Rozdział 4

378 33 4
                                    


Wygadał na bardzo zdenerwowanego. Jednak jak zwykle był ubrany w granatowy garnitur i wyglądał cholernie elegancko.

Mimo iż z tyłu głowy coś mówiło mi, że to tak czy siak się kiedyś wydarzy nie byłam na to w żadnym stopniu na to przygotowana. 

Moja klatka piersiowa unosiła się zastraszającym tempie.

- Proszę, nie- udało mi się reszcie wykrztusić.

Zrobiłam kilka kroków w tył, a szklanka, którą trzymałam w dłoni wypadła mi rozbijając się. Mój wzrok zwrócił się ku ziemi.

- Chyba musi...-nie dałam mu dokończyć tylko zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.

Nie zważając na szkło upadłam na podłogę. Coś we mnie pękło. Po prostu płakałam nie zawracając uwagę nawet na to czy pierwotny jeszcze stoi przed drzwiami. Nie istniało nic innego oprócz mnie i tego strasznego piekącego i duszącego smutnego. Z mojego zatkanego dotąd gardła wydobył się krzyk 

Kilka kawałków rozbitego naczynia wbiło mi się w ręce. Z małych ranek zaczęła płynąc krew, ale zignorowałam to. Chciałam tego, chciałam krwi. 

Od drzwi balkonowych usłyszałam jakiś szelest.

Natychmiast podniosłam się i pobiegłam do kuchni. Wyciągnęłam z pierwszej lepszej szuflady nóż. Nie zważałam na to że krwi robiło się coraz więcej i spływała ona po moich rękach skapując powoli na podłogę.

- Cóż za ironia nie sądzisz- usłyszałam za sobą spokojny męski głos.

Odwróciłam się spoglądając mu w oczy

- Wyjdź- powiedziałam mierząc narzędziem w wampira. Mimo tego iż w środku się rozpadłam starłam przybrać obojętny wyraz twarzy, co jestem praktycznie pewna że mi się nie udało. 

- Musimy porozmawiać i chyba musisz mi coś wytłumaczyć. -powiedział

- Nie....proszę- mój głos się załamał- Mówiłam ci, że musimy rozpocząć nowy rozdział...ja teraz nie mogę, nie chce do tego wracać. Błagam cię, nie rób tego.

- Nie będę na ciebie naciskał, gdy tylko zaprzeczysz to co przekazała Rebeka Frey. - w tym czasie podszedł do mnie i chwytając mnie za ręce przyglądał się im, były całe we krwi.

- Uwierz mi chciałabym- odparłam cicho podnosząc na niego wzrok

Wciągnął szybko powietrze nosem.

- Nie wiem co mógłbym teraz powiedzieć- patrzył moje dłonie puszczając je.

- Masz nic nie mówić. Po prostu wyjdź przez te drzwi i nigdy nie wracaj- powiedziałam ostro

- Bardzo dobrze wiesz, że tak nie zrobię

- Nie, odpuść, nie zgrywaj znowu bohatera na przymus. Nie proszę cię o pomoc, nie chce jej. Po prostu wyjdź, zapomnij, nie wracaj. Powiedz rodzeństwu że Rebeka się myli.- powiedziałam zirytowana

- Jak widać nie. Chce ci pomóc wychować to dziecko-podniósł głos- I wiem co powiesz, że nie, ale czuje się za nie odpowiedzialny i po prostu tego potrzebuje.

- Super, że wszystkim zebrało się na wyznania, ale teraz proszę cię wyjdź- starałam się ukryć to jak zdziwiły mnie jego słowa.

Westchnął cicho i zrezygnowany wyszedł z mojego mieszkania.

Ja natomiast od razu, gdy usłyszałam dźwięk trzaśnięcia pobiegłam do sypialni wypłakać się w poduszkę, lecz nim to zrobiłam opatrzyłam swoje ręce które bardzo mocno piekły.

Nowe życie- wbrew przeznaczeniuWhere stories live. Discover now