Twoje samotne wołanie

2.3K 234 39
                                    

Nie powinna go zobaczyć.

Miała to być rutynowa wizyta w Azkabanie. Ochotnicza kontrola lekarska, dobra okazja do praktyki dla szkolącej się Uzdrowicielki. Hermionę i trzech innych praktykantów prowadzono do kliniki, kiedy jej uwagę zwrócił korytarz z nieoznakowanymi drzwiami na samym końcu.

Coś w tych odrapanych deskach przywołało Hermionę bliżej. Poczucie, że nie powinna była ich zauważyć, że powinny zostać przeoczone. To sprawiło, że stała się jeszcze bardziej zdeterminowana, by odkryć, co się za nimi kryje.

Została w tyle za resztą ochotników i oderwała się od grupy. Dostrzegając, że drzwi są lekko uchylone, zerknęła do środka. Powietrze, które uderzyło w jej twarz, było lodowate, a korytarz za drzwiami spowity ciemnością. Otworzyła szerzej drzwi, próbując zajrzeć do środka i ujrzała... Malfoya.

Draco Malfoy stał samotnie w zakratowanej celi, zatopiony w lodowatej ciemności więzienia. Ledwo ubrany. Pokryty szramami i bliznami od ran, które najwyraźniej zostawiono, by zagoiły się same.

Poczuła falę strachu przeszywającą żołądek, gdy w pełni dotarło do niej to, co znajdowało się przed jej oczami.

Po wojnie Malfoy stanął przed sądem i został skazany na dwa lata pobytu w Azkabanie. Po jednym za każdy rok spędzony w służbie Voldemortowi.

Pojawiły się skargi i protesty, że wyrok był zbyt łagodny, za krótki jak dla Śmierciożercy z Mrocznym Znakiem. W końcu wszyscy inni oznaczeni zostali skazani na Pocałunek Dementora, a Malfoy zasłużył na więcej niż tylko dwa lata.

Wyrok okazał się prawomocny. Chłopak był nieletni, przyjął znak pod przymusem, więc dwa lata to wystarczająca kara. Malfoy został zamknięty w Azkabanie wraz ze wszystkimi nieoznakowanymi zwolennikami Voldemorta.

Od tamtego czasu minęło zaledwie sześć miesięcy.

Hermiona stała nieruchomo, wpatrując się w niego z przerażeniem.

Wierzyła, że ​​Azkaban zmienił się na lepsze. W życie wprowadzono w końcu całą serię reform. Więźniowie z krótkim wyrokiem mieli być traktowani inaczej, nie przebywając już w izolatkach. Nie powinno się ich narażać na kontakt z dementorami, ale lodowata rozpacz, emanująca z dalszej części korytarza, mogła pochodzić tylko z jednego źródła.

Nawet więźniowie z długim wyrokiem nie powinni być skuleni, zmarznięci, głodni.

Wydawał się jej nawet nie rozpoznawać. Głowa chłopaka odwróciła się powoli, bardziej w stronę światła niż w jej własną, a chłodne zimowe światło odbijało się od płaskiej szarości jego oczu. Hermiona poczuła ostry ucisk w piersi, gdy zdała sobie sprawę, że mógł zostać już pocałowany przez dementora.

Podeszła bliżej, wślizgując się za uchylone drzwi. Próbując zaobserwować u niego jakąś reakcję. Próbując stwierdzić, czy została w nim jeszcze jakaś cząstka Malfoya.

- Malfoy.

Nic.

- Malfoy...

To było jak patrzenie na pokrytą pęknięciami skorupę istoty, która kiedyś żyła. Którą pamiętała żywą.

- Draco? - Spróbowała, kiedy dotarła do krat.

Zamrugał, słysząc swoje imię, a jego spojrzenie skupiło się nieznacznie. Przez Hermionę niczym powódź przepłynęła fala ulgi. Przechylił lekko głowę, mrużąc oczy. Spojrzał na nią. Źrenice błysnęły najlżejszą iskierką życia, która jeszcze w nich pozostała.

- Granger. - Powietrze było tak zimne, że wraz z jej imieniem, z jego ust wypłynął kłąb mglistej pary, gęstej jak dym.

Wciąż się gapiła, oniemiała, wytrzeszczając szeroko otwarte z przerażenia oczy.

[T] [M] Twoje samotne wołanie | Dramione | OneshotWhere stories live. Discover now