VI

476 13 4
                                    

W poniedziałek, tuż przed południem, wszedł do kancelarii z bukietem kwiatów. Sekretarka wydawała się niezwykle zaskoczona jego pojawieniem się.

- Dzień dobry – chrząknął, wyraźnie zmieszany – ja do pani mecenas Cieplak

- A był pan umówiony? – zapytała zdziwiona, kartkując kalendarz w obawie, że być może coś przeoczyła.

- Nie – uśmiechnął się pod nosem – Ja w zasadzie tylko na chwilę – tłumaczył się

- Pani mecenas nie ma. Jest w sądzie.

- A o której będzie? - dopytywał wyraźnie niezadowolony, że nie udało mu się jej zastać w biurze.

- Dziś już jej nie będzie. Po południu ma jakieś sprawy osobiste. Ale jeśli to coś pilnego, to może mecenas Krzemińska będzie mogła pomóc. Akurat nie ma klienta – uśmiechnęła się uprzejmie

- Nie, nie – zaprotestował gwałtownie – Nie ma takiej potrzeby – chrząknął, próbując skupić rozbiegany wzrok na sekretarce – A o której zastanę ją jutro?

- Pierwszego klienta ma o dziesiątej – odpowiedziała, uprzednio zerkając do kalendarza.

- Dziękuję. Do jutra – pożegnał się i pospiesznie opuścił kancelarię. Ociężałym krokiem ruszył w kierunku firmy. Kompletnie nie miał ochoty na pracę. Prawdę mówiąc od czwartku na nic nie miał ochoty. Te trzy dni pozwoliły mu nieco ochłonąć, ale wciąż nie potrafił pogodzić się z tą niesprawiedliwością świata i podłością Pauliny. Zawsze marzył, żeby stworzyć fajny związek, kochającą się rodzinę. Nie udało się. Popełnił błąd, wybierając nieodpowiednią kobietę.



Następnego dnia za kwadrans dziesiąta ponownie pojawił się w kancelarii. Młodziutka blondynka odpowiadając 'dzień dobry' wskazała dłonią na korytarz. Zapukał cicho i uchylił drzwi. Siedziała pochylona nad aktami.

- Dzień dobry – nieco pewniejszym krokiem niż wczoraj wszedł do środka

- Dzień dobry – odpowiedziała z uśmiechem. Wstała zza biurka i podała mu rękę na powitanie

- Chciałem panią przeprosić – wyciągnął w jej kierunku kwiaty, których początkowo nie przyjęła

- Nie ma pan za co – przyjrzała mu się uważnie

- Mam. Zachowałem się niestosownie. Wyszedłem bez słowa, nawet się z panią nie żegnając. Nie podziękowałem za pani obecność na sprawie

- Podziękował mi pan w honorarium – delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy. Zignorował jej uwagę i kontynuował

- I nie podziękowałem za to, że dzięki pani czujności i dociekliwości przekonałem się, z kim spędziłem ostatnie kilka lat mojego życia – rzekł z wyraźną goryczą - To, że byłem wściekły na Paulinę nie usprawiedliwia tego, że kompletnie zignorowałem panią – odebrała kwiaty, odkładając je na biuro

- Dziękuję za kwiaty, ale naprawdę nie ma pan powodów mnie przepraszać. To są emocje i ja doskonale to rozumiem. Przykro mi, że dowiedział się pan prawdy w takich okolicznościach.

- Lepiej późno niż wcale – mruknął pod nosem – Da się pani zaprosić na lunch? – nagle zmienił temat, wlepiając w nią wyczekujące spojrzenie

- Panie Marku... - zaczęła wzdychając lekko.

- To może kolacja jutro? – wszedł jej w słowo

- Dziękuję za zaproszenie, to bardzo miłe, ale nie umawiam się z klientami – posłała mu przepraszające spojrzenie. Pokiwał głową, a na jego twarzy malowało się zrozumienie, ale i cień rezygnacji.

Coś się kończy...Where stories live. Discover now