LI

1.6K 82 38
                                    

𝚁𝚘𝚍𝚒𝚘𝚗

Przechodziłem przez ogromną salę starając się na nikogo nie wpaść. Praca w hotelowej restauracji znacznie różniła od pracy w domu Mrozowa. Na co dzień chodziłem w białej koszuli i eleganckich spodniach. I spotykałem się ze snobami, którzy patrzyli na mnie z góry. Być może bałem się Nicolaja. Zresztą kto się go nie bał? Jednak nigdy nie odniosłem wrażenie, jakby patrzył na mnie z góry. Jakby czuł się ode mnie lepszy. A wręcz przeciwnie. Dokładnie tak jak od Raisy biła od niego nieprzenikniona pewność siebie oraz władczość. Jednak nie wyższość. Zawsze był poważny i przerażający jednak nigdy nie potraktował nikogo bez szacunku. Doceniał nas i szanował naszą pracę. Tutaj jest inaczej. Snobi z wypchanym kątem patrzyli na nas jak na najgorszy plebs. Jakbyśmy sięgnęli totalnego dna i upodlenia człowieka. Tego w tej pracy szczerze nienawidziłem, a wszystko inne byłem w stanie przecierpieć tylko nie to.

Podszedłem do jednego ze stolików i uśmiechnąłem się lekko do młodej kobiety, która zapewne była niewiele starsza niż ja. Siedziała kompletnie sama obdarzając mnie jednym z tych spojrzeń, których tak nienawidziłem. Trzeba było się zatrudnić jakoś sprzątacz lub parkingowy. Przynajmniej nie spędzałbym z nimi tyle czasu. Bo oczywiście wszystkie miejsca na kuchni były już zajęte, a mnie przeniesiono akurat tutaj. Bym był od niej jak najdalej.

- Dzień dobry czy mógłbym odebrać zamówienie? - Spytałem, chcąc jak najszybciej się stamtąd ulotnić.

Kiedy się tutaj zatrudniałem, nie sądziłem, że poziom będzie aż tak wysoki. Byłem przekonany, że hotele są przez rodzinę Mrozow kompletnie zaniedbywane. W końcu były tylko przykrywką. A jednak reprezentowały sobą cholernie wysoki poziom. A restauracje niczym nie różniły się od najwyżej gwiazdkowanych lokali.

- Poproszę tartę za szpinakiem i do tego butelkę najdroższego wina. - Oświadczyła, spoglądając na ekran telefonu. - Mogę o coś spytać? - Dopytała a ja przekonany, że chodzi o coś, z karty skinąłem głową. Już nauczyłem się, że ci ludzie wolą ciche gesty od grzecznych słów. - Nie myślałemby skończyć jakieś studia, żeby nie robić za służącego? - Spytała, przenosząc na mnie spojrzenie.

- Myślałem. Jednak studia są drogie. - Mruknąłem od niechcenia. - Coś jeszcze? - Spytałem a ta pokręciła głową na nie.

Wycofałem się i ruszyłem do kuchni, by podać kucharzowi zamówienie. Oczywiście moje ciśnienie podniosło się do granic możliwości. Jak można była tak bardzo nie doceniać czyjejś pracy? W końcu, żeby mogła nic nie robić i tutaj zjeść potrzebni byli kelnerzy, kucharze, a nawet sprzątaczki. Czy bogaci ludzie myśleli, że to robi się samo? W takich momentach naprawdę tęskniłem za domem Raisy. I przede wszystkim za nią samą. Za tym, jak przychodziła, żeby pomóc. Lub za tym, jak siadała na blacie i jadła suche bułki, bo takie lubiła najbardziej. Za tym, że czasem przychodziła pomoc, chociaż nawet obranie marchewki było dla niej niesamowitym wyzwaniem. I przede wszystkim za tym, że mimo tego ile można było o tych ludziach powiedzieć Raisa była dobrze wychowana młodą kobietą, która szanowała pracę innych ludzi. Oczywiście nie twierdzę, za tutaj kompletnie nikt jej nie szanuje jednak w przeważającej ilości byli to właśnie tacy ludzie.

- Widzę, że jesteś dzisiaj wyjątkowo nie w sosie. - Stwierdziła Maria, która właśnie miała chwilę przerwy. Była młodą i ładną dziewczyną, która podobnie jak ja była zmuszona, by męczyć się z tymi ludźmi. Głównie po to, by opłacić rachunki i pomoc bratu, który po śmierci dziewczyny został sam z ich małym synkiem. - Zresztą tutaj każdego popadłaby melancholie.

- Ta. Ci ludzie są tak okropni, że nie mam pojęcia jak to opisać. - Stwierdziłem, oddając do kuchni zamówienie. - Jak można być momentami tak bezczelnym?

- A jak można myśleć, że jest się takim centrum wszechświata? Serio podchodzę do gościa ubrane w garniak droższy niż moje mieszkanie i nerki a ten do mnie "to, co zawsze". Kurwa obsługuje tylu ludzi a ten myśli, że pamiętam co lubi sobie opierdolić na obiad. Bo to on zasługuje, by go tutaj zapamiętać. - Prychnęła, wkurzona kręcąc głową z dezaprobatą. - Mogę o coś spytać?

