Rozdział 33

1.2K 69 1
                                    

Zajęłam to samo miejsce co wczoraj. Damon podał mi szklankę z Bourbonem. Spojrzałam na wszystkich obecnych. Podjęli decyzje, mają mi ją właśnie ogłosić. Może nie powiedzą tego głośno, ale spodobał im się ten pomysł. Uważają się za tych dobrych, a to jest coś co da im jeszcze większą satysfakcję.

Każdy z nich miał jakiś problem, Stefan - rozpruwacz, Bonnie czarownica która sama musiała poradzić sobie ze swoimi zdolnościami, Elena która była wampirem, miała problem z odnalezieniem się. Wszyscy mieli większy bądź mniejszy problem z tym kim są, czy kim się stali. Gdyby uczęszczali do szkoły - którą chcemy stworzyć - całkowicie inaczej potoczyły by się ich losy. Oni dobrze o tym wiedzą.

- Czyli jaka jest wasza odpowiedź? - przerwałam ciszę.

- Zgadzamy się, to coś co już dawno powinno istnieć. - odparła Caroline.

Uśmiechnęłam się. Mówiłam, że zdobywam to co chcę. Gdyby się nie zgodzili, zwróciłabym się do kogoś innego, albo sama bym się wszystkim zajęła.

- Podjęliście rozsądną decyzję. Jeśli chodzi o robotę papierkową to się wszystkim zajmę...

- I mamy pewną propozycję. - wtrącił Stefan - Szkołę można by było zrobić tutaj. Jest to duży dom, ma wiele sypialni, pomieszczeń. Mamy tu dużą działkę do budynku, oraz wiele możliwości rozbudowy.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu.

To nie jest głupi pomysł. Dość duże pokoje, wiele możliwości.

- Szkoła z internatem Salvatore dla młodych i uzdolnionych.

- Brzmi epicko. - Damon ścisnął dłoń Eleny.

- Caroline zostaniesz główną dyrektorką. Idealnie pasujesz do tej roli, Bonnie... może chciałabyś uczyć? Z tego co wiem jesteś bardzo utalentowana. Oczywiście będą prowadzone lekcje podstawowe, tak jak w normalnej szkole. Dzięki temu uczniowie będą mogli iść na studia. Do tego dołączymy również wstęp do likantropi, zaklęcia i różne takie. Ustalimy program do nauczania, dla każdego poziomu nauki. Będą mogli się tu uczyć jak i małe dzieci, jak i te starsze.

- To brzmi świetnie! Ale jest tyle rzeczy do zrobienia.

- W takim razie czas wziąć się do roboty!

Spojrzałam w stronę drzwi, w których stał Klaus. Wszedł do środka, luźnym krokiem i rozejrzał się po pokoju.

- Witam moi przyjaciele! Nie martwcie się, ja nie do was! Cassandro, mam dla ciebie mały prezent.

Podszedł do mnie i podał mi pudełko. Wzięłam je i uchyliłam wieczko. W pudełku leżały trzy kamertony. Uśmiechnęłam się do niego i zamknęłam pudełko.

- Mamy komplet. Szybko się uwinąłeś.

Klaus uśmiechnął się szelmowsko.

- Jeśli czegoś bardzo chcę, to nic mi nie stanie na drodze do zdobycia tego. Prawda?- zwrócił się do pozostałych.

- Jak sytuacja w Nowym Orleanie? Wszystko idzie zgodnie z planem?

- Perfekcyjnie!

- Czy tylko mnie zaczyna martwić to wszystko? - odezwał się Damon.

- Co masz na myśli? - spytał go Stefan.

Spojrzeliśmy wszyscy na Damona, czekając na wyjaśnienia. Wskazał na mnie, Klausa i Katherine.

- Oni, cała trójka. Klaus psychopata, Katherine suka i ona. Z tego co pamiętam to nienawidzisz Katherine.

- Toleruje ją.

- Nie ma wyboru.

- Mógłbym jej wyrwać serce choćby teraz. Ty mi nic nie zrobisz.

- Jestem w stanie cię powstrzymać. Jesteś silniejszy, ale ja jestem szybsza. Ty nie możesz użyć na mnie perswazji, ale ja mogę cię zahipnotyzować. Mogę cię zmusić do wszystkiego.

Posłałam mu wyzywające spojrzenie.

- Wciąż nie rozumiem, po co to wszystko robisz? Czemu tak ci zależy na tych dzieciakach. Nie zrozum mnie źle, ale po prostu tego nie pojmuję.

Spojrzałam na Alarica i na Klausa. Unikał mojego wzroku. Wzięłam głęboki wdech i wydech.

- Bo wiem jak to jest wychowywać się ukrywając to kim się jest. Wiem też jak to jest stracić dziecko. Zależy mi na Mystic Falls ponieważ to tutaj się urodziłam i wychowałam. Urodziłam dziecko i po dwóch latach wyjawiłam swoją tajemnice - wygnano mnie.

- A co z... dzieckiem? - spytała nie pewnie Elena.

- Kiedy wróciłam już jako syrena, okazało się, że mój mały Alexander nie żyję. Zabili go w obawie, że przekazałam mu swoje zdolności. Nawet nie miałam szans się z nim pożegnać. W zemście wybiłam pół wioski.

Wzruszyłam ramionami i przygryzłam wargę, żeby powstrzymać cisnące się do oczu łzy.

- Nie chcę żeby ktoś przechodził przez to samo. Czy to takie straszne?

Wstaliśmy i razem z Klausem i Kat wyszliśmy. 

I hate you SWEATHEARTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz