Rozdział 10 "Powiedz co się z tobą dzieje?"

292 18 0
                                    

Od wybryku Dee minęło kilka dni, podczas których czas spędził w szpitalu na obserwacji. Dzisiejszego poranka po zjedzeniu śniadania razem z mężem odwiozłam młodszą pociechę do szkoły, po czym udaliśmy się po blond szatana...
Ogarniały mnie mieszane uczucia: szczęście, że syn wraca do domu oraz jest już z nim lepiej, a także niepokój przed rozmową, z którą zwlekałam już  za długo.
Około godziny 10:00 byliśmy już przed budynkiem, gdzie czekał na nas Dee z lekarzem. Chłopak miał zabandażowaną jedną rękę, a w drugiej trzymał swoją torbę z rzeczami. Nie wiedziałam co powiedzieć, a mój ukochany widząc to delikatnie się uśmiechnął i rzekł "pójdę" po czym wyszedł z auta i poszedł do naszego syna, żeby zabrać mu torbę i porozmawiać z doktorem. Nie musiałam długo czekać na ich powrót, jednak odczuwałam, że trwało to wieczność.
Spojrzałam w tylne lusterko łapiąc tym samym kontakt wzrokowy z synem, ale oboje nic poza tym nie zrobiliśmy. Widząc jego skrępowanie delikatnie się uśmiechnęłam co ten odwzajemnił.

- Hej

- Hej - i tak właśnie zaczęła i zakończyła się nasza rozmowa. Bez namysłu od razu wróciliśmy do domu, ponieważ doktor kazał Dee dużo odpoczywać i nie przemęczać.
Chłopak poszedł do pokoju, żeby odłożyć swoje rzeczy i położyć się do łóżka, bo bolała go głowa. Wiedziałam, że była to wymówka, żeby znani nie rozmawiać, ale przyjęłam ją, sama nie byłam na to gotowa...

~ oczami Glama ~

Vicky usiadła na kanapie chowając twarz w dłoniach, a ja postanowiłem pomóc uporać się jej z emocjami.

- Co się dzieje?

- Oh Glam... co ja narobiłam? Nie zajęłam się Dee na czas i zobacz vo się stało, trafił do szpitala, a ja... a ja nawet nie wiem dlaczego! Jestem złą matką - mówiąc to widziałem łzy w jej oczach. Pękłało mi na jej widok serce.

- Jak możesz tak mówić? Jesteś wspaniałą matką, zapewniasz chłopakom wszystko czego potrzebują, a to... oboje zawiniliśmy, nie możesz się sama za wszystko obwiniać

- Ale...

- Nie ma żadnego ale, wszystko da się naprawić, porozmawiamy z nim i zrobimy wszystko ile jesteśmy w stanie, żeby było dobrze

- Wporządku - odpowiedziała mi rudowłosa tuląc mnie. Mimo, że ludzie inaczej spostrzegali moją żonę, ja wiedziałem doskonale, że ma ona złote serce.

~ oczami Dee ~

Siedziałem na skraju schodów i przysłuchałem się ro, mówię rodziców, czego żałowałem. Z mojej winy matka obwiniała się za wszystko... Wiedziałem, że nie mogę ich kłamać i wszystko muszę im wyjaśnić i to jak najszybciej. Bez dłuższego namysłu zszedłem po schodach i wszedłem do pokoju zajmując miejsce na przeciwko rodziców. Oni byli trochę zmieszani, nie spodziewali się mojej obecności wtedy, ale ja już nie mogłem dłużej czekać ani nie chciałem.
Siedzieliśmy dłuższą chwilę w ciszy, aż wkońcu o dziwo przerwała ją moja mama.

- Przepraszam Dee - słysząc to oczy mi się delikatnie zaszkliły. Obiecałem sobie, że będę silny i obojętny, ale nie było mi to dane. Rzuciłem się w jej uścisk i pozwoliłem sobie uwolnić wszelkie negatywne emocje.

- Nie, to ja przepraszam, narobiłem wam problemu tylko i szkody... a przecież nie powinienem, jestem prawie dorosły, a zachowuję się jak szczeniak... jak ostatni kretyn - mówiłem między łzami. Ona nic nie odpowiedziała tylko mocniej mnie przytuliła,wtedy to ojciec wziął głos.

- Powiedz co się z tobą dzieje? - na te słowa wyrwałem się, uścisku i zająłem moje poprzednie miejsce. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem mój monolog.

-Wiem, że nie będziecie pochwalać moich decyzji oraz że tym co powiem nadszarpie wasze zaufanie do mnie lub całkowicie je stracę... opowiem wszystko od samego początku...
Zaczęło się na początku szkoły, nie miałem zbyt wielu znajomych i nie wiem jak, ale starsi koledzy z mojej klasy, ci co nie zdali, zaczęli zwracać na mnie uwagę i przyjęli mnie do swojego grona... uważałem ich za przyjaciół, a o sobie miałem bardzo złą opinię, nie potrafiłem znaleść swojego miejsca ani samego siebie, gubiłem się w świecie i swoich własny uczuciach... wtedy gdy byłem bezsilny chłopaki zaczęły wciągać mnie w swoje głupie rozgrywki: picie, palenie, małe kradzieże i bójki... nie widziałem w tym nic złego do czasu pierwszej poważnej kradzieży i oszustwa - w między czasie podniosłem głowę i spojrzałem na rodziców. Mama patrzyła ze zdziwieniem i niedowierzaniem, a tata z tą swoją obojętnością, do której zdążyłem przywyknąć.

- Cody i Travis wymyślili, żeby okraść sklepik na ich osiedlu z tygodniowego utargu, chodzili tam codziennie i wiedzieli kiedy jest najwięcej pieniędzy oraz w jaki sposób można się za to zabrać... jeśli chodzi o oszustwa to pomogłem im zaliczyć wszystkie przedmioty poprzez dawanie im gotowych ściąg, które sam przygotowywałem...

- Dee, ty wiesz, że oni cię wykorzystywali?

- Tak mamo, teraz jak to mówię na głos to wiem... wtedy nie byłem ani na tyle spostrzegawczy ani silny by coś z tym zrobić... a to i tak nie koniec... - mówiłem ze łzami, ale bardziej opanowany niż przedtem.

~ Dwie godziny później ~

Opowiedziałem im całą resztę moich wybryków. Rodzice uznali, że swoją karę już odbyłem zadając się z chłopakami, ale poza tym mam zakaz wychodzenia z domu na czas nieokreślony, a kieszonkowe zostaje anulowane też do odwołania. Jedyne co jeszcze musiałem zrobić to rozmówić się i z chłopakami i jakoś wytłumaczyć Dalii moje ostatnie zachowanie w stosunku co do niej.

Samotny więzieńWhere stories live. Discover now