- Jeśli o studia to spierdalaj. - Mruknąłem, na co ta parsknęła śmiechem.

- Też kocham, kiedy pytają, czemu nie skończyłeś studiów. Niestety my nie mamy rodziców, którzy za nie zapłacą, jeśli nie jesteśmy na nie dosyć inteligentni. I nikt nie zapłaci nam czesnego, jeśli sami na nie nie zapracujemy. - Stwierdziła, jakby to wcale nie było takie oczywiste. Maria była osobą, która kochała mówić o swoich poglądach. A kiedy ktoś wkurzył ją swoimi, wchodziła w zaciekłe dyskusje. I tym cholernie mi kogoś przypominała. - Niestety mam ważniejsze wydatki niż studia. Na przykład moja lodówka jest kompletnie pusta dlatego dziękuję Bogu, bo jutro wypłata. No, ale nie ważne. Ty pracowałeś w domu Mrozowa nie? - Dopytała, na co skinąłem głową. To nie była jakaś wielka tajemnica. Zresztą chyba wszyscy tutaj dowiedzieli się niemal od razu. - I jak tam było? Oni też byli aż tak okropni.

- O dziwo nie... Trudno to wyjaśnić, ale to byli ludzie... Nauczeni mieć pieniądze... W sensie widać po nich było pewną skromność. Jakby nie czuli potrzeby krzyczenia "patrzcie jesteśmy bogaci". Poza tym mieli ogromny szacunek do ludzi pracujących. Nigdy nie patrzyli na nas z góry. A Raisa... To już w ogóle ciekawa historia. - Przyznałem a sama myśl o dziewczynie, przywołała na moją twarz lekki uśmiech.

- Dobra to teraz musisz mi opowiedzieć nieco więcej... Jakby przyznaj się kim dla ciebie była. - Rzuciła szeroko się uśmiechając, na co spojrzałem na nią niepewnie. - Oj daj spokój. Od kiedy przyjechałeś widać, że coś cię dręczy. A teraz czuję, że to coś to sama Raisa Mrozow. Dajesz ponoć nieznajomemu łatwiej się wygadać.

Maria nigdy nie była typem plotkary. W sensie tyle czasu ile tutaj spędziłem w życiu nie widziałemby plotkowała. Raczej wręcz tych plotek unikała. I wydawała się być osobą, która umie dotrzymać sekretu. Zresztą co mi tam zależy. I tak wszyscy już plotkują o tym, czemu mnie zwozili to przynajmniej będą mogli plotkować o prawdzie.

- Kiedy dostałem te prace, byłem pełen wątpliwości. W końcu wszyscy wiemy, jak mówi się o tej rodzinie. Jednak wszystkie te wątpliwości zniknęły. W momencie, kiedy do kuchni z samego rana weszła młoda dziewczyna, uśmiechając się szeroko i prosząc bym krył ją, przed ojcem. - Wyjaśniłem, wracając do tym wspomnień. - I znikały z każdym dniem, przeradzając się w coś czego nawet nie umiem nazwać. To jak bardzo ona mnie zaskoczyła. Jak wielka biła od niej pewność siebie i to, co przeszła. I jak różna okazała się prawdziwa ona od obrazy stworzonego przez plotki. - Przyznałem wracając wspomnieniami do tych wszystkich chwil, które spędziliśmy razem. - Jak bardzo otwarta tak naprawdę jest. I jak w rzeczywistości dobrą osobą mogłaby być, gdyby urodziła się gdzie indziej.

- Czyli nie jest dobra? - Dopytała szatynka, opierając się o ścianę.

- Nie. W życiu bym tego o niej nie powiedział. Zabija, torturuje, sprzedaje narkotyki i ma cholernie trudny charakter. Jednak jest w niej coś, przez co człowiek chce przy niej być. Ma w sobie tak wielką siłę, że nie sposób sprzeciwić się, kiedy czegoś chce... Nie jest dobrą osobą. Jednak jest wierną przyjaciółką, kochająca córką i nienawistną suką dla każdego, kto śmie skrzywdzić, kogoś na kim jej zależy.

- A tobie zależy na niej, dlatego trafiłeś tutaj. - Wywnioskowała, na co ja skinąłem głową. - Wiesz, jeśli rzeczywiście jest tak wierna i umie być kochająca to cię znajdzie. Może to zabrzmi tandetne, jednak jeśli nie ona się ciebie pozbyła i zależy jej choćby w najmniejszym stopniu jak tobie to cię znajdzie. I będziemy mieć swoich rosyjskich Romeo i Julie.

- Tylko że ja nie wiem...

- Nikt nie wie po tak krótkim czasie czy kogoś kocha. To trudne uczycie, które buduję się w nas latami. I na tym etapir wystarczy, by wam zależało. - Zapewniła, odpychając się od śniący. - Odbierz zamówienie i zanieś je do stolika. Bo pani "myślałeś, żeby iść na studia?" jeszcze nam umrze z głodu. No i może przemyśl to ci powiedziałam. - Zasugerowała, wychodząc na salę.

Tak. Zdecydowanie mi zależało. Jednak po tym co zrobiłem nie miało to żadnego znaczenia.

Devil is a womanWhere stories live. Discover now