Rozdział 7

225 20 30
                                    

- Idziesz z Krumem?- rudowłosa spytała z niedowierzaniem brązowo włosej gryfonki. 

- Tak, zaprosił mnie dzisiaj w bibliotece

Hermiona uśmiechała się szeroko. Widać było, że jest szczęśliwa, czego nie można było powiedzieć o jej bliźniaku. Ron był wściekły na siebie za to, że spóźnił się z zaproszeniem brunetki. Jego podenerwowanie udzielało się Potter'owi. Ginny unikała więc swojego chłopaka częściej niż zazwyczaj. 

Pewnego dnia jednak wpadła na niego, wychodząc z Wielkiej Sali. 

- Ginny!- chłopak złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie, by pocałować ją w czoło.

- Oh, Harry- rudowłosa próbowała ukryć swoje zdenerwowanie.

- Dziś wieczorem w Pokoju Życzeń, ubierz się ładnie- szepnął i już go nie było.

***** ***

 Gryfonka chodziła w tę i z powrotem obok jednej ze ścian Hogwartu. Czekała na drzwi, które jak na złość nie chciały się pojawić. Była tak zdenerwowana, że nie zauważyła pewnego chłopaka, który przyglądał się jej, ukryty w cieniu. Gdy w ścienie pojawiły się ciemne, dębowe drzwi, z boku mignęła jej ślizgońska szata, ale nie miała czasu się nad tym zastanawiać.  

Pokój Życzeń trudno by było nazwać w tedy pokojem. Podłoga zmieniła się w łąkę pokrytą kolorowymi kwiatami, a na środku tej łąki stała mała, biała, drewniana altanka. Sufit zmienił się w błękitne niebo, z którego świeciło słońce. Był to duży kontrast do pogody na dworze. Deszczowy listopad był dość ponurym miesiącem.

Dziewczyna podeszła do altanki, w której jak się okazało siedział Harry. Na widok Ginny na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, ale gdy spojrzał na jej pomarańczowy kombinezon, w który była ubrana, uśmiech szybko zniknął.

- Dlaczego nie ubrałaś sukienki, którą dałem ci w wakacje?

- Mówiłam ci już, że kupiłeś za małą- odparła niepewnie dziewczyna.

- Chcesz mi powiedzieć, że nie nosisz najlepszej sukienki jaką posiadasz, bo jesteś za gruba?!

Rudowłosa skuliła się na jego krzyk, przygotowując się na uderzenie, które jednak nie nastąpiło.

- Przepraszam, usiądź

Ginny niepewnie usiadła koło chłopaka, który objął ją ramieniem. Uśmiechnęła się na ten gest, brakowało jej tego. Ich związek przed wakacjami wyglądał idealnie, nie wiedziała, dlaczego nie może być tak nadal. 

- Jedz- chłopak podał jej talerzyk z ciastem i nalał jej herbaty.

Jedli w milczeniu, każdy myśląc o czym innym. Rudowłosa rozmyślała o ty, jak pięknie by było, gdyby częściej ich związek wyglądał tak jak teraz. W myślach bruneta była jednak dziewczyna, którą nie była Ginny.

- Pewnie zastanawiasz się, dlaczego poprosiłem cię o przyjście- zaczął chłopak.

- Na pewno wiesz już o Balu Bożonarodzeniowym, który odbędzie się za miesiąc, otóż chciałbym byś poszła na niego ze mną, w końcu jestem twoim chłopakiem. Musisz nauczyć się dobrze tańczyć, ponieważ jako jeden z reprezentantów będę rozpoczynał bal pierwszym tańcem, nie chcę byś przyniosła mi wstyd, rozumiesz?

Dziewczyna pokiwała głową i uśmiechnęła się. Pomimo chłodu w głosie Wybrańca, cieszyła się, że jest prawie jak dawniej. Nie chciała tego stracić, nie po raz drugi. 

***** ***

Od dnia, kiedy Draco wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego, Ginny z nim nie rozmawiała. Pomimo tego, że teoretycznie było mu to na rękę, bo nic nie zagrażało jego reputacji, gdzieś w środku jednak czuł pustkę. Brakowało mu jej rudych włosów, dużych brązowych oczu, w których pojawiały się iskierki, kiedy się śmiała. Nie chciał tego przyznać nawet przed sobą, ale tęsknił za nią.

 Tęsknił, pomimo tego, że bili ślizgonem i gryfonką. 

Pomimo tego, że powinien jej nienawidzić. 

Pomimo tego, że to było tylko kilka rozmów. 

Pomimo wszystko.

Hej!

Nie chcę was martwić, ale zostały już maksymalnie dwa rozdziały do końca. Mam nadzieję, że mnie za to nie zjecie...

Dziękuję za ponad 100 gwiazdek, a 8 klasom życzę powodzenia na egzaminach!

558 słów

Słoneczniki| DrinnyWhere stories live. Discover now