1.

71 0 0
                                    

      Była pochmurna wrześniowa sobota, lecz to już standard, jeżeli chodzi o pogodę w Roat-Town. Siedziałam przy stole w pokoju dziennym czytając książkę  i pijąc popołudniową kawę z moim tatą. Zbierał siły, by odwiedzić grób mojej mamy, która zmarła w nieznanych mi okolicznościach dokładnie 10 lat temu. Choć minęła już dekada, wszystko składało się na to, że rana na jego sercu nadal nie zamierza się goić. Ja natomiast przywykłam do tego jak wygląda moje życie. Kiedy to się stało, miałam tylko siedem lat. Nie byłam na tyle świadoma wszystkiego wokół mnie, żeby przeżywać śmierć mamy tak, jakbym teraz miała przeżyć śmierć mojego ojca. Spoglądając na załamanego tatę gapiącego się bez przerwy w jakiś odległy punkt, w dalszym ciągu próbowałam wczytać się w „Pamiętnik Narkomanki", żeby nie myśleć o tym jak fatalnie musi teraz się czuć.
                                        ***
       Gdy trochę podrosłam i poszłam do szkoły, poznałam moją przyjaciółkę Nicole, kiedy Pan Mercury losował pary do projektu klasowego. Od razu się polubiłyśmy, a moją bratnią duszą ta pełna energii blondynka pozostała aż do teraz. Była moim totalnym przeciwieństwem, ale myśle, że właśnie to nas do siebie przyciągnęło. Teraz z biegiem czasu zrozumiałam, że gdyby nie Nicole napewno byłabym bardzo samotna w dzieciństwie.
      Po krótkim czasie naszej niewinnej znajomosci Nicole zaprosiła mnie do siebie na nockę. Ona nazywała to „pijama party." Jej rodzice czerpali wiele inspiracji z Zachodu. No właśnie... „jej rodzice." Wtedy zrozumiałam, że mój model rodziny jest tym, który raczej wymyka się spoza ram dzisiejszych norm. Zamierzałam porozmawiać o tym z moim tatą, ale wgłębi serca czułam, że nie będzie to najwygodniejszy temat. Zebrałam się na odwagę dopiero, gdy miałam dziesięć lat.
     
         Pamiętam, jakby to było wczoraj, jedną z opowieści ojca na temat śmierci mojej mamy. Tę historię  przedstawił mi, odpoczywając w ogrodzie:
- Popatrz w górę Gwiazdko. Co widzisz? - Powiedział przymykając oczy, gdy kierował głowę do promieni rzadko spotykanego w Rout-Town słońca.
- To niebo, tato - odparłam czule się uśmiechając.
- Twoja mama jest właśnie tam. Czuwa nad tobą każdego dnia. Jest aniołem. Najpewniej spisała się tak dobrze tu, u nas, że Bóg zechciał, aby chroniła takich ludzi jak my przed złymi aniołami, które są tam, pod ziemią.
Widziałam łzy próbujące wydostać się spod powiek taty. Wobec tego nic nie mówiłam, tylko również skierowałam swój wzrok ku górze i rozłożyłam się na fotelu, czując się bezpiecznie jak nigdy. Wywołało to na mojej twarzy niewinny uśmiech. Złe anioły z Podziemia może i są bliżej niż te dobre, ale mój stróż obserwuje sytuacje, aby nie zrobiły mi krzywdy. Wtedy wydawało się to naprawdę proste i zrozumiałe.
       Zawsze, gdy ponownie pytałam o szczegóły tej katastrofy otrzymywałam tę samą odpowiedź z ironicznym uśmiechem mojego taty „Spójrz w górę Gwiazdko." Ojciec chyba myślał, że dalej jestem tą małą dziewczynką, która nic nie rozumie.
                                        ***
      Skończyłam już czwarty z rzędu rozdział książki, kiedy ojciec oznajmił, że pora wyruszyć na cmentarz. Ubrałam czarny płaszcz i tego samego koloru spodnie. Tata również utrzymał swój strój w ciemnych barwach. Nie lubiłam takiego ubioru, bo kojarzył mi się tylko z tą przygnębiającą atmosferą. Zwykle wolałam wszelkie odcienie granatu lub zieleni. Wsiedliśmy do samochodu, który zanim odpalił wydał z siebie kilka charakterystycznych kaszlnięć i wyruszyliśmy w drogę. Przy wejściu kupiliśmy jeszcze znicz i udaliśmy się na grób mamy. Zapaliliśmy świecę i przysiedliśmy na ławeczce znajdującej się naprzeciw, w myślach rozmawiając z naszym aniołem stróżem. Gdy byłam młodsza robiłam to bardzo chętnie, ale teraz towarzyszyły mi często myśli o tym, że to co robię nie ma najmniejszego sensu. Gdy już skończyłam, spojrzałam na mojego ojca. Jako dojrzała siedemnastolatka dostrzegałam w jego oczach coś, czego nie widziałam u nikogo innego. Ten obraz interpretowałam jako ból po wielu ciężkich przejściach, które bardzo dobrze znałam. Tom, czyli mój tata, próbował ukryć swoje emocje, by nie zarażać nimi innych. Nic dziwnego, że obcy człowiek mógłby rzec, że ma okropnie nużącą osobowość.
        
