Rozdział 6: Sk8park

18.8K 1.3K 630
                                    

! ! !
Nick z Karlem się spotkali w realu :D
! ! !


Pod domu Claya przybyli około północy. Po słowach blondyna zapadła cisza między nimi. Podczas gdy Nick nie spieszył się z opuszczeniem samochodu, Clay wyszedł z niego kiedy dopiero co skończył parkować na posesji. Brunet powoli wysiadł i ledwo co to zrobił, a jego przyjaciel zamknął go w szczelnym uścisku. Serce blondyna biło naprawdę szybko, trzymał przy sobie niższego chłopaka jakby od tego zależało ich życie czy przetrwanie, tak blisko jak jeszcze żadnej dziewczyny wcześniej.
-Nick... – wyszeptał mu do ucha.
Brunet nie mógł wręcz złapać oddechu, był zbyt przerażony bliskością Claya w tym momencie. Z nikim nie był tak blisko, nikt go nie przytulał od parunastu lat, nawet rodzice, a do tego te jego wątpliwości względem swojej orientacji...
-Nick, cały drżysz – powiedział zmartwiony blondyn.
Chłopak bardzo ostrożnie odsunął się od przyjaciela i spojrzał na niego z jakąś taką nadzieją że zobaczy te roześmiane oczy Nicholasa, że te rany pod bandażami nie istnieją, a jego przyjaciel jest taki sam jak w dniu gdy się poznali. Jednak ujrzał jedynie wystraszonego i zestresowanego nastolatka, patrzącego na niego z lekkim strachem. Dopiero gdy patrzył na niego oddalony zauważył że chłopak ma problem ze złapaniem tchu. Niespodziewanie nogi bruneta odmówiły posłuszeństwa, lecz zanim zdążył by upaść Clay go złapał.
-Spokojnie, oddychaj – blondyn zaprowadził Nicka pod drzwi domu cały czas trzymając go by ten nie upadł.
Clay był pewny, że to omdlenie miało związek ze stresem, w końcu ukrywał się ze wszystkim ciul wie ile, a teraz nagle blondyn mówi mu że wie o jego sekrecie i chce z nim poważnie porozmawiać. Panowie weszli do środka i od razu zostali zauważeni przez starszą siostrę Claya.
-Huh? Wcześnie wróciliście, aż tak słaba ta impreza była? – mruknęła blondynka bawiąc się telefonem.
Clay tylko obrzucił ją spojrzeniem mówiącym więcej niż rafaello i zaprowadził Nicka do swojego pokoju. Wrócił po chwili do kuchni, która była bezpośrednio połączona z salonem. Wyjął mleko z lodówki, wlał je do rondla tak żeby starczyło na dwa kubki kakao i czekał aż ciecz się podgrzeje.
-Jak robisz kakao to mi też zrób – upomniała się blondyna o swoje racje.
-Chcesz to sobie sama zrób – mruknął wyjmując dwa kubki oraz kakao z szafki.
-Co cię ugryzło? – dziewczyna przewróciła oczami nie rozumiejąc zachowania jej zazwyczaj pogodnego brata.
-Ciężka noc – westchnął i wsypał brązowy proszek do białego płynu – a raczej jej początek.
-Nickuś za dużo wypił i odwalił coś? – zachichotała przypominając sobie że jej brat musiał pomóc chłopakowi wejść po schodach na górę do pokoju, bo ten nie był w stanie tego zrobić o własnych siłach.
-Jest trzeźwy – blondyn powoli tracił cierpliwość i jego ton stawał się coraz bardziej szorstki.
-Huh? – dziewczyna trochę się zdziwiła – Ale sądząc po twojej reakcji to właśnie o niego chodzi. Znów pokłócił się z tym brytyjskim playboy'em z którym się zadajesz?
-Też – Clay błagał boga o to by zamknął tej kobiecie usta zanim ten wybuchnie.
-Coś ty taki nerwowy? – dziewczyna westchnęła.
-Nie twoja sprawa – mruknął mieszając ostrożnie słodki napój.
-Ehh, ostatnio zacząłeś tu przyprowadzać George'a, tak mu było nie? W każdym razie, on jest lepszym towarzystwem niż Nick.
-Bo co? Bogatszy? A może po prostu ci się podoba co?! Nigdy wcześniej nie miałaś problemów z Nickiem! – Clay warknał wściekły.
-Mówię tylko że przy George'u jesteś szczęśliwszy! Po co trzymasz się śmietniska kiedy stać cię na willę?! Dla zasady? Zostaw przeszłość, nie potrzebujesz się zadawać się z kimś kto nie umie nawet doprowadzić cię do śmiechu! – po tych słowach dziewczyna wstała z kanapy, na której siedziała i poszła do swojego pokoju.
Zanim Clay się uspokoił minęło trochę czasu, w którym uświadomił sobie że Nick to wszystko słyszał, bo ściany jego domu są wyjątkowo zdradliwe, a do tego zostawił mu uchylone drzwi. Siedział na blacie w kuchni, patrząc na unoszącą się parę nad stygnącym kubkami z kakao. Westchnął nie wiedząc co ma już zrobić, bo teraz rozmowa z przyjacielem będzie jeszcze trudniejsza niż miała być. Poza tym jak miał zacząć tą rozmowę? Co mu powiedzieć? Jedyne co wiedział to, to że nie chciał go stracić, bo w każdej dobrej chwili w jego życiu Nick był obecny, a teraz miałby zniknąć? Coraz gorsze obrazy przychodziły blondynowi do głowy – śmierć, potem pogrzeb przyjaciela. Clay nigdy nie pomyślałby że w wieku zaledwie 17 lat będzie w ogóle myśleć o takich rzeczach. No i w końcu zadał sobie jedno ważne pytanie, które zasypało go lawiną następnych – od kiedy Nick się okalecza? Co spowodowało że to robi? Po co to robi? Przesiedział dobre parę długich minut zanim zorientował się, że wciąż jest w kuchni. Zszedł z blatu, wziął do rąk kubki i poszedł na górę.

