𝑜𝑓 𝑚𝑎𝑑𝑛𝑒𝑠𝑠Where stories live. Discover now