Rozdział 1.

87 7 0
                                    

Jego młode lata...

- Mówię ci to po raz setny Alex. - Mężczyzna rzuca stosem papierów na biurko aż podskakuję. - Jesteś jednym z najlepszych uczniów, a twoje oceny z matematyki to jakiś nieśmieszny żart. Wiesz że egzaminy już za miesiąc, a z tymi dwójami nie dasz rady.

- Wiem profesorze. - Wywracam oczami i przeczesuje włosy. Długie, splątane włosy. Muszę po skończeniu szkoły je ściąć. - Postaram się to wszystko poprawić i przygotować do egzaminów, teraz mam... trochę na głowie.

- Ten zespół, słyszałem od niektórych uczniów. - Wysoki, łysy mężczyzna wzdycha i siada przy biurku. - Popraw ostatni sprawdzian i ucz się do egzaminów bo szkoda żebyś się zmarnował. 

- Wiem. Mogę już iść? - Wkładam dłonią do kieszeni i nie spuszczam wzroku z niego. Nie lubię go zbytnio. Na początku kiedy zaczynałem naukę był miły, a teraz? O wszystko się czepia to tylko głupie oceny. 

- Możesz ale Alex proszę cię. - Zakrywa twarz w dłoniach. Żegnam się z nim cicho i kieruję się do wyjścia. Korytarz jest pełen ludzi i głośny jak cholera. Dobrze że za miesiąc to wszystko kończę i studia. Myślę nad własnym biznesem. Chciałbym być kimś w tym szarym świecie.

- I jak? - Zza rogu wyskakuje dziewczyna i szturcha w rękę. - Bardzo cię zjechał. 

- Nie, przeżywa jak zawsze. - Wzrusza ramionami. - Masz ochotę na jakieś jedzenie?

- A nie powinieneś się uczyć? 

- Liv! - Mówię znudzonym głosem. Przystaje i stajemy przed sobą. - To tylko godzinka, a już mamy weekend. 

- A co ty na to żeby kupić pizze i przyuczę cię tej matmy bo wiesz że lubię obliczenia. - Uśmiecha się. 

- Dobry pomysł. - Obejmuje ją ramieniem i idziemy do wyjścia. - A co powiesz że przyjdziesz późnym wieczorem bo za godzinę mam próbę i zjemy dobrą pizze. 

- No dobra, to się przygotuję ale jest problem...

- Bez problemu możemy u mnie, starzy wyjechali na weekend, więc jeśli masz ochotę możesz nawet spać. - Śmieje się. Dziewczyna kiwa głową. Liv jest moją przyjaciółką od trzeciej klasy, poznaliśmy się po tym jak musiałem usiąść z nią na sprawdzianie z matmy i ona mi pomogła sciągnąć, a żeby się odwdzięczyć zabrałem na jedzenie. Dziewczyna pochodzi z biednej rodziny, oprócz mnie i Layli nie ma nikogo. Jest przepiękną brunetką o niebieskich oczach. Jestem wyższy o głowę co też mi się podoba. Cicha i spokojna, miła. Trochę plotek słyszałem na jej temat ale nie wierze że jest psychiczna. Ludzie jej zazdroszczą. Urody i inteligencji. Wychodzimy na zewnątrz, jest piękna pogoda. Ciepło i świeci słońce. 

- Cześć Layla! - Podnoszę dłoń w geście powitania.

- Hej! - Uśmiecha się i macha, a po chwili mija. Jestem zdziwiony że dziewczyny się przywitały. Zawsze to wygląda że całują w policzek i gadają.

- Wszystko dobrze? - Pytam. Brunetka ma kamienną twarz. 

- Tak, po prostu nie gadamy ze sobą. - Puszczam ją i dziewczyna staję. Odwraca wzrok na mnie. - Nikt mnie nie będzie od psycholi wyzywać.

- Aż tak poszło? - Drapie się po karku. - Myślałem że Layla nie jest taka.

- Uwierz, jest niestety. Zaczęła balować z tą głupią szmatą Emily. 

- Nie denerwuj się. Ludzie tacy są. - Przytula ją. - Bądź o dwudziestej.