       Rozmyślając tak poczułam dziwny dreszcz na swoim ciele. Momentalnie zrobiło mi się zimno. Usta miałam suche jakbym nie przyjęła żadnego płynu od conajmniej tygodnia. Gdy otrząsnęłam się z tego dziwnego stanu spojrzałam na mojego ojca. Całe jego gałki oczne były wypełnione czarną substancją. Zaczęłam panikować i krzyczeć tak głośno, że pewnie usłyszeli mnie na drugim końcu cmentarza. Widziałam to wszystko przez może dwie sekundy i usłyszałam głos Toma, który przerażony pytał co się ze mną stało trzymając swoje ręce na mych ramionach. Zamarłam. To działo się tylko w mojej głowie?

- Inez, co się z tobą dzieje? - Usłyszałam ponownie krzyk przerażonego ojca, patrząc na niego z oczami wytrzeszczonymi tak jakby miały mi zaraz wypaść z orbit - Inez, odpowiedz błagam!
Głęboko westchnęłam odsuwając się o krok od ojca i usiadłam z powrotem na ławce. Wyglądało to chyba jakbym była mocno wstawiona.
- Już dobrze, nie martw się tato. Na dziś już starczy wrażeń. Zbierajmy się do domu. - nakazałam dusząc się jak po przebiegnięciu wielkiego maratonu.
Tata tylko rzucił na mnie przykrym spojrzeniem i kiwnął głową informując, że idziemy do samochodu.
Podczas jazdy zaczęłam już powoli wracać do siebie. Między mną, a Tomem odbywała się normalna rozmowa. Nie miał zwyczaju wracać do przykrych przeżyć czy to sprzed lat, czy sprzed kilku chwil. To chyba takie przyzwyczajenie po śmierci jego żony. Po piętnastu minutach dotarliśmy do domu. Od razu zdjęłam z siebie ten żałobny strój i założyłam miękką, białą koszulę nocną. Położyłam się w tym samym miejscu, gdzie czekałam na gotowość taty do wyjazdu na groby, wzięłam tę samą książkę i odcięłam się od wszystkiego co mnie otacza. Zaczynałam ósmy rozdział, kiedy z krainy wyobraźni wyrwał mnie tata.
- Zaparzyłem ci zioła, żebyś lepiej się poczuła.
Powiedział to tak, jakbym conajmniej dopiero wybudziła się ze śpiączki. Napewno bardzo się przejmuje - pomyślałam, więc postanowiłam wziąć kubek i zaprosiłam go, aby usiadł koło mnie. Nawet książki nie pomagały, gdy towarzyszyła mi świadomość, że ojciec spędza samotnie gorsze chwile. Tak spędzając wieczór, zasnęłam w fotelu. Było mi tak ciepło i przyjemnie, że nawet nie wiem kiedy się to stało.  Tak jak zwykle po kilku godzinach snu mogłam oglądać pod powiekami dzisiejszy twór mojej podświadomości...

Część Bez Tytułu 1Where stories live. Discover now