9. Coś we mnie potrzebuje tego bólu

143 16 4
                                    

Największe głupoty w swoim życiu zazwyczaj popełniamy będąc pod wpływem alkoholu, ale czasem te głupoty mogą prowadzić do czegoś dobrego. Nathaniel przekonał się o tym jeszcze tego samego wieczora, w którym poczuł nadzieję na to, że są z Eddiem odrobinę bardziej podobni niż sądził do tej pory. Niestety ta nadzieja szybko zamieniła się w nóż prosto w serce – nawet jeśli Eddie był taki jak on, wyraźnie powiedział, że go nie chce. Jedyna osoba, przy której chociaż w części był prawdziwym sobą go nie chciała.

Odtrącał myśl o tym, że go kocha i mogliby być razem, ale teraz dotarło do niego, jak wręcz rozpaczliwie o tym marzył. 

Potrzebował kogoś, kto by go ocalił. Przy Eddiem zachowywał się inaczej. Do dzisiaj, gdy pierwszy raz był na niego naprawdę zły. Nigdy nie podrywał dziewczyn na szybki numerek, gdy przyjaciel był tuż obok. Dziś zachował się inaczej, bo chciał mu dopiec. Eddie mógł być tym, który go ocali. Rzecz w tym, że Eddie widocznie nie chciał. Wolał dbać o siebie i patrzeć ja jego rzekomy przyjaciel cierpi. Nathaniel nie był nawet pewien czy wciąż może nazywać go przyjacielem. Przez miesiąc ukrywał przed nim związek, po czym okazało się, że tych tajemnic jest więcej. Nathaniel miał przed Eddiem jedną jedyną tajemnicę: podobał mu się. Nie była to jednak tajemnica, którą byłby gotów ujawnić. Tymczasem Eddie go okłamywał. Więcej niż raz. Ledwie kilka tygodni temu powiedział mu, że nigdy nie myślał o chłopcach ani mężczyznach w sposób seksualny tylko po to, aby dzisiaj właściwie wyznać mu, że myśli tak o nim? 

Może Eddie wcale nie był taki święty? Może tylko udawał, że jest miłym i nieśmiałym chłopakiem, aby bardziej ranić ludzi? Tylko czemu miałby go ranić? Nathaniel był pewien, że nie zrobił mu niczego złego.

Miał nadzieję, że seks z tą dziewczyną mu pomoże, ale paradoksalnie to tylko spotęgowało ból. Nigdy nie czuł się tak źle po stosunku. Chyba nigdy nie wypił aż tyle tylko po to, aby stłumić emocje. Nigdy też nie doświadczył tego, aby alkohol ani trochę nie pomagał, niezależnie od wypitej ilości promili.

Nie chciał wracać do domu. Pierwszy raz odkąd Eddie z nimi zamieszkał, nie chciał wracać. Do tej pory chętniej wracał do domu, bo miał świadomość, że przyjaciel tam będzie. Sam fakt, że był obok sprawiał, że życie wydawało się jakieś lżejsze. Ale tym razem tak by nie było. Nie chciał płakać przy nim. Nie miał też pieniędzy na hostel – wszystko co miał tego dnia przy sobie, przepił w barze. 

Ulica nie wchodziła w grę – nie chciał, żeby ktoś zabił go we śnie, więc zostały mu dwa miejsca, niemal równie złe. Uznał jednak, że resztki godności nie pozwalają mu wrócić do matki, która najpewniej i tak nie wpuści go w tym stanie. Postanowił więc uniknąć upokorzenia i wybrać opcję, która najpewniej zaboli nieco bardziej. Jakaś jego masochistyczna część chyba pragnęła tego bólu. To spotkanie nie miało prawa zakończyć się inaczej. 

Powinien był wyrzucić adres Matta z pamięci dawno temu. Chciał to zrobić, ale nie potrafił. Ciągnęło go tam, chociaż dotąd unikał tego miejsca jak ognia. Mając jednak do wyboru spędzić tę noc z Eddiem lub Mattem, wolał wybrać Matta, bo tu bardziej wiedział, co go czeka, a miał naprawdę dość niewiadomych. Miał dość sekretów Eddiego. 

Matt miał duży dom na obrzeżach Londynu. Miał nawet basen. Była to niemalże willa – różnicą był brak ochroniarzy i wielkiego ogrodzenia. Każdy mógł po prostu podejść do drzwi i właśnie to zrobił Nathaniel – podszedł do drzwi i zadzwonił domofonem, czując się przy niemal tak, jakby dzwonił do samego Diabła. Co on tu w ogóle robił? Matt go zniszczył, uczynił go tym, kim był teraz. Nie powinien nigdy więcej go widzieć, a jednak coś kazało mu iść akurat tutaj. Mógł spać na ulicy ryzykując śmiercią– wolał tę opcję od wizji rozmowy z Eddiem, ale nie od spotkania z Mattem. Nie wiedział czy to procenty, czy fakt, że wciąż nie wyleczył się z uczuć względem tego człowieka. 

Między pożądaniem a powinnościąWhere stories live. Discover now