Nicka zastał siedzącego na łóżku plecami do niego, obok leżały bandaże które chłopak miał jeszcze chwilę temu na rękach. Brunet patrzył na swoje ręce, całe w bliznach i strupach. Clay położył kubki na stoliku nocnym i kucnął naprzeciwko przyjaciela.
-Każde cięcie boli jak cholera – powiedział zachrypniętym głosem z oczami wciąż utkwionymi w ranach – ten ból sprawia że nie pamiętasz o innych bólach..
-Od.. od kiedy.. to robisz? – to zdanie ledwo przeszło blondynowi przez gardło.
Nick spojrzał w zielone oczy przyjaciela, w oczy pełne zmartwienia, bólu i smutku.
-Od kiedy się tnę? – spytał spokojnie, mimo zachrypniętego głosu.
-Tak – Clay powoli pokiwał głową.
Nick zamilkł, sam nie do końca pamiętał kiedy zrobił to pierwszy raz, pamiętał że kiedyś jego ręce były gładkie i zdrowe, bez żadnych blizn, a potem pamięta już tylko je były całe w ranach i krwi. Ale kiedy powstała pierwsza z nich? Nie miał pojęcia. Bluzy z długim rękawem nosił od zawsze, więc nikt nigdy tego nie zauważył.
-Chyba dwa miesiące temu – powiedział zgadując na podstawie swoich wspomnień, jednak nie był tego pewny.
-Dwa miesiące?! – wrzasnął przerażony – Dwa miesiące... - powtórzył ciszej po chwili – Czemu mi nie powiedziałeś nic..?
-A co miałem powiedzieć? 'Hej Clay, tnę się, moi rodzice są przed rozwodem i chcę umrzeć, jak ci minął dzień'?
-Nigdy mi nie mówiłeś że masz kłopoty w domu.. – Clay był szczerze zdziwiony tym co usłyszał.
-Wciąż się kłócą, matka się na mnie wydziera, a ja.. jestem w tym sam. Za każdym razem kiedy próbowałem podciąć sobie tętnicę, kiedy już nie wytrzymywałem, przypominałem sobie o Luke'u i tobie, a teraz.. Luke wyjeżdża, znajdzie nowych kumpli i zapomni o mnie.
Clay patrzył uważnie na Nicka, zrozumiał że brunet trzymał w sobie wszystko od dawna, że ich rozmowy nigdy nie były tak szczere jak ta.
-Nie wiem jak mogę ci pomóc jeśli mam być szczery – zaczął mówić Clay – ale, dowiem się i to zrobię. Wiem że nie naprawię tego co już było, ale wciąż mogę postarać się żeby twoje jutro było lepsze. Jeśli będziesz mnie potrzebować to napisz, zadzwoń lub przyjdź, będę dla ciebie o każdej porze, każdego dnia, ale obiecaj mi że nie zrobisz tego ponownie – mówiąc to usiadł zaraz obok bruneta na łóżku.
Nick patrzył na niego przez chwilę, a nikły cień uśmiechu zagościł na jego twarzy. Przytulił się do przyjaciela, a jego dłonie lekko drżały, ale nie dbał o to.
-Obiecujesz? – chciał upewnić się blondyn, przytulając przyjaciela do siebie, a jego prawa ręka powędrowała w miękkie włosy Nicholasa.
-Obiecuję i dziękuję – wyszeptał, słowa Claya uspokoiły go i to bardzo, poczuł się ważny pierwszy raz od dawna.