- Dobrze. Do zobaczenia. - Jeszcze przez chwilę patrzy na mnie i leci na autobus. Jeszcze przez chwilę patrzę na nią. Jest cudowna. 


Jego Dorosłe życie...

- Alexander! - Słyszę głos mężczyzny i odrazu budzę się z zamyślenia. - Alexander. 

- Przepraszam, zamyśliłem się. - Prostuję się na krześle i biorę łyk wody. Każdy patrzy na mnie, nie dziwę się. Nie często zdarza mi się że zamyślam się na takich spotkaniach z klientem. - Czy można powtórzyć? 

Wczoraj zasnąłem na fotelu i obudziłem po piątej. Jakoś te dwa drinki mnie zmuliły. Wypiłem rano jakieś witaminy, zjadłem połowę kanapki i pojechałem. Nie mam ochoty tu być, dalej myśle o niej. Mam nadzieję że jest bezpieczna u tej Lauren. Próbuje się jeszcze skupić przez te pół godziny i wracam do domu. Poproszę asystentkę aby odwołała mi najbliższe spotkania, chociaż te które mam przez dwa dni. 

Spotkanie kończy się i każdy wstaję od stołu. Zapinam marynarkę. Wychodzę jak najszybciej żeby nikt mnie zaczepił. Muszę napisać do Alexy czy ma czas się spotkać. Jest to jedyna osoba do której mam zaufanie. Żebym mogła się zwierzać swojej byłej będą koło czterdziestki. Ehh.

Ja: " Cześć, masz może czas po pracy? Muszę z tobą pogadać."

- Hey, wszystko w porządku?  - Klepie mnie w ramie Matt. Odrazu chowam komórkę do kieszeni spodni. - Jakiś nieobecny byłeś.

- Bo gadał... jakby chciał, a nie mógł. - Wymyślam. Kierujemy się do windy. Naciskam przycisk w dół.

- W sumie prawda. Jeszcze ta pogoda taka niekorzystna. - Śmieje się i zerka w moją stronę. W tej samej chwili metalowe drzwi się otwierają i wchodzimy. - Będziesz może jutro? Muszę rozliczyć pewne sprawy.

- Nie, nie będę. - Naciskam piętro zero. Powoli się zamyka i zjeżdża, obserwuję spadający liczby na monitorze. 

- Alex, wszystko dobrze? Co u Wylie? 

- Dobrze, narazie mamy tak jakby separacje. - Ciężko mi wypowiadać te słowa. Myślę o tym jak ona musi cierpieć. Sam też cierpię ale nie mogę tego pokazać.

- Aj, kryzys przed małżeński. - Chichocze. - Będzie dobrze.

- Skąd wiesz? - Odwraca wzrok na niego.

- Bo widzę jak ci na niej zależy.

- Tak mi zależało na Alexie, Liv...

- Liv? - Marszczy brwi. - Czy przypadkiem to z tą laską masz dziecko? Co chciała cię zabić? - Na jego słowa sztywnieje. Po tym jak poszedłem na studia zerwałem z nią kontakt tak jak moi znajomi. 

- Taa, to ta. - Mówię beznamiętnie. Winda staje na parterze i wychodzimy. 

- Może byś ją znalazł. W sumie dowiedzieć się po dwudziestu latach że jest się ojcem to byłoby dziwne. Chyba nadałeś jej imię Wyl...

- Wylie, nadałem jej imię Wylie. Nie szukam. Mam nadzieje że jej jak i mojemu jak żyje dziecku wiedzie się dobrze. - Próbuje powstrzymać łzy. - Dobra, muszę już jechać. - Żegnam się z kolegą i idę w kierunku samochodu. Szybko wsiadam, przekręcam kluczyk i odjeżdżam. Wyjeżdżam z miasta, zatrzymuje się na leśnym postoju. Zgaszam samochód i płaczę. Opieram dłonie i czoło na kierownicy rycząc jak dziecko. Kurwa, moja biedna Wylie. Muszę przez te dwa dni pomyśleć co zrobić. W tym samym czasie pika telefon. Wyjmuje i widzę wiadomość.

Alexa: " Jasne, czuję że coś się dzieje. Bądź jak skończę robotę."

Alex // A.Turner cz.2 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz