Rozdział 1

81 7 2
                                    

Deszcz obijał się o szyby autobusu. Pogoda była jak pod psem, momentami promienie słońca usilnie próbowały przebić się przez ciemne gęste deszczowe chmury. Widok był to wyjątkowy jak promienie słońca odbijały się w kroplach wody na szybie.

Jadę  już prawie cały dzień, siedzę i czekam na swój przystanek. Los Angeles bądź jak kto woli Miasto Aniołów, miejsce gdzie swoje skrzydła rozwinęło już tyle ludzi. Los Angeles, to nie brzmi ludzko. Tak zwany raj na ziemi. Okaże się za kilka godzin czy dla mnie to miasto będzie rajem czy piekłem na ziemi.

Siedzę przez cały dzień i albo słucham muzyki albo czytam książkę albo jeszcze śpię a jeszcze najciekawsze to słucham historii życia ludzi którzy jadą w dużej części do Los Angeles po to samo co ja, po nowe życie.

Po upływie kilku godzin, przeczytaniu całej książki i odsłuchaniu całej playlisty z 4 razy, w końcu jestem na miejscu.
Wita mnie wielki znak ,, Los Angeles zaprasza", euforia narasta we mnie coraz bardziej, czuję szczęście, radość i zachwyt tym wszystkim na raz ale czuję też obawę przed tym co mnie tam właściwie czeka. Pakuję moje rzeczy do torby i czekam aż autobus stanie na przstanku. Ból brzucha jest coraz bardziej natarczywy, głód spowodowany kilku godzinnym nie jedzeniem daje mi się we znaki ale też stres przed tym jak potoczy się teraz moje życie. Autobus staje, tak samo jak moje serce na dobre kilka sekund. Wysiadam

Wita mnie wielki tłum ludzi którego raczej powinnam się spodziewać, setki ludzi spieszacy się do pracy, bądź szkoły.  Biorę torbę i idę sama właściwie nie wiem gdzie ale gdzieś idę moja intuicja mówi mi, że właśnie tam mam iść.

Chodzę już po mieście kilka dobrych godzin, zastanawiam co dalej. W czasie w którym chodziłam po mieście zdążyłam zrobić małe zakupy spożywcze, pójść coś zjeść i wypić do jakieś knajpy. Teraz czeka mnie poszukiwanie noclegu w miarę przystępnej cenie. Nie szukam pięcio gwiazdkowego hotelu ale kurwa na śmieciach też nie mam ochoty spać.

Dotarłam na Sunset Strip, mogę szczerze przyznać, że nigdy w życiu nie widziałam tylu neonów na oczy no ale tak to jest jak się na wypizdowiu mieszka. Każdy bar miał wielki neonowy szyld który swoim wyglądem i nazwą miał zachęcić, żeby to akurat tu przepić swoje ostatnie grosze.
Dotarłam do klubo Rainbow, nazwa zachęcająca nie powiem ale ochroniarz już taki zachęcający nie był. Wielki gruby typ, z łysą czupryną i miną jakby zaraz miał Ci wpierdolić. Jak już mam obskoczyć wpierdol to chociaż za coś konkretnego a nie, że ochroniarz ogr w czarnym wdzianku będzie mnie okładał bo mam za długa spódniczkę i za małe cycki żeby wejść do środka.
Wolnym krokiem skierowałam się do wejścia, łysy King Kong już się patrzy na mnie pogardliwie, głupi chuj. Dobra nie będę sobie głowy zawracała jakiś zjebem.

W barze jest nawet "przytulnie" jeśli takim określeniem można nazwać miejsce gdzie się ćpa, chleje i rucha po kontach. Usiadłam w kącie baru, jeszcze w trakcie musiałam się przeciskać pomiędzy tańczącymi i najebanymi ludźmi.

W końcu jak udało mi się przecisnąć przez całą tą zgraję ludzi, przyjrzałam się bardziej temu miejscu. Czerwone skórzane kanapy nadawały temu miejscu jakiegoś takie "smaczku". Sam bar był nawet fajnie urządzony, na ścianach jakieś światełka i różne duperele porozwieszane na ścianach. Delikatnie żółte światło sprawiało właśnie, że to miejsce było takie nastrojowe.
Z moich rozmyślań o fajnej stylistyce tego miejsca, wyrwała mnie niska kelnerka.
Z moich obserwacji wynikło, że ma około 25 lat, jej wygląd nie różnił się zbytnio od wyglądu innych lasek tutaj pracujących. Miała długie blond tlenione włosy, dość wyrazisty makijaż i dość źle powiększone usta. Z jakże skromnego uniformu roboczego wręcz wyskakiwały jej kolejne dzieła jakiegoś chirurga. Muszę jednak przyznać, że twarz miała dość sympatyczną. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 02, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Let's talk about the starsWhere stories live. Discover now