-Hej Karl, chcesz iść ze mną i Chrisem do skateparku? – spytał Jimmy, podczas robienia śniadania dla siebie i swojego przyjaciela.
Rodzice Jimmy'ego zawsze wstawali późno w niedzielę, więc chłopcy musieli sami zadbać o śniadanie dla siebie. Karl spojrzał na niego odrywając wzrok od telefonu.
-Jasne, a mogę zaprosić Alexa? – spytał brunet poprawiając swoją grzywkę.
-Jeśli chcesz to czemu nie – wzruszył ramionami – to skatepark niedaleko szkoły, jestem pewny że jak mu tak napiszesz to będzie wiedział który. Praktycznie każdy kto chodzi do naszej szkoły był tam chociaż raz, jest tam też boisko do kosza oraz stoły do ping pong'a, a wszystko otoczone jest parkiem, więc to istne miejsce spotkań elit plotkarskich naszej szkoły, no i normalnych uczniów.
-Okey – Karl był naprawdę ciekawski jak wygląda to miejsce, bo z opisów Jim'a wydawało mu interesujące.
-Alex, to ten meksykanin z klubu dyskusyjnego, prawda? – spytał Jim wyjmując talerz dla siebie i miskę dla Karla.
-Tak – potwierdził chłopak pisząc do Alexa propozycję spotkania.
-Hmm, wydaje się miły –stwierdził Jim nalewając mleka do miski, jednocześnie sprawdzając czy jajecznica jest już dobra.
-Nick wciąż mi nie odpisał – westchnął Karl patrząc na nawet nie odczytaną wiadomość, którą wysłał do Nicholasa na twiterze.
Jimmy westchnął wiedząc że póki Nick nie zrani jakoś Karla, nie odciągnie go od niego i bardzo mu się ta wizja nie podobała, ale cóż mógł zrobić?
-Tak w ogóle, to nie mam deskorolki, ani niczego takiego – przypomniał Karl.
-Wiem, pojedziesz na deskorolce mojego brata, zostawił ją tutaj kiedy się wyprowadzał, więc nie będzie zły jak jej użyjesz.

