Rozdział 2

5.1K 327 517
                                    

Nastał ranek, wstałem cały obolały, ruszając w stronę łazienki, stając przed lustrem, zacząłem oglądać wszystkie ślady od pasa, które zdobiły moją bladą skórę. Stwierdziłem, że wyglądam źle, ale nie najgorzej. Wziąłem szybki prysznic, owinołem się ręcznikiem w pasie i wyszedłem z łazienki kierując się w stronę szafy. Wyciągnąłem z niej ciemnozieloną bluze, biały podkoszulek oraz czarne jeansy, czarne boserki i skarpetki.

Będąc już gotowym, zszedłem na dół do kuchni w celu zrobienia sobie kawy.
Tak jak myślałem przy stole siedział już mój ojciec.

— Jak się czujesz Draco? — spytał obojetnym tonem, popijając kawę.

— W porządku — uniosłem głowę lekko ku górze.

Więcej sie do siebie nie odzywaliśmy, zjedliśmy śniadanie w ciszy. Zbierając się do pokoju zostałem złapany za nadgarstek.

— Przychodzą dzis do mnie znajomi, masz sie zachowywać tak jak cie uczyłem zrozumiano? — warknął w moją stronę.

— Oczywiście, ojcze.

Gdy mnie puścił odrazu uciekłem do swojego pokoju, znajdującego się na piętrze domu. 
Nienawidzę swojego życia, całego siebie nienawidzę. Siedząc na parapecie mojego okna, rozmyślałem nad swoim chujowym życiem, aż moje myśli siekowały się w stronę szkoły z internatem.

Może nie będzie tak źle poznam jakąś fajną dziewczynę i będzie dobrze? Miejmy taka nadzieje, przynajmniej nie będę musiał codziennie wracać do domu i oglądać facjaty mojego pożal się Boże starego.

Położyłem się na łóżku z lekko lepszym humorem. Wpatrując się w baldachim łóżka, powieki zaczęły robić się ciężkie.
Obudziło mnie pukanie do drzwi, a potem głos mojego ojca proszącego bym zszedł na dół, wiec po około dziesięciu minutach stałem w salonie przed moim ojcem i jego znajomymi.
Pierwszy raz ich widze, lub uciekli mi z pamięci. Nieważne.

— To mój syn Draco — wskazał na mnie gestem dłoni.

— Ale wyrósł — powiedział jeden z mężczyzn.

— Ładnego masz tego synka — powiedział drugi z nich, obleśny jest jakby się mu tak przyjrzeć — czemu wcześniej sie nim nie chwaliłeś?

— Nie było okazji, Draco możesz iść już do siebie — powiedział Lucjusz patrząc na tego faceta z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

— Tak ojcze, miło mi było panów poznać — ukloniłem się delikatnie okazując znajomym mojego ojca szacunek.

— Jeszcze jedno — odezwał się moj ojciec na co ja odwróciłem w jego stronę głowę — spakuj się, rano wyjeżdżamy do twojej szkoły.

— Tak ojcze — tyle razy powtarzałem te zwroty w moim życiu, że się jeszcze dziwię, że nic nie pojebałem.

Ruszyłem do swojego pokoju zrobić to co wymagał ojciec, wyciągnąłem z szafy walizkę, zaczynając dokładnie i starannie pakować do środka moje ubrania.

Po skończonej czynności zamknąłem walizkę i odstawiłem ją na bok, poszedłem usiąść na łóżku by poczytać książkę lub wpatrywać się w baldachim jak zazwyczaj to robie. Baldamich to mój dobry ziomek.

Musze sprawić pierwsze wrażenie chłopaka bez uczuć, obojętnego i zimnego w ten sposób nie będę musiał użerać się z jakimiś debilami. Ani nie będą wiedzieć gdzie ani w które miejsce uderzyć.
Czasami myślę że bycie bogatym to wada a nie zaleta. Same chuje się przez to koło ciebie kręcą, rodzicie myślą, że jak dadzą Ci kase to więciej nic ci nie potrzeba. W skrócie mówiąc mają cie w dupie.
Z dołu domu było słychać śmiechy mojego ojca i jego gości, Matka to ma szczęście że wyjechała do cioci Belli na dwa tygodnie, zazdroszczę jej i to w chuj. Ale niestety takie życie arystokraty ale może od jutra sie to zmieni.

×××

Aktualnie jadę w samochodzie z moim sadystycznym tatusiem.
Z jednej strony się ciesze a z drugiej nie, ale nie mogę pokazać ojcu tego ze po części czuje radość z wyjazdu.

— Wiesz co to za szkoła ojcze? — przerwałem cisze w samochodzie.

— Oj wiem — uśmiechnął się pod nosem ewidentnie z czegoś zadowolony.

— Czyli? — spytałem spoglądając na niego.

— Dowiesz się w swoim czasie, ale myślę że ci się bardzo spodoba synku — ahhh ta ironia w jego głosie w dodatku "synku"? Ewidentnie z tą budą jest coś nie tak.

Ciekawe co niby z tą szkoła może być nie tak, że mój ojciec jest zadowolony z tego, że mnie wywozi. A może po prostu nie planuje mnie już z tamtąd odbierać? Ohh mówi się trudno.
Przynajmniej tyle z tego dobrego, że nie bił mnie po twarzy bo resztę ciała dało się zakryć ciuchami. A chujowo iść z obitą mordą w pierszy dzień.
Jebaniutki wie jak uderzyć by nie było widać.

Gdy już prawie przyspiałem w samochodzie poczułem jak mój ojciec gwałtownie zachamował i momentalnie rozszerzyłem oczy.
Spojrzałem na przód samochodu i ujrzałem wielki dwór z podwórkiem nawet fontanna na nim była i pełno uczniów.  Dziwnych jakiś.
Wysiadając z samochodu wziąłem walizkę i ruszyłem za ojcem do wejścia szkoły, wzrok innych uczniów mnie odporwadzał. Byłem zadowolony z tego, że się mną zaciekawili ale jeden fakt mnie zdziwił na podwórku nie dostrzegłem żadnej dziewczyny.

Po dłuższej chwili staliśmy w gabinecie przed dyrektorem który objaśniał mi zasady tam panuajce słuchałem ale nie wykazywałem większego zainteresowania aż w pewnym momencie wszedł na temat pokoju.

— Pan Malfoy będzie dzielił pokoj z Panem Potterem, pokoj 312.

Ciekawe co to za chłopak...wziąłem książki które dostałem, pożegnałem się z ojcem oraz dyrektorem i siekowałem sie do mojego pokoju dzielonego z jakimś Potterem myślę, że też jest z tak wysoko postawionej rodziny jak ja. Albo chociaż, żeby był w miarę ogarnięty.

Kolorowa szkoła • drarry Where stories live. Discover now