Niecałą godzinę później Karl z Jimmy'm byli już na miejscu. Tak jak mówił szkolny przewodniczący – skatepark znajdował się w parku, niedaleko było boisko do koszykówki, a bardziej w cieniu, bliżej linii drzew stały dwa stoły do ping pong'a. Było słonecznie, więc park tętnił życiem. Chris napisał że chwilę się spóźni, a Alex czekał już na nich obserwując paru chłopaków grających w koszykówkę. Karl zatrzymał się zaraz obok meksykanina.
-Siema – powiedział z uśmiechem obcokrajowiec i panowie przybili sobie żółwika.
Jimmy był tuż za Karlem, przez całą drogę ledwo mógł nadążyć za przyjacielem mimo tego że ten nie jeździł od lat. Alex z Jimmy'm kiwnęli sobie głowami na przywitanie. Karl spojrzał na osoby grające w kosza i jakie wielki zdziwienie ale i radość go ogarnęła kiedy zauważył Nicholasa.
-Nick! – zawołał z uśmiechem i pomachał do chłopaka kiedy ten na niego spojrzał.
-Nicholas uważaj! – wrzasnął Will, ale było już za późno.
Rozproszony brunet dostał źle rzuconą piłką do kosza prosto w szczękę. Wszyscy na boisku, włącznie z trójką obserwatorów, zamarli. Nick nie upadł, ale trzymał się za szczękę i syknął z bólu. Wziął głęboki wdech, wydech i odsunął ręce, delikatnie się uśmiechając. Zdjął bluzę, otarł łzy które napłynęły mu do kącików oczu i podniósł piłkę z ziemi.
-Gramy dalej – powiedział spokojnie, a reszta przytaknęła, więc podał piłkę do Claya.
Wszyscy od razu zauważyli bandaże na rękach Nicka, jednak większość pomyślała że to tylko taka moda, nic więcej. Po chwili piłkę od Claya przejął Dave i zdobył punkt trafiając do kosza z połowy boiska. Blondyn z okularnikiem przybili sobie piątkę i z uśmiechem spojrzeli na rywali.
-Ktoś mi przypomni czemu zgodziliśmy się na to żeby ta dwójka była w jednej drużynie? – spytał Darryl dysząc cicho i poprawiając okulary.
-Bo jesteśmy idiotami – przypomniał mu wedle prośby Jonathan, który zdjął swoją czapkę by przeczesać ręką włosy.
-To prawda, jesteście – zaśmiał się Will patrząc na nich.
-Oh, przymknij się Gold – mruknął Floris zdejmując swoją pomarańczową bluzę z siebie i rzucając ją poza granice boiska.
-Gracie dalej czy idziecie płakać w kąt? – spytał Dave z łobuzerskim uśmiechem.
Jonathan, Darryl, Floris i Alastair spojrzeli po sobie, przegrywali 28 do 21. Niby to tylko 7 punktów różnicy, ale ich przeciwnicy definitywnie byli silniejsi od nich. Mimo tego cała czwórka dobrze się bawiła.
-Zróbmy sobie chwilę przerwy, a potem zetrzemy wam te parszywe uśmieszki z twarzy – powiedział Darryl, a drugi team zgodził się bez problemów.
Nick od razu podbiegł do Karla, Alexa i Jimmy'ego.
-Przepraszam – powiedział Karl czując się źle z tym że go rozproszył.
-To nic, wczoraj rozciąłem sobie łuk brwiowy, więc mogło być gorzej – brunet uśmiechnął się delikatnie.
-Znów się z kimś biłeś? – spytał Jim starając się ukryć niechęć do chłopaka.
-Tak, z podłogą – powiedział Clay, który nie wiadomo kiedy podszedł do nich.
-Przeklęty kot – mruknął Nick, a Clay parsknął śmiechem.
-Nie wiedziałem że lubujesz się w bandażach na rękach - zauważył Alex.
-Oh, wiele o mnie jeszcze nie wiesz – próbował jakoś z tego wybrnąć Nick.
-Wyglądasz dobrze z nimi – stwierdził Karl przyglądając się jego dłonią.
-Dziękuję – serce Nicholasa zabiło szybciej po słowach bruneta.
-Co tu robicie? - spytał blondyn trochę zdziwiony ich obecnością w parku.
-Karl mnie tu wyciągnął - wzruszył ramionami Alex - wspomniałem mu że lubię jeździć na desce, a ten niecałe 30 minut później mi pisze że idzie z Jimmy'm do skatepark'u i czy chcę iść z nimi.
-Jeździsz na desce? - spytał Karla, Nick który był naprawdę zdziwiony tym faktem.
-Yep, odkąd skończyłem 5 lat jeździłem na desce, a potem w wieku 13 lat musiałem przestać z przyczyn... rodzinnych - westchnął niezbyt chcąc przypominać sobie o wypadku, a potem śmierci rodziców.
Nick już miał coś powiedzieć, lecz wyprzedził go szkolny przewodniczący.
-Tak czy siak, my się już zbieramy, Chris przyszedł – oznajmił Jimmy starając się ukrócić rozmowę Karla i Nicka.
-Oh, okey – pokiwał głową Karl – idziemy na skatepark, przyjdźcie później jak chcecie.
Nick uśmiechnął się do nich, a cała trójka odeszła, a dokładniej odjechała na deskach.
-Chodźmy do reszty –westchnął Clay widząc jak odjeżdżają.
-Yhym.. – mruknął jedynie brunet, a potem poszli razem do Jonathana, Dave'a i Willa, którzy siedzieli na murku.
-Kto to ten typiarz obok Jim'a? Pierwszy raz go widzę chyba - powiedział Dave przyglądając się Karlowi z oddali.
-Karl Jacobs, jest nowy w szkole - przedstawił bruneta Nicholas.
-Przyjaciel z dzieciństwa Jimmy'ego - dodał Clay zabierając Willowi butelkę z wodą.
-Ey! - brytyjczyk nie był najszczęśliwszy z tego powodu.
Jonathan przewrócił oczami i czekał na rozwój wydarzeń. Clay zaczął uciekać z jego wodą, a Will gonić go. Darli się na cały głos i parę ludzi patrzyło na nich przez to. Nicholas jednak wolał patrzeć na to co robi Karl. Musiał przyznać że brunet faktycznie umiał jeździć na desce.
-Mmm, ten nowy jest niezły - skomentował Dave również patrząc w tamtą stronę.
-Tak, naprawdę dobry - zgodził się Nick.
-Ja wiem że on ma ładną dupę, ale jego oczy są trochę wyżej - wyszeptał mu do ucha Alastair, obserwując gdzie patrzy Nick.
Policzki Nicholasa go zapiekły lekko ze wstydu, ale sam musiał to przyznać, że Karl ma naprawdę ładny tyłek. Problemy z orientacją znów dały o sobie znać, czy on na pewno jest hetero? Przecież mężczyźni hetero raczej nie patrzą się na tyłek swojego przyjaciela... Już niedługo wszystko miało stać się dla niego jasne. Mimo tych wszystkich pytań, słońce powoli wychodziło zza chmur w jego życiu.

Cute, don't cut! | KarlnapWhere stories live. Discover now